… nie ma zmiłuj – pada nie pada – lepiej raczej nie będzie! W mżawce udaje mi się zobaczyć tutejsze główne atrakcje: Pagodę Linh Ung z górującym nad miastem posągiem Lady Budda i Marble Mountain – zespół świątyń i grot. Trochę zawiedziony jestem. Na YT wyglądało to znacznie lepiej.
Do wieczora spaceruję po centrum odwiedzając zaciszną chińską świątynię, miejscowy targ i katedrę. Nawet dronem nad Dragon Bridge polatałem. Najciekawszym odkryciem miasta wydaje się jednak Fresco Village. Dzielnica słynie z barwnych graffiti na ścianach tutejszych domostw. Rewelka! Kilka kolejnych kilometrów pokonuję pieszo w drodze do hotelu.
Jakoś się oswoiłem z tym pokojem. Nawet palić nie wychodzę na balkon, heh.
Niestety podczas kopiowania dzisiejszych nagrań zahaczam kablem o kubek i coca cola wypełnia mój laptop. Po pół godzinie gaśnie monitor. No i po balu ... Załama totalna. Szukam na telefonie serwisów komputerowych, ale w najbliższej okolicy nic nie ma. Jutro się zobaczy co dalej. Wkurwiony idę spać.