Geoblog.pl    dagar    Podróże    INDIE + SRI LANKA 2008-2009    „WZGÓRZE DŻINÓW”
Zwiń mapę
2009
11
sty

„WZGÓRZE DŻINÓW”

 
Indie
Indie, Pālitāna
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 15789 km
 
Po przebudzeniu o 8.00 jakoś nie chce mi się wstawać. Przesypiam dodatkową godzinę, za to po wstaniu muszę narzucić szybsze tempo. Check-out mam o 17.00, a wieczorem zamierzam jeszcze dotrzeć do Ahmedabadu. Za 2 dychy docieram rikszą do dworca, gdzie autobus do Palitany zdaje się czekać tylko na mnie – rusza tuż po tym jak zajmuję miejsce (54 km, 32 INR, 1,5 h). Na miejscu postanawiam uzupełnić energię śniadaniem pod postacią długiego ciasta faworkowego w słonym wydaniu. Takie sobie, ale sól zatrzyma wodę w organizmie – poza tym kosztowało tylko 10 INR. Za kolejne 30 jadę ok. 15 min do bramy wejściowej wzgórza świątynnego. W Lonely Planet wyczytałem, że wymagany jest tu permit na aparat fotograficzny. Odnajduję kasę, ale kwota 40 INR okazuje się już nieaktualna i rzucam stówkę na stół. Teraz martwię się o moje skórzane buty Nike. Zegarek z takowym paskiem przezornie chowam do kieszeni. Przewodnik straszy, że wszelkie skórzane przedmioty są na terenie świątyń dżaińskich zakazane. W plecaku mam na wszelki wypadek zapasowe klapki z plastiku. Trochę przesady w tej ortodoksji – nikt wszak nie zwraca uwagi na moje buty. Nie zaopatrzyłem się w wodę butelkowaną. To chyba błąd, bo większość Indusów z takowymi podąża ku świątyniom na szczycie góry Shatrunjaya, wyniesionym 646 m n.p.m. Po drodze wypijam kilka kubków ofiarowanej mi wody kranowej licząc na zdrowie pielgrzymów korzystających z tego samego naczynia przede mną (nie są myte), i że ameba nie jest wyznawcą dżainizmu pielgrzymującą do świątyń.

Przede mną kolejne 3500 stopni wzdłuż 4-kilometrowej trasy. Schody okazują się jednak znacznie wygodniejsze niż te z Junagadh, a liczne tarasy pozwalają na częste chwile wytchnienia. Stopnie są też dużo niższe przez co wspinaczka nie przypomina trekkingu. Z kilkoma przerwami na papierosa, docieram na szczyt w półtorej godziny i z miejsca doznaję olśniewającego szoku. Zjawiskowość każdego z 9-ciu zespołów, z łącznie ponad 1000-em świątyń w bardzo różnej skali, rzuca na kolana nawet takiego agnostyka jak ja. Czas na definicję religii wyznawców, dzięki którym to miejsce powstało.

