Geoblog.pl    dagar    Podróże    BIRMA 2018 (+ Tajlandia)    "CZTERY STOLICE"
Zwiń mapę
2018
20
lut

"CZTERY STOLICE"

 
Birma
Birma, Mandalay
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 12039 km
 
Trochę napięty jest dzisiejszy plan. Podstawę stanowią dawne stolice Birmy. Zaczynam od rejsu do Mingun. Do przystani promowej dowozi mnie załatwiony przez obsługę hotelową młokos (3000 K). Bilet powrotny na statek kosztuje 5000 K. Start o 9.00. Jest nas na pokładzie raptem 13-cioro. Godzinę później – po przyjemnej, acz chłodnej podróży – wychodzimy na nabrzeże Mingun (wstęp 5000 K). Tu za taxi robią bryczki ciągnięte przez … woły. Niespecjalnie jest sens z nich korzystać, bowiem powrót jest dopiero o 12.30, a wszystkie atrakcje wioski są w zasięgu krótkiego pieszego spacerku. Rzecz jasna głównym obiektem jest Mingun Paya aspirująca niegdyś do największej pagody świata. Niestety nie została ukończona, a trzęsienie ziemi z 1838 roku spowodowało pęknięcia jej ceglanej podstawy.

Vis-a-vis znajdują się szczątki pół lwów pół smoków (Chinthe Ruins). Kawałek dalej Mingun Bell – brązowy, 90-tonowy dzwon, a bliżej końca wioski Hsinbyume Paya – otoczona olśniewającymi bielą, spiralnie zdobionymi tarasami.

Na wszystkie atrakcje starczyłoby raptem 1-1,5 godz., więc nadmiar czasu wykorzystuję na leżing nad Irawadi.
Reszta towarzystwa też się powoli zbiera i wszyscy przed czasem wchodzą na pokład. Brak tylko kapitana. Najwidoczniej gdzieś zaniemógł, bo ster przejmuje majtek i z 20-minutowym opóźnieniem wyruszamy w drogę powrotną. Jest błogo i wszyscy drzemią.

W porcie czekają już taksiarze. Tym razem nie opieram się propozycji podwózki do Sagaing. Cena 5000 K wydaje się rozsądna. Dorzucam jeszcze tylko dwa istotne punkty po drodze i jedziemy. O ile wcześniej miałem sympatycznych driverów, tak obecny to istne uosobienie uśmiechu i dobrego humoru. Fajny gostek. Jedzie powoli, rozsądnie i w końcu czuję się na tyle bezpiecznie, że mogę podziwiać miasto nie patrząc na drogę przede mną.

Pierwszy przystanek to kolejny klimatyczny drewniany klasztor Shwe In Bin Kyaung. Podobny do odwiedzonego wczoraj, ale nie ma tu turystów.

Teraz kolej na najświętsze sanktuarium Mandalay – Mahamuni Paya ze złotym posągiem Buddy nieustannie oklejanym dodatkowymi płatkami złota. Aby zbliżyć się doń trzeba przejść bramki bezpieczeństwa (zostawiwszy wcześniej plecak w skrytce). Miejsce jest wyjątkowo przesycone żarliwymi modłami, a proces okładania figury złotem transmitowany na kilku ekranach telewizyjnych. To ukłon w stronę kobiet, którym nie wolno przekroczyć umownej granicy.

Stąd ruszamy do Sagaing, które z mostu nad Irawadi jawi się jako wzgórze(a) usiane licznymi miejscami sakralnymi. Driver wysadza mnie pod schodami do Soon U Pon Nya Shin Paya. Czeka mnie (podobna do wczorajszej) wspinaczka na szczyt. Wcześniej jednak dobijamy kolejnego targu – za przejażdżkę po Inwa + do mostu U-Bein w Amarapurze + kurs do hotelu – pada stawka 6000 K. Ponownie jestem miło zaskoczony. Driver czeka – ja się wspinam. Oczywiście można dojechać na szczyt motorem, ale po drodze jest uroczo sielski klasztorek. Wg mnie zdecydowanie ciekawszy od komercyjnej świątyni na szczycie. Niestety nie odnalazłem grot Tilawkaguru :(

Inwa (Ava) – jedna z dawnych stolic - jawi się obecnie jako urocza wioska z licznymi ruinami świątyń. Shwezigon Paya (polecana przez LP) nie wzbudza jednak żadnych emocji. Takowe (wzmożone!) pojawiają się natomiast przy Maha Aungmye Bonzan – wielkim murowanym klasztorze z 1822 roku. To był mój priorytet w Inwa.

Na koniec odwiedzamy jeszcze drewniany Bagaya Kyaung – niestety już zamknięty, zaś uroczo położony w gaju palmowym.

Wskazując na zachodzące słońce driver ze szczerym uśmiechem stwierdza: „far, far” i dajemy w rurę. Klakson wspomaga nasz pośpiech. Słońce jest jednak nieubłagane i dopiero jakieś 15 min po jego zachodzie (+ po szaleńczej jeździe) docieramy do Amarapury z jej główną atrakcją: mostem U-Bein. Dziki tłum wraca właśnie ze spaceru i ciężko jest się tu poruszać. Po kilkudziesięciu metrach poddaję się. Łatwiej spaść z mostu niż go teraz zobaczyć. Na stwierdzenie, że może obejrzę tą atrakcję przynajmniej w świetle księżyca driver dostaje spazmatycznego ataku śmiechu. Uwielbiam go!

Dużo wolniej wracamy do hotelu. Przedmieścia Mandalay są znacznie ciekawsze niż jego centrum, w którym niewiele się o tej porze dzieje. Żegnam rozradowanego (a jakże!) gościa napiwkiem i wpadam do obskurnej knajpki obok na kolację. Taniutko i smacznie!

Jutro pomyślę czy ponownie odwiedzić Amarapurę.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (81)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
dagar
Darek Grabowski
zwiedził 7.5% świata (15 państw)
Zasoby: 334 wpisy334 16 komentarzy16 5669 zdjęć5669 3 pliki multimedialne3
 
Moje podróżewięcej
26.03.2023 - 06.04.2023
 
 
02.02.2018 - 09.03.2018