Poranek wstępnie nową nadzieję przynosi. Łóżko było wyjątkowo wygodne, pogoda jest znacznie lepsza, a widok z balkonu wprost imponujący. Niestety net działa gorzej niż wczoraj ...
Plan zwiedzania Nha Trang nie należy do specjalnie imponujących. Po skromnym śniadaniu w pobliskiej knajpce (pho za 40 K) mam do odwiedzenia dziś raptem kilka miejsc. Na początek obieram kurs na dziwną wieżę nad brzegiem morza Thap Tram Hurong – Agarwood Tower. Formą specjalnie nie imponuje, ale to jeden z punktów orientacyjnych miasta. No i plaża z pobliskiej promenady robi wrażenie.
Stąd niespiesznym spacerkiem docieram do Nhà thờ Núi Nha Trang - Mountain Church. Kolejna średnio ciekawa budowla + zamknięta dla zwiedzających. Farsa!
Na niewielkim dworcu Ga Nha Trang dowiaduję się, że nie ma stąd pociągów do Da Lat.
Long Son Pagoda sama w sobie też mało imponująca, ale warto zajrzeć tu choćby: dla leżącego Buddy ponad nią, a po wspięciu się na szczyt wzgórza: majestatycznego Buddy siedzącego. Korzystam z zacisznego miejsca i niespodziewanego wyjścia zza chmur słońca latając chwilę dronem.
Niedaleko stąd do Linh Phong Pagoda – urokliwego, nieodwiedzanego przez rzesze turystów (właściwie chyba przez nikogo) miejsca. Przedni klimacik, mimo, iż przez (akurat niefortunnie niezjedzone) psy zostałem obszczekany … :)
Po tej ilości pokonanych schodów czas na graba. Za 19.760,00 (3,16 zł) docieram do kolejnej świątyni: Chua Hai Duc. Można ją śmiało pominąć, ale cóż wówczas robić w Nha Trang …? Stąd ponownie pieszo docieram do hotelu. Po drodze podmiejskie klimaty + małe zakupy.
Wieczorny spacer został uwieczniony telefonem. Klimatyczna świątynia Chua Phu Duc (36 K w jedną + 38 K w drugą stronę) + Agarwood Tower z zatłoczoną promenadą wokół i majestatycznym nabrzeżem podczas sztormu + w tle Vinpearl Harbour + moja dzielnia :)
Net w pokoju właściwie nie działa. Czuję, że jutro będzie kolejna jatka z obsługą hotelu … ;)