Nie zdążyłem wczoraj sprecyzować planów na dzisiejszy dzień. Pozostaje zatem plaża. Odrzucam jedyną ofertę snorkelingu za 100.000 IDR niezbyt przyjaźnie wyglądającego osiłka z zachrypniętym głosem ... i więcej podobnych nie otrzymuję ... . Łodzi wokół jest mnóstwo, turystów niewielu – w czym zatem problem? Zapewne większość z nich wykupiła rejsy poprzedniego dnia. Nie pozostaje mi nic innego jak spacer wzdłuż obu kierunków czarnego nabrzeża, drzemka w cieniu koron drzew, krótkie acz intensywne opalanie w samo południe. Jedyną większą atrakcję stanowi godzinny masaż, którego cenę - w pocie czoła - z 60 zbijam do 35 tys. Trochę bolesne to doświadczenie, ale samopoczucie tuż po zabiegu jest wyśmienite.
Mam spory dylemat. W okolicy jest parę miejsc wartych obejrzenia, jednak transportem publicznym ciężko się tam dostać. Indywidualna wycieczka objazdowa prywatnym autem to wydatek rzędu 400 – 500.000 IDR. Opcja budżetowa to wynajęcie skutera za 50.000 IDR na 12 godzin. Różnica diametralna, ale (wstyd się przyznać) nigdy nie jeździłem motorem + rzecz jasna nigdy w ruchu lewostronnym. Wieczorem proszę o pomoc moich gospodarzy. Mogę przynajmniej usiąść za kierownicą i poznać główne funkcje/przyciski wehikułu. Może być ciężko, ale postanawiam zaryzykować najem.
Z laptopem idę na piwo w stronę turystycznych knajp z Wi-Fi i po drodze wpadam na moją cwaną gospodynię. Poczuła pismo nosem i postanawia zarobić prowizję na wynajmie motoru. Kolejny raz jestem szczerze zawiedziony. Okazuje się, że nie można tu ufać nawet najbardziej pozornie przyjacielsko nastawionym ludziom. Każdy widzi w tobie jeno chodzący bankomat. Pech mojej gospodyni polegał na tym, iż akurat w punkcie, gdzie znajduje się rzeczony skuter byłem znacznie wcześniej i znam pierwotną cenę najmu. Tym razem musi obejść się smakiem. Mierne to pocieszenie, ale jednak. Zawód jednak pozostał …
Wieczór spędzam w „Randevous Bar & Restaurant” – niezbyt obleganym lokalu przy plaży. Net kiepściutki, ale obsługa miła. W ramach poczęstunku (rzekomego barmana-jubilata) przeurocza kelnerka serwuje kawałek tortu. Pewnie kolejna ściema. Chyba już nie potrafię ufać Indonezyjczykom.
Pierwszy „Bintang Beer” w ramach "happy hours" kosztuje 28.000 IDR, drugi już 35.000.