Godzinne opóźnienie zmienia się w ponad 3 godziny i dopiero po 5.00 kołujemy na pas startowy. Wszyscy są totalnie zmęczeni więc boarding przebiegał w wyjątkowo sennej atmosferze. Większość pasażerów tuż po zajęciu miejsc nawet nie czekając na start samolotu momentalnie zasypia. Też próbuję, jednak potencjalny jakże zasłużony wypoczynek przerywa obsługa samolotu serwująca posiłki. W ciągu 6-ciogodzinnego, nadzwyczaj spokojnego lotu bez żadnych turbulencji udaje mi się kilka razy zdrzemnąć. Nawet nie martwię się czy opóźnienie wpłynie na mój kolejny lot. Tym razem miałem planowo 4 godziny na przesiadkę.
Mimo opieszałej obsługi na lotnisku w Moskwie oczywiście zdążyłem. Właściwie wsiadłem do samolotu jako ostatni, ale tylko przez fakt, iż uparłem się na zakup dwukrotnie tańszych niż w kraju papierosów. Problem polegał na tym, że w kilku sklepach chciano mi wydać resztę w rublach, a te raczej do niczego mi się nie przydadzą. Samolot do Warszawy jest zapełniony tylko w jednej trzeciej. Zmieniam miejsce i siedzę przy oknie. Kolejny gładki ponad półtoragodzinny lot i jestem na prawie pustym lotnisku w Warszawie. Dziś mają być rekordowe mrozy tej zimy, którą tak bardzo chciałem ominąć. Mój plecak wyjeżdża na taśmie jako jeden z pierwszych i po pierwszym w Polsce papierosie wracam taksówką do domu.