„Dżinizm naucza o przyjaźni ze wszystkimi żyjącymi istotami, a jego celem jest dobro całego wszechświata - a nie tylko ludzi. Filozofia Dżinizmu mocno kładzie nacisk na to, że zwierzęta i rośliny mają dusze; coś w rodzaju duszy mają także minerały, ogień, woda, powietrze ... Wszystkie obiekty zawierają życie i dlatego nie powinny być eksploatowane i wykorzystywane przez ludzkość, ale traktowane jak nasi życzliwi przyjaciele. Gwałt zadany istocie ludzkiej lub innym istotom jest gwałtem zadanym samemu sobie.
Dżinijska maksyma parasparopagraho jivanam (Dusze służą sobie wzajemnie) oferuje trwałą alternatywę do współczesnej formuły Darwina o "przeżywaniu najbardziej przystosowanych". Fundamentalna dżinijska zasada ahinsy, czyli niekrzywdzenia, obejmuje wszystkie formy życia. Dżinizm jest jedną z najstarszych żywych religii. Termin Dżina oznacza tyle co Zwycięzca. Zwycięzcy są zwani również Tirthankarami czyli tymi, którzy pomagają innym uwolnić się z cyklu narodzin i śmierci. Przyjmuje się powszechnie, że było dotychczas dwudziestu czterech Tirthankarów w obecnym cyklu kosmicznym. Dwudziestego czwartego Tirthankarę zazwyczaj nazywa się Mahavirą, czyli Wielkim Bohaterem. Urodził się on w 599 roku p.n.e. w rodzinie należącej do warstw rządzących w obecnym indyjskim stanie Bihar. W wieku lat trzydziestu porzucił dom i udał się na poszukiwanie prawdy. Po dwunastu latach prób i surowego trybu życia uzyskał Wszechwiedzę. W ciągu następnych trzydziestu lat liczba zwolenników jego nauk wzrosła do 50 tysięcy mniszek i mnichów, a ilość osób świeckich sprzyjających mu osiągnęła liczbę pół miliona. W wieku 72 lat Mahavira umarł osiągając nirwanę - upragniony stan wykraczający poza życie i śmierć.
Dżiniści nie uważają, że Mahavira był założycielem nowej religii. Według nich zebrał on jedynie nauki poprzednich Tirthankarów, a zwłaszcza Tirthankara o imieniu Parsva , żyjącego 250 lat wcześniej w Varanasi, w jedną całość.
Początkowo wyznawcy Dżinizmu żyli w dolinie Gangesu, jednakże w czasach króla Asioki (250 lat p. n. e.) migrowali w różne strony subkontynentu indyjskiego - na południe i na zachód do Radżastanu oraz Gudżaratu.
Dżiniści wierzą w to, że do osiągnięcia wyższych stanów osobistego rozwoju, czy oświecenia laikat musi przestrzegać tzw. pięciu małych przykazań (anuvratas). Przykazania, jakimi muszą się kierować mnisi i mniszki, są o wiele bardziej rygorystyczne niż anuvratas. Tych pięć zasad (mahavratas) to:
Ahimsa (niekrzywdzenie) - fundamentalne przykazanie, z którego wynikają wszystkie pozostałe. Osobom świeckim, w myśl tej zasady, nie wolno zabijać i w sposób zamierzony krzywdzić istot żywych. Dżiniści są wegetarianami, ale wielu z nich nie spożywa także innych produktów, w których żyją mikroskopijne organizmy - np. alkohol, figi, miód czy warzywa korzeniowe. Ahimsa zabrania im także wykonywania zawodów związanych z zabijaniem lub krzywdzeniem istot żywych.
Satya (mówienie prawdy) - nie należy nikogo krzywdzić mówieniem nieprawdy.
Asteya - nie brać tego, co nie zostało dane
Brahmacharyja (czystość płciowa) - osobom świeckim zabrania się swobody płciowej, a mnichów i mniszki obowiązuje celibat.
Aparigrapha (nieposiadanie) - osoby świeckie powinny ograniczyć posiadanie dóbr materialnych do niezbędnego minimum, a w stosunku do mnichów i mniszek jest stan nieposiadania czegokolwiek. Mnisi z sekty Digambarów nie posiadają nawet szat.
W co wierzą dżiniści?
Anekantavada (nie-jednostronność) - według tej zasady żaden pojedynczy opis zagadnienia nie zawiera całej prawdy. Przedmiot rozważań, czas, miejsce oraz warunki obserwacji wpływają na punkt widzenia - więc jakiekolwiek rozważania powinno się prowadzić z różnych punktów widzenia. Z takiej postawy do rzeczywistości wynika niedogmatyczne podejście Dżinistów do doktryn innych wyznań.
Loka (Wszechświat) - według Świętych Pism dżinijskich przestrzeń jest nieskończona, ale tylko jej skończona część jest zajęta przez coś, co nazywamy Wszechświatem. Wszystko co jest w nim jest wieczne jakkolwiek formy w jakich występują rzeczy mogą się zmieniać. Istoty ludzkie zamieszkują środek Wszechświata z niebami nad sobą i piekłami pod sobą. Dżiniści wierzą, że Wszechświat istnieje wiecznie - bez początku i końca.
Jiva (dusza) - dżiniści wierzą, że wszystkie żywe istoty mają duszę indywidualną (jiva), która okupuje ciało - konglomerat atomów. W chwili śmierci dusza opuszcza ciało i natychmiast rodzi się w innym. Osiągnięcie mokszy, czyli nirwany kończącej bezustanny cykl wcieleń jest celem każdego dżinisty.
Ajiva (nie - dusza) - wszystko we wszechświecie co jest bezrozumne - np. materia, czas, przestrzeń itp.
Karma - wszystkie dusze (jivas) są równe w potencjalnym dostępie do nieskończonej wiedzy, energii i szczęśliwości. Tym niemniej te wrodzone właściwości dusz są zmieniane przez karmę, rozumianą jako forma subtelnej materii, która wiąże się z duszą jako rezultat takich, a nie innych czynności ciała, mowy i umysłu. Taka skumulowana karma więzi duszę w cyklu narodzin i śmierci. Ilość i typy cząstek karmy związanej z duszą są zależne od rodzaju ciała w którym zamieszkuje dusza.
Moksza lub nirwana - (wieczne uwolnienie w wyniku oświecenia) - ostatecznym celem życia jest wyzwolenie duszy z cyklu narodzin i śmierci. Dokonuje się to poprzez wyciąganie całej wiążącej karmy aby zapobiec dalszej akumulacji. Aby to osiągnąć należy być istotą ludzką i prowadzić życie ascety według reguł dżinijskich. Gdy dusza osiągnie czysty, nie obciążony żadną karmą, stan wszechwiedzy wznosi się do szczytu wszechświata, gdzie istnieć będzie na zawsze. Taką duszę nazywa się Siddha - Doskonałe Istnienie.
Aby osiągnąć mokszę jest konieczne posiadanie trzech cech zwanych Trzema Klejnotami:
• Oświecony Światopogląd - wiara w zasadnicze wierzenia dżinijskie
• Oświecona Wiedza - wiedza na temat działania karmy i jej związków z duszą
• Oświecone Prowadzenie się - przestrzeganie Pięciu Przykazań .
Kanon dżinijski zawiera około sześćdziesięciu tekstów podzielonych na trzy grupy: Purvas (dwanaście ksiąg), Angas (dwanaście ksiąg) oraz Angabahyja (kanon pomocniczy). Oprócz wymienionego kanonu istnieją też obszerne komentarze napisane przez uczonych mnichów. Przykładem jest tu Tattvartha Sutra napisana w II wieku n. e.
Przez tysiąclecia społeczność dżinijska wniosła olbrzymi wkład w rozwój sztuki, polityki oraz filozofii w Indiach. Szczególnie widoczny jest wkład do architektury i rzeźby.
Mamy dwie główne grupy ascetów w dżinizmie: Śwetambarów oraz Digambarów. Śwetambarowie noszą trzyczęściowe białe szaty oraz zestaw misek żebraczych, miotełkę, kij oraz derkę (koc) do spania. Część z nich nosi jeszcze przepaskę na usta zapobiegającą przypadkowemu połknięciu owadów. Mnisi w sekcie Digambarów są zupełnie goli, ale noszą przy sobie miotełkę oraz tykwę z wodą do mycia się. Mniszki w tej sekcie noszą białe sari.
Obecnie na świecie jest około 7 milionów zwolenników Mahaviry, z czego 100 tysięcy żyje poza Indiami: w U.S.A., Afryce, Wielkiej Brytanii, Belgii, Południowo-Wschodniej Azji oraz Australii.”
Źródło: http://jerzybg.republika.pl/jainism.html

