Geoblog.pl    dagar    Podróże    INDIE + SRI LANKA 2008-2009    „SCHODY, SCHODY, SCHODY …”
Zwiń mapę
2009
08
sty

„SCHODY, SCHODY, SCHODY …”

 
Indie
Indie, Jūnāgadh
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 15474 km
 
Jest 7.00 rano. Poza mną na dworcu jest tylko jeden kierowca. Każe mi tu czekać, a sam idzie spać do swego autobusu. 10 minut przed 8.00 podjeżdża autokar do Junagadh, którego nazwa oznacza „Starą Twierdzę”. Muszę się cofnąć o całe 93 km (62 INR). Ok. 2,5 godz. później wysiadam na przeoczonym nocą przystanku. Dzięki uprzejmości szefów pomieszczenia bagażowego mogę zostawić tu plecak. Łapię rikszę do podnóża Girnar Hill o wysokości 1117 m n.p.m. (4 km, 20 min., 50 INR). Oba moje przewodniki podają różną ilość stopni do pokonania – od 4-ech do 10-ciu tysięcy. Jest leciutka różnica tym bardziej, że po pierwszym tysiącu uznaję zadanie za niemożliwe do wykonania, po drugim za nierealne, po trzecim pragnę już tylko osiągnąć chociaż połowę wysokości.

Kiedy docieram do kompleksu świątyń dżaińskich uznaję to za wystarczający sukces mojej kondycji. Najbardziej znaną jest XII wieczna świątynia Neminath z wizerunkiem 22-go Thirtankary wykonanym z czarnego marmuru. Miejsce jest niezwykle klimatyczne i odpoczywam tu od trudów wspinaczki. Honor nie pozwala mi się jednak poddać i ruszam w dalszą drogę po stromych kamiennych stopniach, przy każdej okazji podziwiając oddalający się widok odwiedzonych przed chwilą świątyń. Z każdym krokiem wydaje się jeszcze bardziej atrakcyjny i łapię się na tym, że wchodzę coraz wyżej … tyłem, nie potrafiąc oderwać wzroku od kompleksu. Niewielu tu ludzi, a większość podąża już trasą powrotną w dół. Pielgrzymi wspinają się wszak na szczyt o świcie. Posilam się pierwszym tego dnia energetycznym batonikiem. Tego mi było trza – skondensowanej dawki glukozy. Zastanawiam się jaki efekt przyniosą wypite dwa kubki tutejszej wody. Butelkowana mi się skończyła, a pragnienie ciągle doskwiera. W końcu osiągam pierwszy z wierzchołków szczytu wzgórza. Kawałek dalej znajduje się drugi – jeszcze wyższy. Widok celu prawie mnie uskrzydla i dziarsko pokonuję przełęcz dzielącą oba wierzchołki. Stając na najwyższym punkcie w Gujaracie czuję rozpierającą mnie dumę i … lekką zadyszkę w płucach. Gdziekolwiek nie spojrzeć widoki dodatkowo zapierają dech w piersi. Rozkładam się na leżącym na uboczu głazie poddając się błogiej kontemplacji okolicy, obsychając przy okazji z potu oblepiającego całe ciało. Mógłbym tak leżeć do zmierzchu. Wąską ścieżką można zejść na drugą stronę góry, jednak perspektywa ponownej wspinaczki na szczyt powstrzymuje mnie przed tym pomysłem. Cała trasa zajęła mi w sumie 2,5 godziny.

