Geoblog.pl    dagar    Podróże    BIRMA 2018 (+ Tajlandia)    „POŻEGNANIE Z RANGUNEM”
Zwiń mapę
2018
02
mar

„POŻEGNANIE Z RANGUNEM”

 
Birma
Birma, Yangon
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 13220 km
 
Yangon - 4.30. Najgorsza pora z możliwych. Co teraz? Zostać na dworcu? Poszukać jednak hotelu w okolicy? Jechać do centrum? Opcja trzecia wydaje się najrozsądniejsza. Niestety trza wyskoczyć z 10 kawałków na taxi. Przejażdżka Rangunem nocą – czysta przyjemność.

Zatrzymuję drivera przy pagodzie Sule i cieszę się chwilą sam na sam z budowlą. Nieopodal jest otwarta restauracja. Okazuje się, że indyjska. Z wielką radością zamawiam chapati + jajko smażone. Całość kosztuje raptem 1400 K, a smakuje rewelacyjnie. Obsługa knajpy jakaś markotna, więc wracam pod Sule Paya i godzinę obserwuję ćwiczących o poranku w parku „sportowców”. Kiedy gaśnie nocna iluminacja pagody i ratusza – ruszam na poszukiwanie hotelu. Jest już 6.30, ale sporo przybytków jeszcze zamknięta. Dwa pierwsze nie mają licencji na foreigners. W Space Boutique Hostel jest wolny pokój za 15 USD, ale bez okna i łazienki. W recepcji zostawiam jednak plecak i teraz na pełnym luziku penetruję okolicę.

Vis-a-vis - duży Polo Guest House. Wielki pokój z oknem (12 USD) bardzo mi pasuje, ale nie mają Wi-Fi. Niedaleko natomiast jest Sunflower Hotel – trochę wyższa klasa. Mają jednak opcję budżetową – pokoje bez łazienki i śniadania kosztują 20 USD. Ten, który mi pokazano (na 5 piętrze … niestety bez windy) urzekł rozmiarem, charakterem i widokiem na downtown. I nie jest nawet różowy, acz w odcieniu kojącego, chłodnego błękitu. Net też działa nienagannie. To najprzyjemniejszy pokój w mojej dotychczasowej podróży. Z 3-ech natrysków i tyluż samo toalet korzystam na przemian z jedynym sąsiadem na piętrze, a suszarka do ubrań prowokuje wielkie pranie. Czas najwyższy. Ostatnie czyste ciuchy mam akurat na sobie. Blokuję odpływ natrysku koszulką i mam wielką tarę do prania na podłodze łazienki. Godzinę zajmuje mi doprowadzenie do ładu garderoby … i siebie. Po rozsunięciu okien balustrada też robi za suszarkę. Moje hotelowe okno idealnie wpisuje się teraz w otoczenie dzielnicy.

Nie mam dziś w planach żadnych zabytków. Zamierzam powłóczyć się po mieście. Zaczynam od eksploracji uliczek downtown west, na którym mieszkam. Co by nie powtarzać się zbytnio przemierzam po kolei większość równoległych do siebie przecznic z uroczymi pokolonialnymi kamieniczkami. To esencja charakteru tego miasta. Sądzę, iż Yangon jest najbardziej klimatyczną stolicą wszystkich odwiedzonych dotąd krajów Azji. No może na równi z Kathmandu. Niestety – z niewiadomych przyczyn – zamknięty jest Bogyoke Aung San Market. Inne zresztą też, a w wielkim klimatyzowanym centrum handlowym ze znanymi światowymi markami na próżno szukać niezbędnej pamiątki z każdej azjatyckiej podróży – drewnianej maski. Rozglądałem się za takową wszędzie, ale na downtown totalnie brak sklepów z pamiątkami. Z drobnymi jeno zakupami i posilony rewelacyjnym chicken curry (3000 K) w kolejnej Indian Restaurant wracam do pokoju na sjestę. Po drodze zaliczam jeszcze fryzjera - 2000 K.

Po 16.00 ruszam na dworzec kolejowy. Chcę się przejechać słynną Circle Line wokół miasta. Ponoć całą trasę pociąg pokonuje w 3 godziny, ale zamierzam dotrzeć tylko do Shwedagon Paya – może tam uda mi się znaleźć upragnioną maskę. Zaczynam żałować, że nie kupiłem tej stargowanej do 15000 K w Mandalay.

Zakupiony bezpośrednio na peronie 7-mym bilet na pociąg kosztuje 200 K. Odjazd punkt 17.00. Po pół godzinie jazdy wysiadam na którejś z kolei stacji i zmierzam pieszo w kierunku pagody okrążając zamknięty już Peoples Park. Trochę szkoda, bo jest z niego fajny widok na świątynię. Tym razem przeglądam dokładnie zawartość wszystkich sklepików w dwóch pasażach na schodach prowadzących do Shwedagon. Są tu wszelkiej maści figurki Buddy, w złocie, srebrze, lace i drewnie, ale maski żadnej. Nie jest dobrze. Skończyły mi się pomysły na upragniony zakup.

Wracam do Sule Paya ze znanego już wcześniej przystanku linii 36. Nabywam dwie bułeczki z kurczakiem i maszeruję niepocieszony do pokoju. Jeszcze tylko wieczorny obchód dzielnicy z buteleczką Myanmar Beer, pożegnanie z ulubionymi miejscami, nastawiony na 7.30 budzik i sen sprawiedliwego. Żałuję, że wydarzenia ostatnich dni nie pozwoliły zostać w Yangon przynajmniej jeden dzień dłużej.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (69)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
dagar
Darek Grabowski
zwiedził 7.5% świata (15 państw)
Zasoby: 334 wpisy334 16 komentarzy16 5669 zdjęć5669 3 pliki multimedialne3
 
Moje podróżewięcej
26.03.2023 - 06.04.2023
 
 
02.02.2018 - 09.03.2018