Geoblog.pl    dagar    Podróże    TAJLANDIA + LAOS 2011    „TAK”
Zwiń mapę
2011
21
lis

„TAK”

 
Tajlandia
Tajlandia, Udon Thani
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 11574 km
 
Kolejny leniwy dzień. Dziś moim celem jest jedynie dotarcie do Udon Thani i znalezienie noclegu na dwie kolejne noce. Tuż przed check-out-em opuszczam przyjazny pokój i w samo południe jestem na pobliskim dworcu klimatyzowanych autokarów. Najbliższy kurs do Udon Thani jest dopiero za 50 min. Bilet kosztuje podejrzanie tanio – 97 THB (rzecz jasna wcale mnie to nie martwi). Autokar spóźnia się co prawda 15 min, ale czasu mi wszak nie brakuje. W komfortowych warunkach docieram do celu o 15.00. Zamierzam pieszo dojść do polecanego przez przewodnik nieodległego „Queen Hotel”. Kilku tuk-tukarzy chce mnie tam nawet zawieźć. Przed popełnieniem faux pas ratuje mnie przygodnie zaczepiony sklepikarz twierdząc, że hotelu już jakiś czas nie ma, a jego miejsce zajął kompleks handlowy. Wskazuje mi jednocześnie hotel po drugiej stronie ulicy czyli vis-a-vis dworca. Pokój z łazienką, TV i wiatrakiem w „Sritrakarn Hotel” prowadzonym przez bardzo miłą damę kosztuje 250 THB. Oczywiście w cenie jest darmowy dostęp do WI-FI zabezpieczony bardzo złożonym hasłem: „123456789”. Na wyposażeniu hotelu jest też niemałe stadko gekonów. Ich punktem zbornym wydaje się być klatka schodowa. Po 16.00 robię rekonesansową przechadzkę wokół centrum. Całkiem tu przyjemnie, choć wszystkie miasta Isaan-u poza wielkością i nielicznymi indywidualnymi atrakcjami niczym się właściwie nie różnią. Wpadam na „ulicznego" kurczaka z ryżem (30 THB) robię zakupy w 7/11 na przeciwko hotelu i wracam do pokoju. Nie za wiele się dziś wydarzyło. Trochę zbyt szybkie tempo sobie narzuciłem chyba wcześniej i teraz muszę trochę przystopować. Nie chcę przeznaczać na Laos więcej niż 10 dni, a kolejną tajską wizę dostanę (prawdopodobnie) na granicy tylko na 15 dni. Dziś do wyjazdu pozostało mi ich jeszcze 27 więc czas na redukcję tempa szczególnie, że w najbliższej okolicy - poza planowaną na jutro wycieczką do wioski Ban Chiang - nie ma już nic co mogłoby mnie skusić do odwiedzenia. Prawdopodobnie ostatnim przystankiem w Tajlandii będzie Nong Khai + ewentualnie okolice.

Wieczorem postanawiam odwiedzić „Red Pub” z rzekomo ambitną muzą. Nie bardzo potrafię tam trafić, a pytani co chwilę miejscowi mieszają się w zeznaniach. W końcu zaczepiam dwie kobiety, które mimo, iż nie pochodzą z Udon za punkt honoru stawiają sobie doprowadzenie mnie do celu. Po drodze zaczyna się miła pogawędka. Wszyscy władamy angielskim w podobnym stopniu, więc rozumiemy się wyjątkowo dobrze. Po kilku nietrafionych próbach osiągamy cel. Dziewczyny niespecjalnie kręci ten klimat - poza tym są głodne - i tylko w szczytnym celu znalezienia lokalu odłożyły pierwszą potrzebę na później. Z żalem rozstaję się z nimi. W lokalu jednak brak obiecanych atrakcji i po małym piwie (100 THB!), wiedziony instynktem, kieruję się w stronę hotelu. Po kilkunastu minutach nie mogła mnie spotkać milsza niespodzianka tego wieczoru (!!!) ... Tak (…imię żeńskie) wraz z przyjaciółką Pun siedzą w mijanej właśnie ulicznej jadłodajni oczekując na zamówioną zupę. Przyłączam się do zamówienia i za chwilę otrzymujemy trzy miski, przy których kontynuujemy rozpoczętą wcześniej dyskusję. Pierwszy raz rozmawiam nie tylko o moim wieku, zawodzie, odwiedzonych w Tajlandii miejscach, ale też o Isaanie (skąd obie kumpele pochodzą) i o problemach mieszkańców tej krainy. Tak ma jutro wizytę u dentysty. Szuka też w Udon działki budowlanej. Nie ma jeszcze sprecyzowanego pomysłu, ale może otworzy tu jakiś skromny pensjonat. Czuję, że stać ją na realizację marzeń. Ewidentnie ma klasę i szlachetny wyraz twarzy - te przypadłości przydają się w biznesie. Pun jest znacznie bardziej oszczędna w relacjonowaniu swoich planów. Jest dużo młodsza (od nas obojga), ale siły buńczucznego charakteru można jej zazdrościć. Nad wyraz młoda (i równie cierpliwa) obsługa straganu w końcu zamyka kram. Wszyscy troje wiemy, że tym razem czas się pożegnać na dobre. Co prawda Tak zapisuje mi swój numer telefonu, ale wysłany dzień później SMS do niej nie dociera. Cóż .... w życiu piękne są tylko chwile!
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (3)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
dagar
Darek Grabowski
zwiedził 7.5% świata (15 państw)
Zasoby: 334 wpisy334 16 komentarzy16 5669 zdjęć5669 3 pliki multimedialne3
 
Moje podróżewięcej
26.03.2023 - 06.04.2023
 
 
02.02.2018 - 09.03.2018