Geoblog.pl    dagar    Podróże    INDIE 2009-2010    „PIELGRZYMKA DWORCOWA”
Zwiń mapę
2009
17
gru

„PIELGRZYMKA DWORCOWA”

 
Indie
Indie, Haridwār
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 5673 km
 
Budzę się ok. 8.00, ale atrakcje wczorajszego wieczoru ciążą na moim organizmie. Zasypiam i wstaję o 10.30. Tuż przed 12.00 opuszczam hotel i motorikszą (25 INR) docieram do New Delhi Station, … a raczej do jej fragmentu. Okazuje się, że jest to tylko punkt wydawania formularzy na zakup biletów. Oczywiście znajduję tu „pomocną dłoń” w iście przewrotnym, hinduskim stylu. Jeden z „życzliwych” wręcza mi formularz i korzystając z drukowanego rozkładu jazdy pomaga mi go wypełnić, klepie po ramieniu twierdząc, że na I piętrze jest rezerwacja biletów dla obcokrajowców i życząc szczęśliwej podróży. Chwilę później podchodzi „życzliwy nr 2” (obserwujący mnie dotąd z oddali) wskazując drogę, gdzie powinienem się udać z wypełnionym drukiem. Podążam za nim przez całą drogę wysłuchując tylko jednego sloganu „first floor ticket reserwation” co ma mnie prawdopodobnie upewnić, że obrałem właściwy kierunek. Po pokonaniu sporego dystansu docieram oczywiście do „booking office” tyle, że … w prywatnym biurze podróży, gdzie mój „życzliwy przewodnik” zapewne zgarnie odpowiednią sumkę prowizji. W jednym nie kłamał. Rzeczywiście znajduje się na I piętrze! Taki proceder uprawia tutejsza mafia turystyczna. W podziękowaniu za niedźwiedzią przysługę posyłam parę niewybrednych słów memu „dobroczyńczy” i ruszam z powrotem w stronę jak mi się rzecz jasna wydaje - właściwego dworca. Po drodze zastanawiam się czy mój wspaniałomyślny riksiarz też miał udział w przekręcie odstawiając mnie w nieodpowiednie miejsce.

Ostatecznie docieram jednak do właściwej stacji i odnajduję biuro rezerwacji dla turystów … na I piętrze. Tym razem jest to właściwe piętro … we właściwym budynku. W „siedzonej” kolejce oczekuję na audiencję u jednego z szacownych kasjerów. Widząc ich zapał w podejściu do pracy – kilkakrotnie mam ochotę wyręczyć w tej udręce któregoś z nich co z pewnością momentalnie rozładowałoby kolejkę oczekujących. Kiedy doświadczam rzeczonego zaszczytu rozmowy ze znudzonym do bólu office’erem moja wymięta z nudów karteczka z rezerwacją okazuje się być przydatna co najwyżej w toalecie. Wszak tu są „porządne formularze”! I to na dużym formacie! Uzbrojony w odpowiedni format porządnego formularza raz jeszcze „siadam w kolejce” tylko po to, aby dowiedzieć się, że tu mogę zarezerwować bilet tylko z kilkudniowym wyprzedzeniem. Dzisiejsze rezerwacje prowadzone są przez kasy ogólne - tu skierowany za siebie kciuk na-wpół-śpiącej-królewny ma wskazać miejsce mego kolejnego celu dworcowej pielgrzymki – kasy na parterze stacji.

Tym razem pokornie czekam w zatłoczonej do bólu kolejce „stanej”. Pech chce, że dla odmiany jestem tu zbyt wcześnie (do odjazdu pociągu są ponad dwie godziny) i mam się zgłosić ponownie za minimum 30 min. Ręce opadają mi do kostek. Po części z głodu zapewne.

Czas postanawiam spożytkować na porządny posiłek. Jestem na znanej mi sprzed wielu lat dzielnicy Paharganj z jej sercem – Main Bazaar - i bez problemu znajduję jadłodajnię serwującą kurczaki. Zamawiam standardowy „rice and chicken” (70 INR). To pierwsza dziś udana transakcja – „curry w gębie”! :-)

Posilony wracam do kolejki. Po raz czwarty dzisiaj. Tym razem system działa. Niestety nie ma już tanich biletów … jak to już? – pytam – trzeba było przyjść wcześniej – słyszę w odpowiedzi …
Muszę kupić klasę „CC” (siedzące miejsce w klimatyzowanym wagonie) za 345 INR. Sporo, ale nie ma wyjścia. O 15.25 mój pociąg rusza do Haridwaru.

W komfortowych jak na indyjskie warunkach z zaledwie półgodzinnym opóźnieniem docieram na miejsce o 20.00. Tym razem staję się celem dla szajki riksiarzy rowerowych. Ponieważ w okolicy dworca jest mnóstwo hoteli rezygnuję z taxi i pieszo szukam noclegu. Jeden z driverów uparł się na prowizję od mego noclegu i śledzi mnie krok w krok, co robi się trochę uciążliwe. Pozbywam się go w końcu i trafiam do „Maan Hotel” (200 INR) w jednej z bocznych uliczek centrum. Pokój nie jest ciekawy, ale ze względu na ustronne położenie liczę na ciszę. O mojej naiwności przekonuję się począwszy od 4.00 nad ranem aż do świtu. Ruchu ulicznego – tak jak sądziłem – co prawda nie ma, za to tabuny znajomych właściciela drepczą schodami w górę i w dół przekrzykując się nawzajem. W przerwach pomiędzy kursami po schodach kibicują zawzięcie jakiejś drużynie sportowej przy wyjątkowo głośnej relacji telewizyjnej. Do 6.30 czekają mnie tylko krótkie drzemki. Dodatkowo zasypiania nie ułatwia przejmujące nocą zimno. Mam na sobie wszystkie ciepłe ubrania i podwójnie złożony polarowy pled.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (9)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
! Komentarze moga dodawać tylko zarejestrowani użytkownicy
 
dagar
Darek Grabowski
zwiedził 7.5% świata (15 państw)
Zasoby: 334 wpisy334 16 komentarzy16 5669 zdjęć5669 3 pliki multimedialne3
 
Moje podróżewięcej
26.03.2023 - 06.04.2023
 
 
02.02.2018 - 09.03.2018