Właściwie tylko jeden zespół świątyń jest oblegany przez tłumy rozmodlonych wiernych. Nie podejmuję się opisać tego co się tu dzieje. To niemożliwe! … bo jak logicznie zinterpretować błagalne pokłony, załamywanie rąk, łzawe prośby, szaleńczy wzrok … a w kontrze: natchnione szepty, szlachetny spokój milczącego oblicza, kamienny wyraz twarzy. Różnorodność i autentyczność sposobów manifestowania wiary jest dla mnie szokiem. Jawi się jako totalne przeciwieństwo ułożonych przez współczesny, żądny władzy oraz opływania w luksus kler i obarczonych zainspirowaną przezeń rutyną zachowań wiernych religii chrześcijańskiej. W tejże wystarczy pójść (koniecznie w najlepszym futrze) do co bardziej popularnego kościoła (im więcej sąsiadów cię zobaczy – tym bardziej udana wizyta), wyspowiadać się (koniecznie dwa razy do roku! – nie ważne kiedy, ile i jakich grzechów popełniłeś), drżącą ręką dorzucić zaoszczędzone z trudem 10 zł do wyzyskującej bez cienia skrupułów łatwowierność tacy (mniej byłoby źle widziane) i – co chyba najważniejsze – urządzić wytrawne święta, których stopień wystawności zdaje się w opinii „wiernych” proporcjonalnie przekładać na skalę odpustu zupełnego i dostąpienia zbawienia ich dusz. Farsa.

