Ponownie nie muszę się dziś spieszyć. Rano wyskakuję tylko po kanapkę z kiełbaską (30 K), a po 11.00 opuszczam hotel. Pani Właścicielka postawiła jednak na swoim i sama odwołała moją rezerwację. Booking wysyła zapytanie, czy rzeczywiście zrezygnowałem – oczywiście że nie i uiściłem nawet pełną należność! Nie podoba mi się to kombinowanie. Na wszelki wypadek robię sobie selfie w pokoju jako dowód, że tu nocowałem.
Bilet na prom kosztuje raptem 60 K. Na pokładzie niewiele osób. Większość to turyści, którzy zapewne podobnie jak ja wybrali tą opcję budżetowej przejażdżki po zatoce. Najtańsze wycieczki jednodniowe zaczynają się od ok. 500.000,00 VND/80 zł – moja godzinna kosztowała tyle co obiad w knajpie – 9,60 zł.
O 13.00 dobijamy do brzegu. Poza kilkoma taksiarzami jest tylko jeden busik. Brak transportu lokalnego, więc wyjścia nie ma. Wraz z parą Czechów decydujemy się na tą opcję. Koszt przyzwoity – 50 K od łepka (ostatecznie driver nie miał wydać z 5 stów i wziął tylko 30 K). Droga przez środek wyspy wyjątkowo malownicza. Czesi zostają po drodze przy jaskiniach Trung Trang. Też bym je chętnie obejrzał, ale później może być problem z dotarciem do miasta.
Teraz jadę sam i o 14.00 melduję się w Private Balcony Hotel za 240 K/38,40 zł. Podobny do wczorajszego, duży pokój na 4-tym piętrze z dwoma podwójnymi łóżkami, balkonem z widokiem na morze i składanym krzesełkiem dla palaczy, TV, łazienką oraz śniadaniem – rewelka! Nawet winda jest. I podobnie jak wczoraj klima tylko chłodzi. Z tym widokiem też nie do końca jest malowniczo. Wietnamczycy to megalomani. Zasypali wielki kawał zatoki wyrwanej morzu i zaczynają jakąś potężną inwestycję.
Rezerwuję nocleg na dwa dni w Ninh Binh – Sierra Homestay w sumie za 85 zł. Na fotach wygląda przyzwoicie.
Pierwszy spacer po mieście kończy się wyjątkowo obfitym obiadem: chicken rice (60 K). Drugi, wieczorny: banana pancake-iem za 30 K. Przy jednej okrężnej ulicy w środku miasta aż trzy, podświetlone na różowo, lokale rozkoszy naliczyłem.
Zamawiam jeszcze telefonicznie u chorego właściciela hotelu transport na jutro do Ninh Binh (250 K) i wracam do pokoju. Trochę rwie się net. Mam nadzieję, że to przejściowa niedyspozycja.
Generalnie rozkosznie tu jest. Jutro – licząc na zapowiadaną lepszą pogodę – zamierzam zobaczyć tutejsze plaże.