Geoblog.pl    dagar    Podróże    INDIE + SRI LANKA 2008-2009    „ZAWIEDZIONE NADZIEJE”
Zwiń mapę
2008
22
gru

„ZAWIEDZIONE NADZIEJE”

 
Sri Lanka
Sri Lanka, Colombo
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 12047 km
 
Łomot na korytarzu wyrywa mnie ze snu o 7.30. Okazuje się, że to czekający w kolejce do łazienki ponaglają jakiegoś marudera. Też muszę swoje odstać. W recepcji płacę należność za kolejną noc i ruszam w stronę dzielnicy „Fort” w poszukiwaniu biura Srilankan Airlines.

Przekraczając jakąś niewidzialną granicę muszę się poddać dwóm kontrolom osobistym i wytłumaczyć po kiego groma się tu pcham. Siedziba linii lotniczych znajduje się bliźniaczych wieżach World Trade Center, więc mam chyba najlepszy pretekst aby tu wejść. Po dwóch kolejnych kontrolach strażniczka w głównym holu informuje mnie o zakazie fotografowania wnętrz budynku poza patio wejściowym, a i to tylko w odpowiednich ujęciach (koniecznie bez widoku obu wież). Postraszony odebraniem aparatu postępuję zgodnie z wytycznymi. W biurze linii lotniczych nie muszę czekać w kolejce co mnie bardzo cieszy. Jest tu mnóstwo stanowisk obsługi. Mniej pocieszające są natomiast pierwsze informacje o lotach. Niestety na jutro nie ma wolnych miejsc w żadnym samolocie. Na pojutrze też nie. Najbliższy wolny to 25 grudnia. Do tego jest o 7.30 rano więc do odprawy trzeba stawić się o 4.30 w nocy! Na nic moje słodkie oczy i stroskana mina. Full to full i koniec! Pretensję mam do swojej beztroski. Nie pomyślawszy, że to okres świąteczny sądziłem, że tak jak w Trivandrum kupię bilet z dnia na dzień. W Kandy mój hotel sąsiadował nawet z przedstawicielstwem Srilankan Airlines. Zły do bólu i zaopatrzony jednak w feralny bilet wychodzę z WTC kombinując co mam począć z dodatkowymi trzema dniami na wyspie. Po głębszym zastanowieniu wyliczam, że opóźnienie jest tylko 2-dniowe wszak noc poprzedzającą lot muszę spędzić na lotnisku. Pierwsza myśl to relaks na plaży w Hikkaduwie. Dziś jednak chcę zobaczyć atrakcje Colombo.

Póki co wychodzi mi to marnie. Przez godzinę idę wzdłuż nieciekawych murów, a że nie jadłem jeszcze śniadania złość we mnie wzbiera. W końcu trafiam do hinduskiej świątyni, którą mijałem wczoraj i zaczynam poznawać okolicę. Humor odzyskuję po śniadaniu. Trafiam na nadmorską promenadę. Tu rzecz jasna także trzeba iść odpowiednią stroną ulicy omijając liczne zasieki, blokady i patrole. Jako jedyny przechadzam się wzdłuż wielkiego trawnika Galle Face Green. Trochę to śmieszne bo nadmorska promenada jest raczej przyjemniejszym miejscem na przechadzkę. Oczywiście zostaję pouczony o zakazie robienia zdjęć, które mimo groźby ostrzału i tak robię (w ramach przekory). Wkraczając ponownie w teren zabudowań słyszę kolejne zakazy. Tu się akurat im nie dziwię. To dzielnica ambasad - obowiązkowo otoczonych obwarowaniami z worków z piaskiem. Mijam małą hinduską świątynię przylegającą do oryginalnego meczetu … i kończą mi się kupione wczoraj baterie. Nawet doby nie wytrzymały. W pobliskim centrum handlowym (oczywiście po przejściu rewizji) kupuję w końcu Energizer-y za 300 LKR oraz pocztówki do wysłania znajomym.

Kolejny cel to świątynia Gangaramaya. Szukając jej w dzielnicy willowej trochę błądzę, ale było warto. Jak dotąd to najciekawsze miejsce w stolicy. Świątynia, której główną kaplicę wypełnia potężna, fluoryzująca na pomarańczowo figura Buddy okazuje się inspirująco klimatyczna. Przy świątyni znajduje się muzeum przedmiotów ofiarowanych przez darczyńców. Na dziedzińcu rośnie święte drzewo Bo, obok którego posila się akurat uwiązany tu słoń. Wraca mi humor szczególnie, że niedaleko znajduje się kolejna urokliwa świątynia, którą zamierzałem odwiedzić.

Seema Malakaya zbudowana w XX wieku to właściwie trzy buddyjskie pawilony z ażurowymi ścianami na jeziorze Beira. Krótkim spacerem brzegiem jeziora docieram do przystanku, skąd wracam do Pettah. Mam wrażenie, że jadą tam wszystkie busy. Za 8 LKR i 10 min później jestem przed dworcem, a zaraz potem w hotelu. Przy odgłosach zgiełku miasta próbuję się zdrzemnąć. Nie ma szans. Kolejna kontrola w pokoju. Tym razem bez rewizji. Trochę to męczące się robi.

Wieczorem idę na zakupy, a że zamarzyła mi się papaja przemierzam pół dzielnicy … bezskutecznie zresztą. Szczęście, że poziomek mi się nie zachciało. Mimo, iż sklepikarze składają już swoje kramy tłok jest niemiłosierny. Trzeba przepychać się wśród tuk-tuków, busów i dwukołowych wózków. Nieliczni handlarze nie poddają się jeszcze, a swoją obecność i zalety oferowanego towaru obwieszczają przenikliwie desperackim krzykiem. Pokonując uliczne korki udaje mi się dotrzeć do największej atrakcji Pettah: malinowo-białego meczetu Jami-ul-Alfar z 1909 roku dzięki licznym wieżyczkom przypominający bajkowy pałac. Wstęp mają tylko mężczyźni, którzy mogą dokonać tu rytualnej ablucji. Zaraz potem posilam się pieczonym kurczakiem z ryżem za 220 LKR. W sumie ok., ale wolę curry. Po powrocie do hotelu wypisuję kupione dziś kartki do przyjaciół i uzupełniam dziennik. To ulga dla moich poobcieranych przez kilkukilometrowy spacer stóp.

Zostało mi tylko 600 LKR. Trochę drogo ten wypad na Sri Lankę kosztował. Pierwsze podsumowanie nie wypada dla wyspy korzystnie: ceny (także te za wstęp do zabytków) nieadekwatne do oferowanych atrakcji. Żarcie w normie, ale tylko w najtańszych, ulicznych knajpach. Hotele zawyżają cenę co najmniej dwukrotnie w stosunku do proponowanego komfortu. Drogie papierosy i piwo – wielki minus. Ze wszystkich azjatyckich krajów, które dotąd odwiedziłem, Sri Lanka plasuje się na miejscu ostatnim.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (37)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
! Komentarze moga dodawać tylko zarejestrowani użytkownicy
 
dagar
Darek Grabowski
zwiedził 7.5% świata (15 państw)
Zasoby: 334 wpisy334 16 komentarzy16 5669 zdjęć5669 3 pliki multimedialne3
 
Moje podróżewięcej
26.03.2023 - 06.04.2023
 
 
02.02.2018 - 09.03.2018