W Amsterdamie lądujemy o 8.30. Mam zatem półtorej godziny na przesiadkę. Wystarcza to na dwa papierosy i dotarcie w drugi koniec lotniska. Lot do Warszawy zrealizowany jest precyzyjnie punktualnie. W samo południe jestem na Okęciu. Pojawia się nowy problem: brak zasięgu sieci telefonicznej. To prawdopodobnie efekt ostatnich wichur w Polsce. W końcu udaje mi się powiadomić rodzinę i znajomych o szczęśliwym powrocie do kraju.