… pogoda nadal dopisuje – trzymając się zatem planu zamawiam graba. Nie ma tu niestety skuterków, a auto do Bai Dinh Pagoda kosztuje 234,6 K + 30 K za wjazd na teren świątyni. W sumie ponad 42 zł, ale kto bogatemu zabroni …? Najtańszy wstęp (bez odwiedzin stupy/wieży i podwózek elektrycznymi wózkami) to kolejne 100 K.
Pagoda Bai Dinh znana jako jedna z największych świątyń w Azji Południowo-Wschodniej jawi się posiadaczem wielu krajowych i regionalnych rekordów. Od 2012 r. ma ich dziewięć, w tym:
Największy pozłacany brązowy Budda w Azji
Największa brązowa statua Buddy Maitrei w Azji Południowo-Wschodniej
Największy dzwon z brązu w Wietnamie
Najwyższa stupa w Azji
Największy kompleks pagód w Wietnamie
Najdłuższy korytarz Arhat w Azji
Największa liczba posągów Arhata w Wietnamie
Największa studnia pereł w Wietnamie
Największa liczba drzew Bodhi w Wietnamie
Teren jest rzeczywiście ogromny. Sam przejazd meleksem od budynku kas do wejścia trwa dobre 10 min. Poza niewielką grupką turystów, z którą tu dotarłem nie ma wokół nikogo. Począwszy od bramy wejściowej otoczone tysiącami figurek Buddy korytarze pną się stopniowo w kierunku głównych świątyń. Po drodze mija się wieżę dzwonniczą i kilka klimatycznych pawilonów. Dwa największe budynki świątynne oszałamiają zaś wszechobecnym złotem na skrywanych przez nie posągach. Odwiedzam też wzgórze z kamiennym Buddą Maitrei – idealne, zaciszne miejsce do startu drona.
Niestety półtorej godziny spędzone w kompleksie nie pozwala mi już zobaczyć starożytnego pierwowzoru tego zespołu (do dziś żałuję!). Mozolnie odszukuję odległy przystanek samochodów elektrycznych i wracam do hali wejściowej. Tuż po wyjściu mam powrotną propozycję taksiarza. Z 250 K ceny wywoławczej schodzimy raptem na 230 K (36,80 zł) i pół godziny przed check-out-em jestem w pokoju. Spakowany i rozliczony z hotelem zamawiam kolejnego graba. Tym razem do Hung Anh Homestay w samym środku Tam Coc. Kolejne 122.720,00 VND (19,63 zł). Zaszalałem dziś trochę z tym taxi.
Właścicielka wita radośnie … szklanką ciepłej wody (heh) ... wskazując przy tym samotny bungalow w małym ogródku na zapleczu jej przybytku. Za ogrodzeniem: dziko zarośnięta rzeczka – w sumie dość klimatyczne i ciche miejsce.
Zostawiwszy bagaż ruszam na pierwszy z trzech planowanych spacerów. Wiedzie przez mini skansen i dwie świątynie do punktu widokowego na tutejszą trasę łódkową. Właściwie przecinam szlak kilkakrotnie i zupełnie nie żałuję decyzji o rezygnacji skorzystania z tej kosztownej atrakcji. Płynie się tu dosłownie tam i z powrotem, nie jak w Trang An okrężną drogą. Klimat też wydaje się mniej egzotyczny, a po przeczytaniu kilku relacji z takowej wyprawy utwierdzam się w przekonaniu, iż decyzja była słuszna. Natomiast długa, piesza wycieczka, wiedzie przez urokliwe pola wśród stawów, nad którymi aż prosiło się polatać dronem …
Do centrum wracam tą samą trasą. Autentycznie się w miasteczku dzieje. O ile wczoraj musiałem iść do najbliższego sklepu 15 min - tu takowe są dostępne co krok. Podobnie jak różnorakie knajpy i agencje turystyczne. Wygląda to na kolejne backpackers-owe getto.
Niestety poddaję się w kwestii odwiedzin Pagody Perfumowej (ok. 40 km na północ od Ninh Binh) – brak tu zorganizowanych wycieczek, a na własną rękę byłoby to zapewne równie, lub bardziej kosztowne jak w przypadku Bai Dinh. Po krótkim rekonesansie nabywam natomiast bilet na jutrzejszy nocny sleeper-bus do Phong Nha za 370 K/59,20 zł. Odjeżdża o 20.00 i jedzie ok. 8 godzin. Trochę kiepsko, bo na miejsce dociera ok. 4 nad ranem. W związku z tym rezerwuję mój pierwszy tani hostel. Łóżko w pokoju 4-osobowym to koszt 81.270,00 VND/13,00 zł (!). Jest ryzyko – jest zabawa. Właściciele potwierdzili nawet nieprzyzwoitą godzinę dotarcia do ich przybytku.
Pani właścicielka obecnego homestay-u jest niepocieszona. Nie dość, że nie zostaję na kolejną noc to jeszcze nie zarobi na pośrednictwie za transport. Twierdzi, że miałaby nawet tańszy bilet za 350 K., ale już po balu. Na mieście pojawiły się oferty za 450 i 500 K., więc najgorzej nie jest.
Na obiad wstępuję do tanio wyglądającej przyulicznej garkuchni i znowu oszczędność: ryż z warzywami i tofu przypominającym kurczaka kosztuje raptem 40 K. Nic dziwnego – turyści tu raczej nie jadają …
https://www.youtube.com/watch?v=F72hDsTTTIg&ab_channel=okiemarchitekta