Geoblog.pl    dagar    Podróże    TAJLANDIA + LAOS 2011    „GOOD BYE LAO!”
Zwiń mapę
2011
08
gru

„GOOD BYE LAO!”

 
Tajlandia
Tajlandia, Ubon Ratchathani
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 12945 km
 
Dziś też nie muszę się specjalnie spieszyć. Autobus z Nakasang mam dopiero o 11.40 więc kontynuuję korespondencję mailową, zbieram się powoli i zwalniam domek. W recepcji czeka już kolejna tura głodnych wypoczynku backpackers-ów. Przystań jest co prawda o krok, za to nie ma żadnej łodzi. Po 15 min oczekiwania zaczynam się lekko irytować. Odsiecz nadchodzi w postaci dwojga dzieci kwiatów z dredami i zamglonymi oczami. Za wcześnie dziś wstali ... czy już są na haju ...? Dogadują się z prywatnym przewoźnikiem na kurs na drugą stronę rzeki za 30 000 LAK. Pytam czy mogę dołączyć do przeprawy. Mogę. Płacę swoją działkę 15 000 LAK i wespół ze sternikiem i jego pomocnikiem wszyscy próbujemy jak najprościej wyjawić zawiłości ceny przejazdu dwójce-nie-z-tej-ziemi. Nie mogą pojąć, że wartość przejazdu to nie wynajem całej łodzi, ale koszt jednostkowy od osoby i każde z nas musi zapłacić 15 kawałków. Po paru minutach dociera do nich ta zwalająca z nóg wiadomość i kolejne 10 minut próbują złożyć skomplikowaną kwotę 30 000 LAK wyciągając po tysiącu z wielu haftowanych torebek, plecaczków, kieszonek i woreczków, którymi są obwieszeni. Sukces!

Płyniemy raptem 12 min i przed biurem organizatora przejazdu jestem sporo przed czasem. Melduję swoją gotowość do drogi i ruszam na poszukiwanie śniadania. Zupę zjadam w sklepiku, w którym wymieniałem feralną 50-tkę baksów. To się nazywa bezczelność. I tak nie mam nic do stracenia - nawet jak mnie właścicielka pozna nie ma szans na żaden zwrot gotówki bo takowej nie posiadam, a ATM-ów tu przecież brak. Za ostatnie kipy kupuję 3 paczki fajek (po 6 000) i zostaje mi na pamiątkę 4 000 LAK.

Przed biurem stoi kilka busów mających rozwieźć podróżnych w odmiennych kierunkach. Zdecydowana większość jedzie stąd do Pakse, kilka osób do Phnom Penh, ktoś też do Wietnamu. Do Tajlandii jadę tylko ja. Zostaję zapakowany do ostatniego, największego van-a i o 11.50 ruszamy w trasę. Jest wygodnie i przyjemnie. W Pakse tracimy jakieś 20 min oczekując, aż ktoś odbierze czwórkę Niemców jadących do Savannakhet i dopiero potem lądujemy przed biurem organizatorów. Są zdziwieni moją destynacją i wskazują mi biuro o kilkadziesiąt metrów dalej, gdzie powinienem się udać. Żądam, aby kierowca poszedł tam ze mną. Okazuje się, że przed biurem kompletuje się właśnie van do granicy i zajmuję w nim bez żadnych problemów ostatnie miejsce. Kamień z serca. Teraz zastanawiam się czy uniknę rozmieniania ostatnich drobnych banknotów twardej waluty na jeszcze drobniejsze płacąc 1 USD za przekroczenie granicy po 16.00.

Po 45 minutach drogi przed biurem imigracyjnym wysiadamy o 15.50. Kolejki właściwie nie ma, więc odprawa przebiega sprawnie. Natchniony długowłosy koleś w kolejce przede mną nadgorliwie pyta czy aby nie powinien uiścić jakiejś dodatkowej opłaty. Zastanawiam się nad jego zdrowiem psychicznym. Laotańczycy na każdym kroku próbują wyciągnąć z turysty ile się da, więc i tym razem nie omieszkaliby upomnieć się o należność sami. To właśnie przez takich nadgorliwców rżną farangów bez skrupułów. 5 min przed 16.00 mam w paszporcie pieczątkę wyjazdową z Laosu. Jakoś nie żal mi opuszczać tego kraju. Za to Tajlandię witam z wielką przyjemnością. Zgodnie z przepisami dostaję bezpłatny stempel wjazdowy upoważniający do przebywania na terenie kraju do 15 dni. Zostało mi ich do odlotu raptem 12 więc jest luzik. Po drugiej stronie granicy czeka już bus, który przed 18.00 dowozi nas na dworzec w Ubon. Zanim z niego wysiadłem już miałem propozycję przesiadki na autokar do Bangkoku za 380 BHT o 18.20. Postanawiam skorzystać z okazji i po raz pierwszy podejmuję gotówkę z bankomatu. Wyciągam okrąglutkie 10 000 BHT, a sama operacja podjęcia kasy kosztuje mnie w przeliczeniu na naszą walutę 15 zł.

Teraz mogę opłacić kurs oraz kupić udko kurczaka i bułkę na drogę. Jadę w dość komfortowych warunkach, a o północy jak w pięknej bajce czeka mnie dodatkowa niespodzianka. Mój sąsiad znika pozostawiając zamiast zgubionego pantofelka wolne siedzenie z czego skwapliwie korzystam rozkładając się wygodnie. Postój na parkingu przed 7/11 uzupełnia niedobory pokarmu w moim organizmie. Konsumuję parówkę z bułką z tuńczykiem i drugą z czekoladą.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (5)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
dagar
Darek Grabowski
zwiedził 7.5% świata (15 państw)
Zasoby: 334 wpisy334 16 komentarzy16 5669 zdjęć5669 3 pliki multimedialne3
 
Moje podróżewięcej
26.03.2023 - 06.04.2023
 
 
02.02.2018 - 09.03.2018