Od 5.00 już nie mogę spać, zresztą planowo pociąg ma dotrzeć do Hat Yai o 6.35. Niestety od kiedy wstałem turla się w ślimaczym tempie na każdym nasypie kolejowym. To prawdopodobnie skutki pory deszczowej i potencjalnych podmyć torów. Do celu docieramy z 3-godzinnym opóźnieniem. W stolikowej informacji turystycznej dowiaduję się, iż bezpośredni pociąg do Kuala Lumpur odjeżdża dopiero o 16.00, za to mój express - zredukowany do dwóch wagonów - jedzie dalej do Butterworth. Na szczęście w kasach nie ma kolejki i kupiwszy kolejny bilet (332 THB) na dalszą trasę wskakuję z powrotem do pociągu. Zegarek mi padł, więc na resztę dnia tracę rachubę czasu.