Geoblog.pl    dagar    Podróże    BIRMA 2018 (+ Tajlandia)    „CIEĆ RULEZ”
Zwiń mapę
2018
03
lut

„CIEĆ RULEZ”

 
Chiny
Chiny, Pekin
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 6938 km
 
W nocy czeka mnie 3,5 h tranzytowego letargu na nowym pekińskim lotnisku. O tej porze nie było szans obejrzeć je z zewnątrz, a pomimo świeżości wnętrze też na kolana nie rzuca. Duże – fakt, nowe - więc czyste, pomysłu i jakości leciutko zabrakło …

Priorytetem jest teraz znalezienie smoking room-u, jednak mimo tranzytu wszyscy musimy przejść kolejną obowiązkową kontrolę bezpieczeństwa. Tym razem tracę drogocenną zapalniczkę – bo niby po co mi takowa na lotnisku? I tak nie ma tu palarni! Nie jest dobrze, heh. Z opresji wybawia mnie lokalny cieć/klucznik w uniformie a'la Mao Tse Tung. Najwyraźniej jest uzbrojony w trzecie oko, wszak widząc jak miotam się w desperacji po totalnie pustym o tej porze obiekcie zagaduje z uśmiechem: „hello”. Na pytanie o smoking place dziadek uśmiecha się jeszcze szerzej i dyskretnym skinieniem głowy każe podążać za swoja niepozorną postacią. Daleko nie idziemy. Na wprost bramek security, pomiędzy zamkniętymi jeszcze butikami znajduje się wielka toaleta z natryskiem. To w tymże mieści się ponoć nieoficjalna palarnia. Chwila! ... przecież nie mam ognia! Spoko, spoko – mój przewodnik jest przygotowany na tak dramatyczną sytuację i z kieszonki portek wyciąga zapalniczkę. Elektroniczną! (zapewne made in China). Do tego uspokaja mnie oferując kolejną usługę: "stanie na zeksa". Full service! Czuję co się kroi. Gdy w błogim upojeniu wychodzę z natrysku/palarni dziadek z (nieznikającym) uśmiechem wskazuje paluszkiem na moją saszetkę. Czas zadośćuczynić za luksusową usługę. Niestety nie interesują go ani złotówki, ani tajskie baty, a z 10 USD nawet za tak wielką rozkosz nie wyskoczę. W sumie obaj jesteśmy stratni – cieć nie dostał napiwku, ja już raczej nie zdobędę więcej ognia ...

W Bangkoku lądujemy o czasie - 12.30 p.m. W kolejce do okienka z wizą poznaję polską parę. W Tajlandii są po raz pierwszy. Fajnie im. Po niemiłosiernie upragnionym papierosie na zewnątrz razem docieramy na stację kolejki City Line. Rozstajemy się na Makkasan i dalej jadę metrem do Khlong Toei, skąd po 20 min pieszo (tudzież bezbłędnie) docieram do zarezerwowanego przed wyjazdem Miggy Guest House.

Pokój na pięterku nie jest wielki, acz zaskakująco przyjemny. Mini łazienka też się przydaje. Cicho tu, co w odróżnieniu od ulubionego Station Hotel (tuż obok Hulamphong) wydaje się miłą odmianą. Jet leg daje w kość, choć udaje się jeno tylko ponad godzinkę zdrzemnąć. Drink z krupnioka kupionego w strefie wolnocłowej zamiast ostudzić emocje podgrzewa je jeno i wybieram się na krótki spacer po ulubionym mieście ... docierając pieszo aż do Hualamphong i z powrotem ... :)
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (7)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (4)
DODAJ KOMENTARZ
jowa31
jowa31 - 2018-02-27 18:57
niestety, z palarniami na lotniskach różnie bywa; aczkolwiek z rozrzewnieniem wspominam palarnię na lotnisku w Abu Dhabi, gdzie tworzyła się kolejka. Oprócz tego kobieta z obsługi co rusz kogoś z niej przepędzała, gdyż palarnię dla 4 osób zwykle zapełnialo z 7-8 osób
 
dagar
dagar - 2018-03-02 17:22
w Abu Dhabi nie trzeba czekać w kolejce do palarni - jest tam bar, w którym jara się do woli ;)
Odsyłam do mojej poprzedniej podróży ... :)
 
jowa31
jowa31 - 2018-03-05 12:30
Generalnie to w AD znalazłam 3 palarnie, oprócz tej z kolejkami i wymienionej przez Ciebie bodajże na 2 piętrze(3 poziomie) jest i trzecia na 2 poziomie.
Jednak są one dość oddalone, a nie zawsze ma się ochotę pokonywać tę odległość .
 
dagar
dagar - 2018-03-05 16:18
spoko, spoko
też stałem na głodzie w kolejce do pierwszej palarni, heh
 
 
dagar
Darek Grabowski
zwiedził 7.5% świata (15 państw)
Zasoby: 334 wpisy334 16 komentarzy16 5669 zdjęć5669 3 pliki multimedialne3
 
Moje podróżewięcej
26.03.2023 - 06.04.2023
 
 
02.02.2018 - 09.03.2018