Później okazuje się iż radość moja przedwczesna była. 191-kilometrową trasę pociąg pokonuje w 7 godzin! … choć zapewniano mnie, że podróż zajmie góra 4-5! Na szczęście, podobnie jak w Indiach, z głodu się w pociągu nie umrze. Zjadam pszenny placek za 50 LKR, który popijam kawą za 20 LKR, a w ramach deseru całość przegryzam jabłkiem (20 LKR) i pomarańczą (30 LKR). Dłużyznę podróży zdecydowanie uprzyjemniają widoki za oknem. Nie ma tłoku i mogę się nawet zdrzemnąć zajmując całą ławkę.
O 17.40 jestem w Anuradhapurze. Za 30 LKR riksiarz wiezie mnie do wybranego przez siebie hotelu. Bardzo-taki-sobie pokój kosztuje tu (wliczywszy zapewne prowizję kierowcy) 750 LKR! Ku zdumieniu właściciela i konsternacji drivera rezygnuję. Po drugiej stronie ulicy wynajmuję za 700 LKR dużo ładniejszy pokój w ośrodku położonym w pięknym parku. Skwapliwie korzystam z ciepłej wody w kranie. Hotelowe menu nie przekonuje mnie do kolacji na miejscu i ruszam w stronę centrum miasteczka. Za 140 LKR pochłaniam pyszne chicken curry. W pobliskim supermarkecie zaopatruję się w batoniki, wodę i piwo Lion (150 LKR). Wracam do mego ustronnego ośrodka i robię plany na jutrzejszy dzień.