Geoblog.pl    dagar    Podróże    INDIE + SRI LANKA 2008-2009    "LWIA SKAŁA"
Zwiń mapę
2008
17
gru

"LWIA SKAŁA"

 
Sri Lanka
Sri Lanka, Sigiriya
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 11582 km
 
O 6.30 znowu budzi mnie deszcz. O tej porze nie ma sensu opuszczać łóżka dosypiam zatem do 8.00. U gospodyni zamawiam śniadanie i pakuję mój dobytek. Śniadanie gotowe. Smażone jajko (sztuk: 1), 4 postne tosty, dzbanek herbaty, mleko, masło i dżem płacę 270 LKR.

Jakby się lekko przejaśniało, a przynajmniej nie pada. Zamierzam zdobyć dziś „Lwią Skałę”. Ledwo zostawiam plecak w holu mego pensjonatu, a ponownie zaczyna padać. Wracam po sztormiak. Teraz leje jak z cebra. Przeczekuję gwałtowną nawałnicę w pobliskim sklepiku. Na szczęście nie trwa długo i ruszam w kierunku skały. Pod bramę wejściową podwożą mnie przygodnie spotkani Lankijczycy. Podobnie jak w Polonnaruwie obowiązuje tu bilet wstępu, który kupiłem w Anuradhapurze, więc strażnicy odcinają mi jeno kolejny kupon. Omijam wszelkich – mniej, bądź bardziej licencjonowanych – przewodników i docieram do podnóża 200 metrowej skały.

To ogromna bryła magmy – pozostałość po dawno wygasłym i zapadniętym wulkanie. Położona na względnie płaskiej wyżynie jest widoczna z odległości wielu kilometrów. Trochę mnie ta wspinaczka przeraża. W przewodniku napisano, że szczyt osiąga się w dwie godziny. Mi ostatecznie zajmuje to 30 min. Początkowo trasa wiedzie przez kilka płaskich tarasów połączonych kamiennymi schodami. Potem trzeba pokonać ciągi chybotliwych metalowych stopni zawieszonych w próżni i małych platform, gdzie można minąć się z innymi śmiałkami. Serce zdaje się wyrywać z piersi. Nie wiem czy z wysiłku, lęku wysokości czy towarzyszącym wspinaczce emocjom … szczególnie, kiedy widzę rachityczne mocowanie schodów w kamiennych ścianach. Po drodze mijam słynne naskalne malowidła, które liczący na suty napiwek tutejszy „kustosz” ochoczo (i zapewne wbrew zaleceniom archeologów) doświetla podnosząc zabezpieczające przed płowieniem fresków plandeki. Przedstawiają tzw. „niebiańskie dziewice” – prawdopodobnie damy dworu i królewskie nałożnice. Po krótkiej chwili docieram do „Mirror Wall”, gdzie dawni goście władcy twierdzy pozostawiali wyryte w marmurze pamiątkowe wpisy. Taka forma połączenia średniowiecznego graffiti z hyde parkiem, gdzie można było publicznie (i na wieki) skomentować piękno pałacu. Ogólnie rzecz biorąc - bez rewelacji; ledwo tą ścianę zauważyłem.

Następny poziom to nie mniej słynna jak cały pałac „Lwia Platforma” stanowiąca pośrednią bramę. Została skonstruowana w nieziemskiej scenerii: budzącej grozę lwiej paszczy, przez którą wchodziło się do wyższych partii kompleksu. Do dziś zachowały się jeno łapy bestii uzbrojone w potężne pazury i tak budzące respekt dla twórców budowli. Dalej są już tylko metalowe stopnie, które należy pokonać we względnej ciszy. Na skale zadomowiły się roje szerszeni, które w niedalekiej przeszłości przyczyniły się do tragedii, kiedy rozjuszone przez dzieci przypuściły atak na uwięzionych na schodach turystów. Spowity magiczną mgłą szczyt osiągam szczęśliwy w dwójnasób: nie zjadły mnie szerszenie i nie padłem na zawał serca. Widoki są rewelacyjne, a nastrój tajemniczości i grozy potęguje pogoda. Pierwszy raz cieszę się, że nie ma słońca. Cieszę się też, że nie pada. Okrążywszy ruiny na wzgórzu pogrążam się w lekturze ciekawej historii króla Kassapy – bohatera i wizjonera zarazem.

„W drugiej połowie V wieku na Cejlonie panował król Dhatusen. Władca miał dwóch synów - Mogallana i Kassapę. Tron po ojcu miał objąć starszy Mogallan, ale (młodszy i z nieprawego łoża) Kassapa nie zamierzał ustąpić. W roku 477 dokonał przewrotu pałacowego, uwięził, a następnie zamordował ojca (podobno stary król został żywcem zakopany w ziemi, gdyż nie chciał wyjawić miejsca ukrycia swych skarbów), ale Mogallan mu się wymknął i na czele garstki zwolenników zbiegł do Indii. Kassapa został królem, ale nie opuszczał go strach przed zemstą przyrodniego brata. Dlatego postanowił zbudować Pałac Kubery – boga zamożności – na szczycie wybitnej skały położonej w centrum wyspy, w pobliżu jeziora Mineria. Ogromnym wysiłkiem wzniesiono na szczycie pałac i przemyślny system fortyfikacji. Fosy zostały tak skonstruowane, aby na wypadek ataku wroga można było zatopić cały obszar między nimi. By strażnicy twierdzy nie zasypiali podczas warty, ich posterunki umieszczono w takich punktach, że przy najmniejszej stracie czujności spadali w przepaść, tracąc życie. Wykuto zbiorniki na wodę i spichlerze na żywność, aby można było przetrzymać nawet kilkumiesięczne oblężenie. Jedyną drogę na szczyt stanowiły wąskie schodki wykute w skale. Mogallan długo zbierał siły, ale wreszcie, w roku 495, a więc po osiemnastu latach panowania Kassapy, na czele wielkiej armii wylądował na wyspie i zaatakował. Uzurpator nie czekał jednak na brata w twierdzy, lecz na czele swej armii wyszedł mu naprzeciw. Podczas bitwy słoń, którego Kassapa dosiadał przestraszył się i wykonał zwrot, a za nim ruszyło wojsko sądząc, że to znak do odwrotu. Król pozostał na polu bitwy sam i w obliczu przeważających sił wroga – chcąc uniknąć niewoli – popełnił samobójstwo podcinając sobie gardło własnym sztyletem.”

Powoli zaczynają pojawiać coraz to nowi turyści. Czas pożegnać siedzibę tyrana-paranoika i wizjonera zarazem. Zejście jest rzecz jasna łatwiejsze, mimo to pot, którym jestem zlany w oparach mgły nie wysycha. Wieje zimny wiatr i muszę owinąć się dwoma parami lunghów stanowiących ochronę przed zimnem. Wracam do hotelu, żegnam z moją gospodynią i pół godziny czekam na bus do Dambulli.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (13)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
! Komentarze moga dodawać tylko zarejestrowani użytkownicy
 
dagar
Darek Grabowski
zwiedził 7.5% świata (15 państw)
Zasoby: 334 wpisy334 16 komentarzy16 5669 zdjęć5669 3 pliki multimedialne3
 
Moje podróżewięcej
26.03.2023 - 06.04.2023
 
 
02.02.2018 - 09.03.2018