Geoblog.pl    dagar    Podróże    TAJLANDIA + LAOS 2011    „TARGOWISKO (P)RÓŻNOŚCI”
Zwiń mapę
2011
17
gru

„TARGOWISKO (P)RÓŻNOŚCI”

 
Tajlandia
Tajlandia, Bangkok
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 15290 km
 
Jak na weekend przystało dziś postanawiam odwiedzić słynny weekendowy targ na północnych przedmieściach Bangkoku – Chatuchak. Ponoć to największe targowisko na świecie. Mimo drugiego krańca miasta nie ma problemu z dotarciem tam … metrem, którego stację mam przecież przed hotelem. Bilet kosztuje raptem 35 THB. W pół godziny osiągam cel wysiadając tuż przed jednym z wejść na teren targu. Mimo braku marketów udaje mi się kupić papierosy na jednym ze straganów. Cena jak w sklepie. Ponieważ na terenie Chatuchak nie można palić aplikuję sobie inhalację przed wejściem i zagłębiam się w świat wystawionych na sprzedaż dóbr różnorakich.

Co prawda targowisko podzielone jest na branżowe sektory jednak zasada ta nie jest respektowana rygorystycznie i w każdej alejce oferta jest wyjątkowo zróżnicowana. Ilość towaru, jego różnorodność i wielobarwność może przyprawić o atak oczopląsu. Wszelkie podróbki znanych marek odnajdują się zarówno w ubraniach, butach, bieliźnie, zegarkach, biżuterii, kosmetykach, antykach i mnóstwie innych produktów. A wszystko to uzupełnione zostaje straganami z egzotycznym jedzeniem, owocami, słodyczami, kwiatami i stoiskami pamiątkarskimi. Te ostatnie interesują mnie najbardziej i po niezbyt zażartym targu nabywam kilka drobnych prezentów dla znajomych. Podoba mi się jawność cen, które są przyczepione do towarów – dzięki temu powtarzane jak mantra podstawowe pytanie turystów „how much?” zostaje tu zredukowane do niezbędnego minimum. Z ananasem w ręku przemierzam początkowo główne ulice terenu z czasem zagłębiając się coraz bardziej w mroczne, wąskie ścieżki pomiędzy sklepikami. Klimacik jest cool, mimo iż wielkiego ruchu w handlu tu nie widać, a sprzedający wydają się być raczej znużeni całym interesem niespecjalnie zabiegając o względy klientów. Mi to akurat pasuje, tylko dziwi mnie ta apatia – wszak targ funkcjonuje tylko dwa dni w tygodniu. Po trzech godzinach przeciskania się w tłumie oglądających mam dość shoppingu i do hotelu wracam ponownie metrem. Specjalnego programu na dzisiejszy dzień już nie mam więc ucinam sobie krótką drzemkę.

Wieczorem idę jeszcze poszwędać się trochę, dokonać drobnych zakupów i spożyć kolację do Chinatown. Posiłek wybieram tak jak lubię – wskazując palcem gotowe danie. Ponownie jestem zachwycony smakiem, choć poza kurczakiem nie do końca potrafię zdefiniować składniki na talerzu. O zmierzchu, kiedy dzielnica wraz z kolejnymi iluminacjami nabiera egzotycznego kolorytu, wracam do pokoju. Nie bardzo chce mi się w nim siedzieć. Wpadam na pomysł przejażdżki Sky Train-em bez celu. Pomysł byłby lepszy, gdybym wpadł na niego parę godzin przed zmierzchem. Okna w pociągach są mocno przyciemnione i o tej porze niewiele z nich widać. Pomnik niepodległości jednak widziałem. Wracając do hotelu raz jeszcze wpadam na kurczaka z ryżem do knajpki przed Hualamphong.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (31)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
dagar
Darek Grabowski
zwiedził 7.5% świata (15 państw)
Zasoby: 334 wpisy334 16 komentarzy16 5669 zdjęć5669 3 pliki multimedialne3
 
Moje podróżewięcej
26.03.2023 - 06.04.2023
 
 
02.02.2018 - 09.03.2018