Geoblog.pl    dagar    Podróże    TAJLANDIA + LAOS 2011    „THE FRIENDS”
Zwiń mapę
2011
27
lis

„THE FRIENDS”

 
Laos
Laos, Vang Vieng
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 11850 km
 
Decyzja podjęta - opuszczam Vientiane. Cel: Vang Vieng. Zastanawiam się tylko czy zdążę dotrzeć do dworca przed 10.30. Zbieram się błyskawicznie, stargowuję cenę tuk-tuka do 20 000 LAK i jestem tam 10 min przed czasem. Mam dwie propozycje mini-busowe za 60 000 odjazd o 11.00 i 50 000 odjazd zaraz. Ponoć jestem 10-tym brakującym ogniwem do kompletu. Wybieram drugą opcję. Punkt 10.30 odjeżdżam w towarzystwie czworga laotańskich współpasażerów. O dziwo po drodze dosiada się na krótki odcinek tylko jeden dziadek więc w taxi panuje luzik. Od połowy drogi zostaję w busie tylko ja i jedna panienka. Rozkładam się na tylnej kanapie, ale stan drogi nie pozwala zmrużyć oka. Większość trasy polega na omijaniu dziur, podskakiwaniu na wybojach i zjeżdżaniu na pobocze w celu ominięcia większych przeszkód i robót drogowych. A to przecież jedna z głównych tras w kraju - strach pomyśleć co będzie dalej. Niewygody podróży rekompensują z nawiązką krajobrazy za oknami.

O 14.45 jesteśmy na głównej ulicy sennego o tej porze Vang Vieng. Sondując ceny wchodzę do pierwszego lepszego guest-house-u - 50 000 LAK. Nie jest źle. Idę jednak dalej. W uliczce prostopadłej do rzeki zaczepia mnie właściciel „Johnny’s Guest House” proponując pokój za tą samą cenę. Wybieram ten na pięterku z oknem na sąsiednie dachy. Mam łazienkę z ciepłą wodą i rzekomym WI-FI, które co prawda dociera do pokoju, ale żadna strona się nie otwiera.

Od rana jadę na kupionej w trasie bagietce i wodzie - czas coś przekąsić. Kręcę się wokół licznych i pustych knajp poza posiłkami serwujących rozleniwionym turystom obowiązkowo stare odcinki serialu „Przyjaciele“ bądź zamiennie „Family Guy”. Wybieram pierwszą lepszą. Wielka micha zupy z kurczakiem kosztuje tu 18 000 LAK. Wpadam jeszcze po piwo (10 000 LAK), czekoladowe praliny (15 000 LAK!) i miejscowe papierosy (6 000 LAK). Wracam do hotelu i na tarasie przy recepcji korzystam z zasięgu netu. Przy jednym boksie wysłanym poduszkami trwa niezła libacja. Starszy farang jest napruty do nieprzytomności. Obsługa prawie wynosi go do pokoju. Jego laotański towarzysz nie ma siły aby wstać od stołu. Zaopatrzony z metalową misę, z której namiętnie korzysta wydalając ustnie nadmiar alkoholu i pozostałej treści żołądka zasypia na ławce. Teraz ster przejmują panie. Kolejną butelkę Johny Walker’a otwierają przesiadłszy się do innego stolika. Muza gra na całego. Wydaje się, że tylko w moim hotelu się coś dzieje. Reszta miasteczka czeka pewnie na wieczór. Wracam do pokoju uzupełnić dziennik.

Wieczorem wybieram się na krótki rekonesans wokół dzielnicy turystycznej. Knajpy zapełniły się już backpackers-ami. Jest gwarno. Na kolację funduję sobie bananowy pancake z nutellą. Resztę wieczoru spędzam w knajpie na tarasie mego hotelu gdzie mam dostęp do netu. Spać kładę się przed 22.00 nie wiedząc na co się porywam. Imprezy wokół dopiero nabierają mocy ... podobnie jak raczący się "Lao Beer" turyści. Okolica cichnie dopiero około północy.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (9)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
dagar
Darek Grabowski
zwiedził 7.5% świata (15 państw)
Zasoby: 334 wpisy334 16 komentarzy16 5669 zdjęć5669 3 pliki multimedialne3
 
Moje podróżewięcej
26.03.2023 - 06.04.2023
 
 
02.02.2018 - 09.03.2018