Geoblog.pl    dagar    Podróże    TAJLANDIA + LAOS 2011    „4 GODZINY W RAJU”
Zwiń mapę
2011
13
gru

„4 GODZINY W RAJU”

 
Tajlandia
Tajlandia, Ko Phi Phi
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 14537 km
 
Budzik w telefonie nie działa, za to mogę liczyć na aparat fotograficzny ... włącznie z 5-ciokrotną drzemką. Nic mi po tym bo sam obudziłem się o 6.20. Jak zwykle kolejna poranna toaleta i kolejne pakowanie. Trochę mnie to już nudzi. Nie ma wyjścia - o 7.25 melduję managerowi „resort-u“ gotowość do drogi. Razem ze mną czeka para Francuzów. Chwilę później pakujemy się na pick-up-a i zabierając po drodze jeszcze dwie osoby docieramy na przystań. Nie żeby wszystko jak po maśle poszło. Okazuje się, że rejs speed-boot-em nie obejmuje usług mojej agencji. Zaczynam się martwić. Telefoniczna konferencja obsługi promowej zapewne w moim biurem podróży skutkuje zmianą nazwy agencji na bilecie. Obchodzi mnie to tyle co zeszłoroczny śnieg - grunt, że 5 minut po 8.00 jestem na statku. Chociaż raz to ja opóźniłem planowy wyjazd. Zajmuję miejsce na rufie, gdzie podziwiając widoki opuszczanej właśnie wyspy można spokojnie zapalić.

Podróż zajmuje 1,5 godz. - to jedna z najprzyjemniejszych form komunikacji jakie zaliczyłem podczas tego wyjazdu. Tuż przed portem na Phi Phi transferujemy większość pasażerów bezpośrednio na prom płynący na Phuket. Chwilę potem staję na suchym lądzie wyspy, której bezsprzeczne piękno podziwiałem już kiedyś. Zostawiam plecak w przechowalni portowej (50 THB) i płacę kolejne 20 THB za wstęp na rajską wyspę. Wcale mi nie żal tej opłaty. Zanim jeszcze na dobre zszedłem na ląd wypstrykałem mnóstwo fotek. Zarówno port pełen barwnych łodzi jak i otaczające widoki powalają. Piękna pogoda zdaje się wydobywać w dwójnasób piękno okolicy. Mam do dyspozycji 4,5 godziny w raju. Spaceruję wzdłuż wschodniej plaży by chwilę późnej, po przejściu wyspy wszerz, dotrzeć na plażę zachodnią. Obie są równie wspaniałe.

Decyduję się na wypożyczenie kajaka (200 THB/pierwsza godzina), który ma posłużyć za środek transportu do Monkey Beach bogatej w przybrzeżne rafy. Zostawiam mały plecak w wypożyczalni, dostaję wodoodporny worek na moje saszetki (a przy okazji propozycję zakupu marihuany) i ruszam na spokojną zatokę. W życiu nie pływałem kajakiem po morzu! Trochę rzuca - może trzeba było nabyć tą trawę - zniósłbym to łagodniej. W 20 minut docieram do rzeczonej plaży, która z małpami zdaje się mieć niewiele wspólnego. Za to jest tu w miarę pusto i odludnie ... do czasu przybycia kilku łodzi ze snoorkellig-owiczami. Pstrykam kilka fot i wsiadam do kajaka. Po powrocie do wypożyczalni jestem mokry od pasa w dół. Sól zaczyna wychodzić na spodnie i sandały. W takim stanie przechadzam się krętymi uliczkami powstałego tu mini-miasteczka obfitującego w agencje turystyczne, stragany z pamiątkami i wszelkiego rodzaju knajpy. Jedną z nich wybieram na lunch, ... który okazuje się porażką mimo iż sam buszowałem po wszystkich garach. Trafiłem na jakieś niedogotowane wątróbki + ryż bez soli + (na szczęście) zielone strąki fasolki którymi ten ryż przegryzam. Całość z małą wodą mineralną kosztuje (ponownie na szczęście) 70 THB. Resztę czasu spędzam na targowaniu się o drobne suweniry i czytaniu książki na zachodniej plaży wśród chłonących słońce turystów.

