Wysiadam tuż przed świątynią Pura Goa Lawah i uiściwszy opłatę za wstęp (tylko 10.000 IDR) zostawiam plecak przy stolikowym stanowisku kasjera. Nawiązując do ostatnich wydarzeń w Bangkoku pyta, czy aby nie mam w nim bomby. Wierzy jednak moim szczerym zapewnieniom o pacyfistycznym usposobieniu.
Świątynia sama w sobie nie jest jakoś szczególnie atrakcyjna, ale skalną grotę, przed którą stoi główny ołtarz, zamieszkują setki nietoperzy. To akurat imponujący widok.
Odbierając plecak zdradzam kraj pochodzenia i w rewanżu słyszę kilka polskich zwrotów: "dzień dobry", "dziękuję", "kupić", i oczywiste stwierdzenie, iż mamy podobną, tylko "odwróconą" flagę. O tutejszych poliglotach czytałem przed wyjazdem w necie, więc nie jestem specjalnie zaskoczony.
Po drugiej stronie ulicy znajduje się parking z kilkoma warungami. W najbliższym plaży zjadam za 15.000 IDR bakso z miską ryżu. W końcu fajowe ceny!