Geoblog.pl    dagar    Podróże    WIETNAM 2024    DZIEŃ 2 - BLISKIE SPOTKANIA 3-GO STOPNIA
Zwiń mapę
2024
05
gru

DZIEŃ 2 - BLISKIE SPOTKANIA 3-GO STOPNIA

 
Wietnam
Wietnam, Hanoi
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 9264 km
 
… po ponad 3-godzinnym koczowaniu na lotnisku w Pekinie i 4-godzinnym, kolejnym locie ląduję planowo (czyli ok. 13.00) w Hanoi.

Stempelek potwierdzający wizę – mimo braku biletu wyjazdowego (wracam wszak z Tajlandii) – wbity do paszportu, o wwóz drona nikt się nawet nie zająknął, a i bagaż nadawany dotarł w stanie prawie nienaruszonym … no prawie … wszak pominąłem fakt uszczuplenia go przez służby celne o dwie zapalniczki elektroniczne (!heh), bowiem jak się okazało – nie wolno takowych przewozić w bagażu nadawanym. Tak czy inaczej strata by nastąpiła, bo przecież nie wolno ich mieć także w bagażu podręcznym przechodząc wtórną kontrolę bezpieczeństwa na lotnisku w Pekinie.
Najbardziej uradował mnie rozkoszny fakt – w formie urzędowego pisma – informującego mnie o zubożeniu majątku właśnie o te dwa przedmioty. Pismo odnalazłem po rozpakowaniu plecaka … :)

Opuszczenie lotniska skutkowało poruszeniem graniczącym z zajadłością wszystkich oczekujących tam wszelkiej maści driverów, a każdy chciałby dowieźć nieświadomego/głupiegozzałożenia faranga pod wskazane miejsce – za przyzwoitą cenę rzecz jasna! Nawet o takową nie pytałem zbywając kolejnych natrętów wskazaniem jedynego właściwego/rozsądnego transportu – busa o numerze 86. Taka argumentacja najskuteczniej ich obezwładniała. Za jedyne 46.000,00 dongów (ok. 7,40 zł), płatne bezpośrednio kierowcy, dojeżdża się do centrum Old Quater, czyli mekki (tudzież getta) zachodnich turystów.
Ostatnie 15 min do zarezerwowanego na booking.com przybytku docieram plątaniną ulic i uliczek pieszo, co przywołuje jednocześnie bardzo różne skojarzenia. Tu ewidentnie krzyżuje się tajska/ułańska fantazja w podejściu do elektrycznych rozwiązań inżynieryjnych, birmańska powściągliwość/olewactwo w traktowaniu turysty, indonezyjska przewrotność i spryt w oszukiwaniu oraz ogólnie rozumiany indyjski syf na umór … a wszystko to okraszone sielankowo-leniwą filozofią życia niektórych sprzedawców/pseudobiznesmenów z Laosu. Taki tam wielobarwny „Sajgon” na ulicach stolicy … heh.

Pokój w zarezerwowanym wcześniej przybytku już na zdjęciach nie grzeszył komfortem, ani też urodą, za to miał klimat autentyczności jaki zwykle doceniam i znakomitą lokalizację. Cóż z tego, skoro TV stoi tylko dla ozdoby (za to idealnie słychać odbiornik od sąsiadów z naprzeciwka), klima nie działa, a jej funkcję przejął głośny wentylator, dodatkowo cicha uliczka, którą chwali się Właściciel (rzeczywiście wydaje się miły, choć raczej w sensie wyłącznie biznesowym) jest cyklicznie nawiedzana przez motorowych „boldowców” i „grabowców” rozwożących dania z pobliskiej jadłodajni, a ściana, o którą się właśnie opieram zmienia co chwilę kształt (wszak sąsiedzi też ją mają przy łóżku i zapewne wykorzystują jako oparcie).
Póki co wstrzymuję się z opinią o "apartamencie" – wszak jeszcze jedną noc (ok. 63 zł) opłaciłem. Być może zbyt przesadnie krytyczne, nieprzemyślane/nagłe spojrzenie jest standardową wykładnią białasa porównującego zastany/pókicoobcy świat z tym, z którego został na własne życzenie wyrwany …?

Tak czy inaczej: ten akurat białas-recenzent zawsze dzieli się pierwszym wrażeniem. Trzymajcie kciuki za jego przyszłe doznania – być może, a raczej na pewno potrafi docenić nie tylko ogólny walor poznawanego od nowa świata (to już 8-my wyjazd do Azji), ale także spotkanych na swej drodze pojedynczych ludzi.

P.S. … inne minusy miasta na gorąco:
… może i widać, że jestem tu pierwszy dzień, ale żeby zaraz:
* twierdzić, że ma się najlepszy kurs wymiany USD w mieście wciskając kit i jawnie okradając ludzi, kiedy tuż kantor obok ma znacznie(!) lepszy …?
* zawyżać cenę paczki fajek w sprzedaży ulicznej do 30.000,00 (z 20 tys.) licząc, że się farang nie zorientuje (+ przepłaci i więcej tu nie wróci)?
* zawyżać o 15.000,00 cenę miski nijakiej zupy pho, choć zamawiając wskazałem konkretną pozycję za 35.000,00 dongów?

Mieszam się z myślami – machając ręką + jeszcze dziękując za usługę/towar – postąpiłem jak większość farangów, co zapewne poskutkuje wzmożeniem podobnych nieuczciwych praktyk w przyszłości. Też machacie ręką …?

Są też plusy:
- miejscowe fajki kosztują 20.000,00 dongów! (ok. 3,20 zł), a być może jeszcze mniej …? … wszak dopiero odkrywać tutejsze ceny i zawiłości z nimi związane zaczynam …
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (2)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
dagar
Darek Grabowski
zwiedził 8% świata (16 państw)
Zasoby: 355 wpisów355 18 komentarzy18 5677 zdjęć5677 3 pliki multimedialne3
 
Moje podróżewięcej
04.12.2024 - 23.12.2024
 
 
26.03.2023 - 06.04.2023