... z egzotycznego spaceru wśród nachalnych dziwek, śpiących gdzie popadnie bezdomnych i wyjątkowo aktywnych o tej porze szczurów z Chinatown wracam późną nocą. Właściwie nad tutejszym ranem. Trochę żałuję, że nie wziąłem aparatu - Pulitzer murowany!
Jet Leg jednak nadal działa - trudności z zaśnięciem odbijają się pobudką o 10.30. Godzinę później w kasie dworca Hualamphong kupuję bilet na "Special Express" do Hat Yai o 14.45. Właśnie za to lubię Azję najbardziej - nie trzeba tu nadgorliwie planować, tudzież rezerwować miejscówek - wystarczy przyjść na jakikolwiek dworzec, a zaraz znajdzie się transport w pożądanym kierunku. Kuszetka sypialna w 2 klasie kosztuje 850 THB. Sporo! Muszę wymienić kolejne 40 USD - tym razem po kursie 34,11 THB. Mam zatem trzy godziny do odjazdu, które spędzam na nudlowej zupce z kurczakiem (40 THB) w ulubionej knajpce, drobnych zakupach na drogę i mozolnym odtwarzaniu spisanej wczoraj relacji (AbiWord dał ciała nie zapisując pliku).
Pociąg (w większości pusty) rusza o czasie. Warunki luzackie: miękko, wygodnie, poduszeczki, klima. Czego chcieć więcej? ... no może czystszych okien, bo niewiele przez nie widać. Można zamówić posiłki w serwisie kolei, ale na każdej stacji wpadają miejscowi sprzedawcy wszelkich dóbr konsumpcyjnych. Większość czasu przedrzemuję. O 19.00 serwis rozkłada kuszetki. Jest świeża pościel i koc. Szkoda tylko, że mam miejscówkę "upper", więc bez okna. Jest szansa, że odeśpię zaległości.