… no jakoś nie udało mi się znaleźć wczoraj rozsądnego transportu do My Tho na mieście. Ostatecznie polegam na trochę trefnej/upierdliwej dla niesubskrybentów aplikacji Moovit. Z pobliskiego przystanku jadę kilka kolejnych bus-stopów autobusem miejskim, a w punkcie przesiadkowym czekam na docelowy kurs prawie godzinę. W międzyczasie wszystkie inne numery przewinęły się przez przystanek wielokrotnie.
W końcu - panie „bagieciarki” - sprzedające pasażerom świeże pieczywo podczas postojów autobusów, ze szczerze nieukrywaną radością wskazują właściwy środek transportu. Bilet: 2 x 70 K. Chyba za bagaż musiałem dopłacić. Sporawo.
Sielankowa podróż klimatyzowanym mini-busikiem (z twardymi siedzeniami) zajmuje prawie 2 godziny (ok. 77 km). Wysiadam (wg Google Map) na najbliższym mego hotelu przystanku. Mimo perspektywy raptem 14 min. pieszego spaceru decyduję się na graba. Kierowca myli jednak adresy i wysadza mnie po raptem kilku minutach w 1/3 trasy. Resztę drogi w popołudniowym skwarze i pocie na czole pokonuję pieszo.
Pokój w Ngoc Linh Hotel kosztuje jeno 250 K. Okazuje się, iż wszystko (szczególnie TV i klima) działa poprawnie. Reszta też jest ok, choć z okna widzę tylko blaszane dachy okolicznych zabudowań wyglądających jak garaże.
Po wstępnej aklimatyzacji grabem docieram do centrum, a spacer zaczynam od pożywnej zupki z jakimiś mięsnopodobnymi kulkami (45 K.) Pycha! 3 kolejne bankomaty są uszkodzone. Ów fakt zakrawa na farsę!
No to czas na nadrzeczną promenadę nad kolejną odnogą Mekongu, którego delta wlewa się kilkoma ramionami do Morza Południowochińskiego. Nad jednym z urokliwych kanałów polatałem nawet dronem.
Obszczekany przez miejscowe suki (z gazem pieprzowym w ręku) docieram do klimatycznej Buu Lam Pagoda. Stąd już niedaleko do Vinh Trang Pagoda z trzema monumentalnymi posągami Buddy: stojącego, siedzącego i leżącego. Robi wrażenie.
Wracając pieszo przez centrum miasta zaliczam jeszcze tutejszą taką-sobie-katedrę i kolejny nieczynny bankomat. Gotówka się kończy, a jeszcze kilka dni w okolicy zostaję. Zapada decyzja o wcześniejszym wyjeździe do Can Tho … pominąwszy tutejsze największe atrakcje: rzekomo autentyczne „pływające targi” i komercyjne rejsy łódkami wśród zapalmionych kanałów … koniecznie z odwiedzinami turystycznych atrakcji typu: „Odkryj deltę Mekongu podczas całodniowej wycieczki z Ho Chi Minh City z opcjonalnym przewodnikiem. Popłyń rzeką, przejedź się tuk-tukiem przez wioski, ugotuj wietnamskie potrawy i posłuchaj muzyki na żywo” … na które nabiera się większość „podróżników”. Z założenia gardzę takimi ofertami. Wstyd mi …. :(
Hotel Phuc Long 2 w Can Tho zabukowany za 250 K. Na miejscu sprawdzę, czy warto tam zostać dwa dni.
https://www.youtube.com/watch?v=mXNUepbTyJM&ab_channel=okiemarchitekta