Geoblog.pl    dagar    Podróże    INDIE + NEPAL 1998 - relacja z archiwum spisanego ręcznie w notesie ... :)    „MAŁPY KONTRA JELENIE”
Zwiń mapę
1998
12
lis

„MAŁPY KONTRA JELENIE”

 
Indie
Indie, Vārānasi
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 8123 km
 
O 5.00 nad ranem, kiedy dzwoni budzik, zastanawiam się czy aby nie przełożyć przejażdżki łodzią na jutro. Jednak w rozbudzeniu niewątpliwie pomaga przeszywający ciszę poranka śpiew muezina nawołującego do modlitwy. Wstaję. Do ghatów mam raptem rzut beretem i pokonując ten dystans otoczony dźwiękiem licznych budzików wokół za chwilę targuję się o kurs łodzią po Gangesie.

Postanowiłem twardo negocjować stawkę sugerowaną w przewodniku: 30 INR, mimo, iż żądania przewoźników sięgały nawet 70-100 INR za godzinną wyprawę. Jeden z nich daje w końcu za wygraną i za chwilę podziwiam Varanasi wprost z rzeki. Samo miasto ma swój niespotykany urok, jednak ze środka rzeki obraz nabiera innego, jeszcze bardziej egzotycznego i imponującego wymiaru. Dopiero stąd widać całą potęgę ghatów, setki pielgrzymich kąpieli oczyszczających i prawie drugie tyle turystów podziwiających ich zarówno z łodzi jak i brzegu rzeki. Słońce jeszcze nie wzeszło: panuje lekki półmrok, który w połączeniu z poranną mgłą jawią się jak spektakl wyjątkowo tajemniczego misterium. Setki fleszy wydobywających się z aparatów fotograficznych, odbijających się w nurcie Gangesu i przytłumione z szacunku dla ceremonii szepty turystów, przydają mu jedynie magicznej atmosfery. Piękno tej chwili nie może trwać wiecznie – mgła powoli ustępuje, i kończy się niestety beztroska godzinna przejażdżka łodzią. Kolejni żądni wrażeń turyści czekają na brzegu – czas zatem na kolejne atrakcje Świętego Miasta … ale już na lądzie.

W półtransie ruszam przez opanowany przez małpy targ owocowy w kierunku Godaulii. Po drodze wstępuję do „europejskiej cukierni”. Co prawda jest jeszcze zamknięta, ale zostaję serdecznie zaproszony na słodkiego rogalika z białej mąki (10 INR), po spożyciu którego żałuję, że nie zamówiłem całego pudła. To moje jedyne śniadanie (nie licząc wcześniej pochłoniętej pomarańczy).
Od przygodnych „przyjaciół” dowiaduję się, iż w okolicy znajduje się słynna świątynia małp, której patronuje Durga – żona Sziwy. Uwalniam się od natrętów i zasięgawszy po drodze języka udaje mi się dotrzeć do celu. Oto jestem! …. zawiedziony … ! Ani jednej małpy, a świątynie mimo, iż pochodzą z XVIII wieku nie wydały się godne odwiedzin.

Po orzeźwiającym lassi wracam brzegiem Gangesu do mego ashramu – czas na małą drzemkę przed podróżą do Sarnath. To mała miejscowość oddalona ok. 10 km od Varanasi stanowiąca jedno z najważniejszych miejsc buddyzmu. Tu właśnie po doznaniu oświecenia wygłosił swoje pierwsze kazanie Budda. Poza upamiętniającą to wydarzenie stupą jest tu kilka innych towarzyszących jej klasztorów, muzeum archeologiczne i mały ogród zoologiczny … wszak Sarnath oznacza „park jeleni”. Riksiarz, który mnie tu wiózł prawie dwie godziny – czeka dwie kolejne – aby zabrać mnie z powrotem, a to wszystko za całe 50 INR. Chciał co prawda 100, ale nie oponował, kiedy zaproponowałem połowę stawki – widocznie i tak była atrakcyjna. Posilony - jeszcze w Sarnath – pysznym kurczakiem z warzywami za 70 INR wracam w półsiedzącej pozycji do Varanasi. Na dłuższe trasy riksza rowerowa nie jest dobrym pomysłem.

Podczas wieczornego spaceru po egzotycznie barwnym targowisku otrzymuję nawet dwie propozycje zakupu marihuany, ale nieśmiało rezygnuję i wracam do pokoju. Podobnie jak wczoraj zamierzam zjeść kolację „na mieście”. Kupuję jednak tylko pomarańcze i pół paczki chleba tostowego z nadzieją spożycia go z „gorącym kubkiem”. Nie ma prądu. Jem chleb z pomarańczą.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
dagar
Darek Grabowski
zwiedził 7.5% świata (15 państw)
Zasoby: 334 wpisy334 16 komentarzy16 5669 zdjęć5669 3 pliki multimedialne3
 
Moje podróżewięcej
26.03.2023 - 06.04.2023
 
 
02.02.2018 - 09.03.2018