Z udzielającej się także mojej osobie atmosfery miejsca wyrywa mnie pierwsza jak dotąd prośba o permit na aparat. Dane jest mi fotografowanie wszystkiego co dzieje się na zewnątrz – klimaty wnętrz świątyń mogę utrwalić jedynie w pamięci. Tak czynię. Wiekowy strażnik prowadzi mnie na dach jednej z nich. Zyskuję nowe spojrzenie na wyjątkowo zindywidualizowane obrządki. W każdej z obserwowanych „z góry” postaci czuję szczerość wyznania i adekwatną doń autentyczność zachowań. Rozmowa toczy się bez żadnego pośrednika między człowiekiem i wybranym przez niego bóstwem. Jak na niedzielę przystało jestem bliski mistycznej ekstazy. Chętnie spędziłbym tu cały dzień. Wkurzam się poganiającym czasem, który bezceremonialnie zmusza mnie do opuszczenia dachu świątyni, porzucenia kontemplacji otoczenia i odwiedzenia reszty zabytków. To ostatnie akurat mnie nie martwi. Uczcie duchowej nigdy nie mówię dość. Zwiedzam cały zespół i bogatszy o mnóstwo nowych przemyśleń ruszam w drogę powrotną.

Ok. 15.00 jestem w miejscu, w którym zacząłem tą – jak się okazało – duchową pielgrzymkę i zdezelowaną rikszą wracam na dworzec, z którego pół godziny później odjeżdża bus do Bhavnagar. O 17.00 jestem na miejscu, a po kolejnych 10 minutach – spędzonych w rikszy – w hotelu. Powinienem już opuścić pokój, więc błyskawicznie zbieram manatki i kolejną rikszą dojeżdżam do dworca. Autobus do Ahmedabadu mam za pół godziny. Kupuję bilet (170 km, 91 INR, 4 h). Pochłaniam też talerz ryżu zagryzając dwoma samosami. Podróż o dziwo upływa szybko i mijając rozległe centra komercyjne z mega marketami zatopionymi wśród różnokolorowych neonów wysiadam na znajomym dworcu. Stąd zabiera mnie anglojęzyczny riksiarz za 20 INR dowożąc przed drzwi „Prince Hotel”. Mały pokoik w zatłoczonym hotelu kosztuje 250 INR, ale kusi mnie perspektywa zażycia ponownie gorącego natrysku (w godzinach przedpołudniowych jednakże). Przed TV spisuję wrażenia ostatnich godzin. Czuję, że wspinaczkowy wysiłek i wegetariańska dieta uszczupliły trochę moją wagę. Nie mogę oprzeć się odwiedzeniu ulubionej knajpy z kurczakami.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (41)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
! Komentarze moga dodawać tylko zarejestrowani użytkownicy
 
dagar
Darek Grabowski
zwiedził 7.5% świata (15 państw)
Zasoby: 334 wpisy334 16 komentarzy16 5669 zdjęć5669 3 pliki multimedialne3
 
Moje podróżewięcej
26.03.2023 - 06.04.2023
 
 
02.02.2018 - 09.03.2018