Geoblog.pl    dagar    Podróże    WIETNAM 2024    DZIEŃ 3 – NIC DWA RAZY SIĘ NIE ZDARZA
Zwiń mapę
2024
06
gru

DZIEŃ 3 – NIC DWA RAZY SIĘ NIE ZDARZA

 
Wietnam
Wietnam, Hanoi
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 9264 km
 
... zbyt wczesny sen poprzedniego wieczoru – spowodowany rzecz jasna jet legiem – owocuje przebudzeniem o 4 rano. Mimo, jak się okazało wyjątkowo wygodnego materaca, nie ma sensu zmuszać się choćby do kolejnej drzemki, zatem czas do świtu poświęcam na znalezienie nowego noclegu. Wybór pada na dwukrotnie tańszy: “Heart of Old Quarter-3rd SUPER CHEAP1”. Nazwa tyleż tajemnicza, co obiecująca. Koszt: 33,00 zł/noc (207.000,00 dong). Dodatkowe pytanie od Właściciela brzmi: „czy masz duży bagaż i czy płacisz gotówką”? Jestem strasznie ciekaw konfrontacji z tym miejscem i jego opiekunami. Wiem, że nie ma tam prywatnej łazienki, a zamieszczone fotki i jedyna, dodatkowo negatywna ocena na booking.com, raczej nie zachęcają do podjęcia wyzwania. Za to mają balkon + … „jest ryzyko – jest zabawa”. Spodziewam się wielkiej draki w hanoańskiej dzielnicy, heh.

Dziś jestem jednym z pierwszych śniadaniowych klientów knajpki na rogu mojej ulicy. Zupka pho kosztuje tu zacnie: 30 tys. Właściwie to taki sam rosół jak wczoraj (za 50 tys.), a różnicę w smaku wypracowuje klient samodzielnie dozując odpowiednio stolikowe przyprawy.

Niebawem ruszam z kamerą w ten pochmurny dzień + w najbliższe okolice Old Quater. Przed dotarciem do Katedry Św. Józefa odwiedzam dwie klimatyczne chińskie świątynie. Zaczyna mrzyć, ale z przerwami co przydaje nadziei. Dłuższy spacer zachodnim brzegiem jeziora Hoan Kiem doprowadza do kilku kolejnych zabytków świątynnych tego rejonu. Po drodze znajduję też adres jutrzejszej przeprowadzki. Do wnętrza tajemniczego przybytku prowadzi tak wąski korytarz, iż zaczynam rozumieć pytanie o wielkość mego bagażu … zbyt duża walizka się tu po prostu nie zmieści!

Okrążając okolicę zmierzam ponownie w kierunku jeziora, a po drodze wpadam na najsłynniejszą w Wietnamie „kawę z jajkiem” do kultowej kawiarni „Cafe Giang”. Za 40.000,00 dongów (jedyne 6,40 zł) można delektować się tutejszym „naparem”, a raczej … brązowym koglem moglem. Ja nie pijam na co dzień kawy, ale prawdziwi kawosze raczej nie wyjdą stąd usatysfakcjonowani ...

Niedaleko jest jeszcze zabytkowy dom – heritage house. Zdecydowanie warto poświęcić 10.000,00 dongów (1,60 zł) na zapoznanie się z dawnym życiem hanoańskich mieszczan. Po drodze w Thang Long Water Puppet Theatre kupuję bilet na słynny spektakl kukiełkowy … dla odmiany na wodzie. Koszt biletu zależy od wyboru strefy na widowni i waha się od 100, poprzez 150, aż do 200.000,00 dongów (32,00 zł). Najdroższe są rzecz jasna miejscówki bliżej sceny.

Ponownie zaczyna padać i wracam do hotelu. Przed tymże ukryła się nieodwiedzana przez nikogo rewelacyjna świątynia „Đình Yên Thái”. Może przez jej zapomnienie/położenie na uboczu szlaków turystycznych tchnie niewiarygodnym/autentycznym klimatem. Ewidentnie zapomniana perełka!

Jest południe i trochę szkoda dnia, więc jak tylko się leciutko przejaśnia ruszam w dalszą trasę. Na początek kolejna wielka atrakcja Hanoi: Train Street. Właściwie to nie ulica, a długi deptak (o szerokości jednej płytki chodnikowej) wzdłuż torów kolejowych + z obu stron otoczony setkami kawiarni. Pociąg akurat nie przejeżdżał, jednak warto przejść się tu spacerkiem co by doświadczyć specyficznego klimatu miejsca. Momentami dekoracyjne podświetlenie knajp wygląda zjawiskowo.

Czas zmierzać na puppet show o 15.00. Nadrabiam jeszcze kawałek drogi w celu sprawdzenia bankomatu VP BANK. Rzeczywiście nie pobiera prowizji „wypłatowej” z karty REVOLUT! Wcześniej sprawdzałem jedynie AGRIBANK na lotnisku i krzyczał, że chce 22.000,00 dongów (3,50 zł)(+ był jakiś techniczny problem z wypłatą). VP BANK nie chciał natomiast wypłacić aż 5 milionów, ale bez problemu wypluł 3 bańki. Polecam! … szczególnie, że wspomniany bankomat jest vis-a-vis Cafe Giang.

50-minutowe przedstawienie puppet show stanowi swoiste/dwoiste/tudzież wielokrotnie inne doświadczenie. Zdecydowanie zagraniczna widownia reaguje rubasznymi emocjami, choć wg mnie kompletnie nie łapie o co w tym wszystkim biega.

Odwiedzam jeszcze świątynię żółwia - Ngoc Son Temple – na Jeziorze Hoan Kiem. Wstęp 50.000,00 dongów (8,00 zł). Warto zostać tu do wieczora, wszak czerwony most prowadzący na świątynną wyspę jest pięknie podświetlony.

Wracając do hotelu zahaczam o nocny targ. Za 30 kawałków nabieram się na lamb roll. Śmiesznie mały patyczek otoczony skrawkami mięsa nawet nie zostaje opakowany w bagietkę! Raz jeszcze zatem muszę się szarpnąć na kolację. Tym razem: banh mi z kurczakiem kosztuje rozsądne 30 tys., za to na wodzie mineralnej pani przycina dwukrotnie … a miałem być taki zasadniczy, heh.

Czuję, że zaczynam wnikać w klimat tego kraju; potrafię poruszać się „myślnie” po mieście zwracając uwagę na potencjalne przyszłe potrzeby (zakupy + usługi), powoli rozpoznaję tutejsze banknoty, umiem już na pewniaka przekroczyć ulicę (nawet w miejscu nieoznakowanym!), a to chyba oznacza nawiązanie jakiejś niedookreślonej więzi z kierowcami opartej na: 1. odpowiednim spojrzeniu, 2. obopólnym zrozumieniu i 3. zaufaniu. Oby tak się ostało do końca, wszak każde przekroczenie ulicy zawsze pozostaje ryzykowną niewiadomą.

Generalnie ogarnia mnie ciekawe zjawisko: deja-vu. Odkrywając ciągle to nowe miejsca w Hanoi niespodziewanie doświadczam efektu podświadomej korelacji z podobnymi, odwiedzonymi w innych krajach Azji. A ponoć nic dwa razy się nie zdarza … :)
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
dagar
Darek Grabowski
zwiedził 8% świata (16 państw)
Zasoby: 355 wpisów355 18 komentarzy18 5677 zdjęć5677 3 pliki multimedialne3
 
Moje podróżewięcej
04.12.2024 - 23.12.2024
 
 
26.03.2023 - 06.04.2023