W Warszawie jesteśmy o czasie (6.00 rano). I co z tego, skoro taśma z bagażami pozostaje nieruchoma? Nie tylko ja zaczynam się „leciutko irytować”. Mi do szczęścia jeno palarni trzeba, ale z tego co słyszę wokół - ludzie nie zdążą na zarezerwowane wcześniej środki transportu i dotrą do domów (w różnych częściach kraju) z co najmniej kilkugodzinnym opóźnieniem. Do PRL-u wróciłem …? Już szukam punktu reklamacji w celu zgłoszenia zagubienia bagażu i żądania dostarczenia go do miejsca zamieszkania, gdy po 1,20 h jednak leniwie rusza taśma. W życiu chyba nie czekałem na bagaż dłużej niż w Polsce! … Znak czasu? Czasów? Kraju? Dobrej zmiany …?
P.S.
... wizualne podsumowanie wyjazdu:
https://www.youtube.com/watch?v=iEl5Thsb7C8