Punkt 21.00 wysiadam na przystanku klimatyzowanych busów w Khon Kaen; tuż przy jednej z głównych ulic bogatej w hotele. Wybieram "Saen Sumran" - rzekomo najtańszy w mieście. Tanio też wygląda. Pokój z mini łazienką kosztuje tu 200 THB. Najbardziej podoba mi się pisuar ... bez syfonu - można się domyślić jak wygląda korzystanie z takowego udogodnienia. Jest tu WI-FI - jak się później okazuje płatne! Karta dostępu do 5-ciu godzin kosztuje 40 THB. Średnio jestem zachwycony tym przybytkiem, ale klamka zapadła - zostaję tu na noc. Po drugiej stronie ulicy mieści się wyglądający na drogi "Hotel Roma". W jego recepcji sprawdzam cennik i okazuje się, iż najtańsze pokoje to wydatek rzędu 230 THB! Poza tym WI-FI mają ponoć dostępne w olbrzymim lobby. Spróbuje się tam jutro przenieść.
Tymczasem posilony smażonym kurczakiem z ryżem na stoisku rozstawionym tuż przed 7/11 ruszam na spacer w kierunku nocnego targu. Dzieje się tu, ale jeszcze więcej się dzieje w okolicy Hotelu "Sofitel" otoczonym przez wszelkiej maści bary, dyskoteki i salony masażu. Jest wyjątkowo tłumnie i gwarnie, a bogata młodzież - wyjątkowo dobrze ubrana - czeka w długich kolejkach do mamiących barwnymi neonami i muzycznymi atrakcjami lokali dyskotekowych. Nic dziwnego - wszak dziś sobotni wieczór. Późno jest jednak, więc mimo kuszących atrakcji wracam do hotelu. W tutejszym lobby w postaci obłożonego białą glazurą korytarza wiodącego na wewnętrzny dziedziniec hotelu nadal siedzi dwóch pijanych farangów uwodzących młodą Tajkę, która nie odzywa się ani słowem. Może mową ciała się zaraz posłużą - wszystko mi jedno - byleby już skończyli te pijackie wywody - spać trza.