Standardowa procedura: pobudka o 9.00, potem natrysk. Dziś zamierzam zwiedzić świątynię słońca w miejscowości Modhera ok. 100 km na północ od Ahmedabadu. Już przed wejściem do hotelu czeka na mnie transport do dworca autobusowego za 20 INR. Rozsądnie. Przed 11.00 odjeżdża stąd autobus do Mehasany (72 km, 58 INR, 2,5 h). Na miejscu w jedynej dworcowej knajpie nie ma żadnego wyboru. Czekając na bus do Modhery zamawiam dwa pierożki samosa z sosem pomidorowym za 10 INR. Jeden z kierowców wypytawszy o moje plany przedstawia mi swego kumpla – staruszka, który także jedzie w tym kierunku. Po 15 minutach mój milczący dziadek-anioł-stróż wskazuje właściwy autobus (29 km, 15 INR, 1 h). Ok. 14.30 przez nieuwagę wysiadam jakiś kilometr za wcześnie i jestem zmuszony wybulić 30 INR za rikszę, która dowozi mnie przed bramę zabytku. Wstęp kosztuje 100 INR. To akurat miła niespodzianka, szczególnie, że niewielu tu turystów.
Świątynia zbudowana w 1026 roku przez króla Bhimdewa I z dynastii Solanki poświęcona jest bogowi Słońca Surji, będąc jedną z trzech zachowanych świątyń tego boga. Zaprojektowano ją tak, aby w momencie zrównania dnia z nocą pierwsze promienie słońca padały wprost na posąg Surji. Składa się z trzech oddzielnych, acz ustawionych w jednej linii elementów: Surya Kund (dosłownie "Sadzawka Słońca" – dużych rozmiarów staw świątynny, służący wiernym do rytualnych ablucji, Sabha Mandap – "Sala Zgromadzeń", gdzie odbywały się ceremonie religijne i Guda Mandap – "Sala Posągu", w której niegdyś znajdował się wizerunek boga słońca. Miejsce to jawi się jako istna sielanka, a równie piękna jak architektura pogoda podsyca pasję fotografowania, której kontemplując budowlę ze wszystkich możliwych stron, poddaję się bez reszty. Efekt – jak się potem okaże – godzien jest włożonego weń wysiłku. Emocje wywołane obcowaniem z idealnym wg mnie pięknem domagają się kontynuacji.