Geoblog.pl    dagar    Podróże    TAJLANDIA + LAOS 2011    „PODRÓŻ DO WNĘTRZA ZIEMI“
Zwiń mapę
2011
28
lis

„PODRÓŻ DO WNĘTRZA ZIEMI“

 
Laos
Laos, Vang Vieng
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 11850 km
 
Dzień zaczynam od zupy w mojej knajpie. Kiepska. Ze względu na nocne hałasy postanawiam zmienić hotel. Kawałek dalej trafiam na wolne pokoje w „Babylon Guest Hause”. Widny i czysty pokoik z łazienką kosztuje tu 40 000 LAK. Właściciel pomaga mi też wynająć rower za 10 000 LAK. Ruszam na podbój okolicznych jaskiń.

Przejazd przez wiszący most na drugą stronę rzeki Nam Song kosztuje 6 000 LAK. Dalsza droga to usypisko z kamieni. Właściwie nie ma odcinka z gładką nawierzchnią. Zastanawiam się czy 7-kilometrowy odcinek nie łatwiej było pokonać pieszo. Może i tak, ale nie szybciej. Bez koszulki i bagażu na plecach jest przyjemniej. Mijam nieliczne wiejskie zabudowania i po paru kilometrach zbaczam z głównej drogi. Za wjazd do tutejszych grot trza zapłacić 10 000 LAK. Trochę mnie te ceny zaskakują, a kończy mi się waluta ... i woda. Dzielnie pokonuję ostatni zdatny do jazdy odcinek w głąb lasu i zostawiwszy rower przy jakiejś szopce ruszam dalej pieszo. Przede mną wznosi się kamienny wodospad. Jakieś pół godziny wspinam się na jego szczyt niemalże. Widoki cool, ale wolałbym zobaczyć jaskinie. Zejście zajmuje mi znacznie mniej czasu i wracam do głównej drogi.

W jednej z wiejskich zagród proszę o napełnienie butelki wodą. Dostaję taką wprost z lodówki stanowiącej właściwie jedyne elektryczne wyposażenie skromnej chaty. Będę jednak żył. Pierwszy raz goszczę w miejscowym domostwie. Gospodyni przygotowuje akurat strawę na palenisku wewnątrz jednego dostępnego pomieszczenia.

