Do Delhi docieram ok. północy, łapię uczciwie wyglądającego moto-riksiarza i za 80 INR jadę z nim na New Delhi Station. Okazuje się, że jestem z drugiej, nieznanej mi jeszcze strony dworca. Nie problem to jednak – po przejściu kładki nad peronami jestem przed Main Bazaar … prawie w domu. Domem na tą noc będzie stacja. Posiliwszy się kurczakiem z ryżem (100 INR) odwiedzam dwa biura turystyczne. Najbliższy pociąg w kierunku Agry mam o 5.30 nad ranem, a bilet mogę kupić dopiero po 3.00. Lokuję się w jednym z kątów dworca przy wyjściu na perony na dużym plecaku, przykrywam się małym, otulam sztormiakiem i drzemię tak prawie godzinę dopóki nie budzą mnie siły porządkowe. Zamierzają myć posadzki. A miało być tak pięknie … Szczękając z zimna zębami kupuję więc bilet na pociąg (140 INR sleeper). Teraz mam już prawo wejść do poczekalni „Upper class”. Tam w komfortowych warunkach (czyt. w cieple) przedrzemuję między ławkami i innymi pasażerami do 5.00.