… o 7.30 mój zegarek opieprza mnie, że za krótko spałem, a przecież to był najdłuższy sen jak dotąd! Ostatecznie rezerwuję pokój w hotelu Halong bay Almorhome na dwie noce za 385.000,00 VND - 62,00 zł, pakuję cały majdan i w 15 min spacerku wzdłuż jeziora - którego przez mgłę nie widać - docieram pieszo do dworca autobusowego przy targu Ben Xe Ha Son.
Jest dopiero 10.15, ale mój bus już czeka. Mam dolną leżankę, którą wybrałem przez stronę rezerwacyjną. Niestety nie ma tu żadnych wejść do podłączeń sprzętu, a oparcie nie blokuje się w pozycji pionowej :(. Trza całą drogę leżeć. Nie żebym miał coś przeciwko, ale na koniec podróży - po kilku rozkosznych drzemkach - zmieniam miejscówkę na „siedzącą”. Po drodze mamy dwie przerwy. Podczas pierwszej nie zdążyłem zjeść ryżu z mięsem (60 K), ani nawet zapalić; podczas drugiej zapaliłem w końcu, za to prawie mnie z toalety wyciągali – taki był pośpiech. W związku z nagłą potrzebą uzupełnienia cukru w organizmie zdążyłem jeszcze dokonać spontanicznego zakupu "fresh banana candy" za 40 K. Takie mordoklejki o smaku bananów.
Na miejsce docieramy przed czasem i od razu mam propozycję podwózki do hotelu by taxi za 150 tys., a po chwili za "jedyne" 100 tys. (!). Odpalam Graba i rezerwuję kurs za 64.480,00 VND. Driver prosi o przesłanie foto i za moment podchodzi. Okazało się, że wysiadłem tuż przy jego aucie.
Kilkanaście minut później zasiedlam nowy pokój. Jak dotąd najmniej emocjonujący, właściwie nijaki. Niby jest wszystko co trzeba włącznie z balkonem o szerokości 50 cm (idealnym do jarania), ale da się tu przeżyć. Widok na rozkosznie podświetlone wysokościowce wokół to póki co jedyna atrakcja tego miejsca ... ;)