Niewiele dalej jest zjazd do mego celu: Phu Kham Cave. Przy punkcie kolejnej opłaty zostawiam rower i kolejne 10 000 LAK. Został mi już tylko 1000. Trzeba przejść przez podwórze wieśniaków, potem miedzami wokół ryżowych poletek i kilka strumyków w urokliwym zagajniku. Docieram do podnóża potężnej skały z małym zbiornikiem wodnym u jej stóp. Jedyna para turystów obmywa się właśnie po wyjściu z groty. Czas i na mnie. Zakładam moją czołówkę i wkraczam do wnętrza góry. Prowizoryczne schodki pokryte gliną są śliskie od kapiącej zewsząd wody. Wspinam się dalej nie zdając sobie sprawy jak długa i pokrętna jest ta otchłań. Po raz pierwszy mam okazję podziwiać wnętrze naturalnej jaskini ... w dodatku sam jak palec. Początkowo droga jest w miarę jednoznaczna - wiadomo w którym kierunku podążać. Po kilkunastu minutach trafiam na boczne korytarze. Jeden z nich jest ślepy, obieram zatem drugi kierunek i wkraczam w coraz większe przestrzenie prezentujące niesamowite formy naciekowe. Momentami przypomina to stwory z „Obcego“. Fascynacja otoczeniem pcha mnie dalej. Pokonuję kolejne stopnie, drabiny i prowizoryczne kładki z bambusa. Jest duszno. Moje ciało paruje czasem na tyle mocno, że przesłania obiektyw aparatu. Wszystko mam upaprane we wszechobecnej glinie. Wchodzę na kolejne, wyższe poziomy zastanawiając się czy ta droga dokądś - poza wnętrzem góry - prowadzi. Dopiero teraz uzmysławiam sobie, że zabrnąłem chyba trochę za daleko ... i że jak dotąd nie pomyślałem o drodze powrotnej. Zawracam i po chwili zaczynam się gubić w korytarzach. Robi się niewesoło. Myślę co będzie jak wyczerpią się baterie w latarce .... i czy ktoś jeszcze dziś tu wpadnie. Odnajduję w końcu większą komorę, którą rozpoznaję i usilnie koncentruję się na próbie odtworzenia kierunku z którego tu trafiłem. Mimo światła latarki ogarnia mnie całkowite zaćmienie. Czuję przypływ adrenaliny. Krok po kroku macając ściany obchodzę dwukrotnie całą komnatę nie potrafiąc znaleźć wyjścia. W końcu trafiam na drabinę prowadzącą w dół - to moje wybawienie! Pochłonięty podziwianiem formacji skalnych zapomniałem o niej zupełnie! Mimo nadal lekko drgających łydek nie jestem w stanie opisać ulgi jaką czuję. Dalsza droga jest już banalnie prosta, mimo to widząc w oddali światło dzienne czuję się w dwójnasób szczęśliwy. W życiu nie cieszyłem się tak ze słonecznego światła. Chłodna woda ze skalnej laguny otrzeźwia zmysły. Obmywam się w strumieniu z błota i resztek paniki solennie przyrzekając, że już nigdy nie wpakuję się w żadną podziemną dziurę bez przewodnika, albo chociaż nici Ariadny. Wracam po rower i tą samą kamienistą ścieżką do centrum Vang Vieng.

Dopiero wymieniając walutę otrząsam się z wrażeń jakich dane mi było doświadczyć. W pokoju myję raz jeszcze dokładnie sprawdzone właśnie w boju sandały „Keen” (polecam markę na tego typu ekstrema) i ruszam na obiado-kolację. Wybieram jedną z pustych knajp przy głównej ulicy. Przy zielonym curry z kurczakiem i ryżem (25 000 LAK) oglądam trzy odcinki „Przyjaciół“ - to rzeczywiście wciąga. W kwestii intensywności przeżyć Phu Kham zajmuje jak dotąd niekwestionowaną pozycję lidera.

Po wstępnym uzupełnieniu dziennika czas na net. W pokoju rwie mi się jednak nieustannie. Schodzę do recepcji. Tutejsza knajpa nie cieszy się specjalnie powodzeniem, więc wszystkie stoliki są wolne. Poza jednym. Napruty do nieprzytomności koleś próbuje ustawić sobie noc z dorównującą mu pod względem zawartości alkoholu we krwi panienką. Ponieważ nie odwzajemniłem jej żałosnego uśmiechu rzuca hasło: „wellcome gentlemans“. Potrzebuję kolejnego Lao Beer po które udaję się do sklepu obok. Okazuje się, że akurat leci relacja z wyborów Miss Lao - to może być dziś kolejne ekscytujące przeżycie - zostaję na TV. Właściciele sklepu organizują mi plastikowy zydelek i czuję się jak w tanim kinie. Niestety moja faworytka nie zdobywa uznania jury. Zaopatrzony w paczkę fajek i "Lao Beer" wracam skończyć dzisiejszą historię. Czuję, że z deszczu pod rynnę wpadłem. Punkt 22.00 obsługa zamyka hotel. Nici z wieczornego spaceru ... i kolacji. Chyba jednak daruję sobie słynny tubing w Vang Vieng i opuszczę rano miasteczko.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (28)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
dagar
Darek Grabowski
zwiedził 7.5% świata (15 państw)
Zasoby: 334 wpisy334 16 komentarzy16 5669 zdjęć5669 3 pliki multimedialne3
 
Moje podróżewięcej
26.03.2023 - 06.04.2023
 
 
02.02.2018 - 09.03.2018