Czas na powrót, który mimo, iż znacznie łatwiejszy zajmuje godzinę i 15 minut. To dokładnie połowa czasu podejścia. Znów riksza, 20 km, kolejne 50 INR i o 15.40 ląduję na dworcu. Dokładnie za 15 min odjeżdża autobus do Diu (184 km, 113 INR, 4,5 h). Odbieram plecak, kupuję owoce i niefortunnie zajmuję miejsce przed trzema wracającymi z targu przekupkami o przeraźliwie zachrypłych głosach. Przekrzykują się na zmianę przez całą drogę do Somnath. Tam ich miejsce zajmuje dla odmiany koleś potrafiący chyba zabijać oddechem, mimo, że siedzi z tyłu. Z wymarzonej drzemki raczej nici. Ostatnie 15 min. trasy pokonuję w towarzystwie tylko dwóch pasażerów. Z nabrzeża widzę już światła Diu. Rewelka! Moje cierpienia zostają wynagrodzone romantycznym widokiem pięknie iluminowanej zabudowy wyspy.

Po krótkiej odprawie paszportowej przejeżdżamy niezbyt długi most łączący wyspę z lądem i o 20.10 wysiadam na dworcu niedaleko centrum miasteczka. Już za jego granicami zaczyna się strefa hotelarska. Zaglądam do kilku wyglądających na niedrogie guest-house-ów, ale wszędzie brak miejsc. Pieszo docieram do głównego placu miasteczka i bez specjalnych nadziei zaglądam do położonego w samym centrum, okazałego Super Silver Hotel. A jednak bingo! Wyjątkowo przyjemny pokój z czystą pościelą, TV i gorącą wodą w łazience to wydatek 300 INR. Nawet się nie zastanawiam nad decyzją. Pod gorącym natryskiem stoję tak długo, że łazienka zamienia się w saunę rzymską. Czas na posiłek godzien noclegu. W hotelu obok wabi mnie otwarta restauracja. Zamawiam chicken handi, ryż … no i oczywiście piwo Kingfisher – wszak Diu jest niezależnym od Gujaratu i pozostałych Indii dystryktem wchodzącym w skład terytorium związkowego Damman i Diu i nie obowiązuje tu prohibicja. Zostawiam 170 INR należności z sutym napiwkiem i udaję się na wieczorny spacer po najbliższej okolicy. Odwiedzam dwa nastrojowo iluminowane kościoły i fort.

Od XIV w. Diu było ważnym portem handlowym i bazą marynarki wojennej Egiptu (formalnie części Imperium osmańskiego), dzięki której kontrolowano północne wybrzeża Morza Arabskiego. Po odkryciu morskiej drogi do Indii – portem, a zarazem panowaniem nad tym akwenem, zainteresowali się Portugalczycy. Efektem tego były bitwy morskie jakie rozegrano w pierwszej dekadzie XVI w. Jedną z ważniejszych była bitwa morska pod Diu z 1509 r., w której flota portugalska rozgromiła połączone siły sułtana egipskiego, sułtana Gujaratu, oraz władcy Kalikatu. Po tej bitwie Portugalczycy panowali niepodzielnie na Morzu Arabskim, lecz jeszcze nie zajęli samego Diu. Ostatecznie przejęli wyspę w 1535 r. Zaraz po jej zajęciu zbudowali na wschodnim krańcu fort, wokół którego rozrosło się miasto. Diu stało się jednym z terytoriów wchodzących w skład Indii Portugalskich. Panowanie portugalskie zakończyło się 19 grudnia 1961 r., kiedy to w wyniku krótkotrwałej wojny indyjsko-portugalskiej, portugalskie posiadłości zostały przyłączone do Indii, choć cieszą się niezależną administracją.

Jest tu pięknie, czysto i sielsko, a spokój miasta zakłócają jedynie sfory psów. Bardzo przyjemna ta odmiana i czuję się jakbym wyjechał z Indii na wakacje. W miękkim łóżku zasypiam jak niemowlę.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (25)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
! Komentarze moga dodawać tylko zarejestrowani użytkownicy
 
dagar
Darek Grabowski
zwiedził 7.5% świata (15 państw)
Zasoby: 334 wpisy334 16 komentarzy16 5669 zdjęć5669 3 pliki multimedialne3
 
Moje podróżewięcej
26.03.2023 - 06.04.2023
 
 
02.02.2018 - 09.03.2018