Przed 14.00 odbieram plecak i wsiadam na "luxury-speed-boot" na Phuket. Rzeczywiście jest trochę bardziej wypasiony; siedzenia są wygodne, klima działa i serwują tu darmową herbatę. Większość czasu ponownie spędzam na rufie. Ok. 16.15 - czyli po dwóch godzinach - dobijamy do portu docelowego. Poza mną i jedną „panienką w skowronkach“ spieszącą się na samolot do Bangkoku nie ma tu farangów. Dziesiątki Japończyków (jak odgaduję po aparatach na ich szyjach) spiesznie zajmuje miejsca w kilkunastu mini-van-ach. Ja otrzymuję propozycję taxi do Patong Beach za 600 THB! Rączki opadają. Mój niedoszły driver proponuje mi kurs zbiorowym busem. Wsiadając do niego wraz z grupą 9-ciorga innych białasów nadal nie znam ceny. Kwestia wyjaśnia się po jakichś 45 minutach, kiedy zostaję wysadzony przed „PS2 Bungalow”. Sam sobie niedowierzając płacę 300 THB! Chrzanić to! Jestem wszak w najdroższej prowincji tego kraju. Sprawdzam kilka pobliskich hoteli: ceny od 800 do 1000 THB. Idę dalej i decyduję się ostatecznie na odrobinę luksusu w „Sawasdiee Guest House” za 800 THB. W takich warunkach jeszcze nie mieszkałem. Pokój jest duży, czysty, wyposażony w sprawną klimatyzację, telewizor i lodówkę zaopatrzoną w napoje, wodę i piwo. Mam nawet ciepłą wodę w łazience i dobry zasięg WI-FI. Płacę za jedną noc i ruszam na zwiad okolicy.

Wokół jest mnóstwo hoteli i pensjonatów o różnym standardzie. Z zamiarem zmiany noclegowni jutro znajduję dwa inne pokoje za 500 THB. Daleko im jednak do standardu, który obecnie mam. Żarcie w knajpach też raczej drogie - posilam się więc zupą w przydrożnym bufecie za 50 THB. Robię jeszcze zakupy w nieocenionym 7/11 i wracam rozgościć się w moich luksusach. Patong słynie z nocnego życia - jednak to czego doświadczyłem podczas wieczornego spaceru przeszło moje wszelkie wyobrażenia. Niezliczona ilość jaskrawo oświetlonych lokali: restauracji ze wszystkimi kuchniami świata, salonów masażu, beer-barów, dyskotek i klubów Go-Go powala. Główna ulica prostopadła do plaży usiana jest prawie wyłącznie rozrywkowymi lokalami, a roznegliżowane hostessy na siłę wciągają gości z ulicy. Jako samotny facet jestem dla nich łakomym kąskiem. Daję się w końcu namówić na beer-bar i zamawiam małe piwo za 100 THB. Jak na lokal nawet nie drogo. Zagaduje do mnie młoda dziewczyna siedząca przy stoliku obok z dwójką przyjaciół. Po chwili tworzymy już wspólną drużynę imprezową. Okazuje się, że młodociane towarzystwo studiuje medycynę w Bangkoku. Mają po 18 lat i są na krótkich wakacjach. Jutro wybierają się na Phi Phi. Strasznie mili ludzie. Zmieniamy bar i teraz siedzimy przed pieczarą tygrysią, na którą wystylizowano jedną z dyskotek. Robimy kilka wspólnych fotek i ostro po północny żegnamy się jak starzy znajomi. Oni idą jeszcze na disco - ja wracam tętniącym nocnym życiem Patogiem do hotelu.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (55)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
dagar
Darek Grabowski
zwiedził 7.5% świata (15 państw)
Zasoby: 334 wpisy334 16 komentarzy16 5669 zdjęć5669 3 pliki multimedialne3
 
Moje podróżewięcej
26.03.2023 - 06.04.2023
 
 
02.02.2018 - 09.03.2018