Dzień udało się rozpocząć wcześniej niż ostatnio … Na śniadanie dojadam wczorajszego kurczaka z ryżem i zamawiam pierwszego dziś graba. Realizując voucher (20 K) przejażdżka skuterkiem do Tu Hieu Pagoda kosztuje raptem 1,36 zł. Przesmaczne miejsce. Nie ma tu jeszcze wielu turystów, a buddyjski mnich odprawia jakiś misterny obrządek. Do tego słońce w pełni: sielanka! Poszwędawszy się trochę po lesie, w którym zlokalizowany jest zabytek, w mistycznym uniesieniu zamawiam kolejne taxi. Kurs do Thuy Xuan Incense-making Village. Kadzidełka tu wyrabiają na masową skalę. Colorful place …
Stąd o niecały kilometr oddalony jest pierwszy z 3-ech planowanych do odwiedzenia grobowców cesarskich. Dzielnie (czyli pieszo) docieram do Tomb Tu Duc. Jednak mój bilet combo zakupiony wczoraj w cytadeli jest nadal ważny. Najwidoczniej nie ma ograniczenia czasowego, a unieważnia go dopiero przybita przez bramkarza pieczątka. Kamień z serca. Nie dość, że nie straciłem kasy, to jeszcze oszczędziłem 40 K (bilet na same 3 grobowce to koszt 150 K). Teren jest spory. Kilka pawilonów, świątyń, mauzoleum i trzy groby (cesarza, jego żony i przybranego syna) otacza przyjemny park z zarybionymi stawami. Karpie koi tłoczą się w miejscach, gdzie dokarmiają je turyści. W ustronnym zakątku staruję nawet dronem. Jak dotąd totalnie nikt nie zwraca na to uwagi. A tyle obaw było …
Przed wyjściem z kompleksu czeka sporo driverów. Jeden z grab-owskich proponuje podwózkę do kolejnych miejsc + ostatecznie hotelu … najlepiej bez pośrednictwa aplikacji. W sumie ok. … ale proponuję stawki takie, jak sugeruje grab. Deal!
Następnym punktem programu jest Thuy Tien Lake Abandoned Water Park. Urbex total! Na jeziorze króluje betonowy smok przeorany czasem + bogato okraszony spektakularnymi graffiti.
Driver cierpliwie doczekał się kolejnego kursu. Cel - Mausoleum of Emperor Khai Dinh. Niezbyt popularny wśród ludu cesarz rozpoczął budowę pośmiertnej kwatery, której końca nie doczekał opuszczając ten świat w 1925 roku. Wyjątkowo ekspresyjny, bogato dekorowany zespół wpisany został (wraz z innymi budowlami z dynastii Nguyen w Hue) na listę UNESCO.
Czas na ostatni grobowiec - Mausoleum of Emperor Minh Mang (zbudowany w latach 1840-1843). To najmniej imponująca atrakcja w tym zestawieniu. Kilka pawilonów wiedzie do otoczonego murem miejsca pochówku - jednak jest ono otwarte tylko raz w roku.
Rozpadało się ostro, więc wracam do hotelu. Za wycieczkę po wspomnianych miejscach ustaliliśmy kwotę 120 K, za uczciwość + bezpieczną/ostrożną jazdę driver dostaje 20 K extra. Miło odnotować jego szczery uśmiech.
Jest dopiero 15.00, a jaśniejące niebo jakby sprzyjać zwiedzaniu zaczęło. Szkoda dnia, więc ruszam kolejnym grabem (za 4,77 zł) do Thien Mu Pagoda. Fajnie położone w zakolu Rzeki Perfumowej miejsce. Schody wiodą stąd wprost na ulicę. Na dziedzińcach – mimo popularności obiektu – cisza i spokój. Historia jednak nie była tak sielankowa. Rezydujący tu Thich Quang Duc, lepiej znany jako Lam Van Tuc, był wietnamskim mnichem buddyjskim mahajany. To on oblał się benzyną i podpalił na skrzyżowaniu ulic Le Van Duyet i Phan Dinh Phung w Sajgonie (obecnie skrzyżowanie ulic Cach Mang Thang Tam i Nguyen Dinh Chieu, Dystrykt 3, Ho Chi Minh City) 11 stycznia 1963 r. w proteście przeciwko tłumieniu buddyzmu przez rząd Republiki Wietnamu Ngo Dinh Diem. Po śmierci jego ciało zostało poddane kremacji, ale serce pozostało ponoć nienaruszone. Uważa się to za symboliczny relikt współczucia, co skłania buddystów do honorowania go jako bodhisattwy. Jest tu nawet jego samochód, którym dojechał na miejsce samospalenia.
Za kolejne 4,25 zł docieram do The Flag Tower cytadeli i ponownie latam – tym razem nad zakazanym miastem. Założony/ambitny program na Hue został właśnie zrealizowany … prawie w całości. Zamierzałem jeszcze odwiedzić most Thanh Toan i Centrum Kultury Huyen Tran, i gdyby nie kaprysy pogody pewnie by się to udało.
Na dziś mam dość grab-owania i do pokoju wracam pieszo. Oczywiście po drodze – w ulubionej jadłodajni – zaopatruję się w krewetkowy ryż: tym razem uzupełniony jajkiem (nadal 40 K!).
Czas zorganizować się jakoś w Da Nang. Zamierzam tam dotrzeć pociągiem. Wyjątkowo długo szukałem pokoju z balkonem (dla jaraczy). Znalazłem studio w Gold Summer 2 Hotel za 486 K/78,00 zł/2 noce. Ponoć nie tylko aneks kuchenny posiada, ale nawet pralka jest!
https://www.youtube.com/watch?v=vBIdqmYXQ30&ab_channel=okiemarchitekta