… po 15 minutowym porannym spacerze odkrywam tajemnice nowego przybytku. To kilkupiętrowy chlewik-ruina! Właściciela-luzaka nie ma rzecz jasna na obiekcie. Na szczęście dzwoni do niego małoletni szef ekipy remontowej działającej w budynku. Wg mnie łatwiej to zburzyć i postawić od nowa, ale kto bogatemu zabroni chorych inwestycji …? Po paru minutach rozpoczynam konwersację Whatsapp-ową. Ponoć jeden z gości się nie wymeldował, więc w przypływie dobrodziejstwa otrzymuję ofertę zamiennego pokoju. Klucz tkwi w zamku, a wchodzi się do niego po plastikowym stołeczku uzupełniającym pól betonowego stopnia, zaś po wejściu nie zostaje wiele miejsca (stąd zapewne usprawiedliwione było pytanie o wielkość bagażu). Większość klitki zajmuje twarde łóżko, za blat stolika robi kawałek płyty paździerzowej ułożonej na suszarce do ubrań (chyba). … no ale jest za to wielkie (zasyfione) lustro i okienko … na tyle dyskretne, że można w nim śmiało jarać, heh. Piętro niżej znajduje się wspólna łazienka i dostęp do kuchni, choć to zbyt szumna nazwa dla tegoż składziku rupieci. No cóż … trza tu jakoś przebiedować. Nie żebym miał opory przed podobnymi „hotelami” (w Indiach sypiałem w pośledniejszych chlewkach + mam słabość do skrajnych przybytków). Czuję się jednak oszukany, wszak moja dziupla w niczym nie przypominała zdjęć z bookingu.
Lokalizacyjnie miejscówka zdaje się jednak wyjątkowo przyzwoita, szczególnie względem dzisiejszych planów, a zamierzam ruszyć w stronę dużego jeziora Ho Tay. Mijając po drodze m.in. wielki market Dong Xuan, wiadukt kolejowy z ulicznymi muralami i most Long Bien docieram do nabrzeża. Odwiedzam dwie świątynie na różnych wysepkach i spacerując wzdłuż brzegu kończę wędrówkę w Chua Kim Lien.
Trochę długawa była dzisiejsza przechadzka. Czując ją w nogach instaluję sobie po drodze aplikację Grab, wszak dotąd kilka razy korzystałem tylko z transportu publicznego (bilet – 10.000,00 dongów – ok. 1,60 zł).
Mimo to wracam miejskim busem i za 45 tys./7,20 zł na kolację stawiam sobie banh minh. Pychotka … dodatkowo z jajkiem! Chyba za dużo dziś się posilałem, tudzież z jet leg-u nie wyszedłem, bo muli mnie wyjątkowo i mykam spać już o 20.00.