Geoblog.pl    dagar    Podróże    INDONEZJA 2015 (+ BANGKOK + KUALA LUMPUR)    MOJA NOWA BALIJSKA RODZINA
Zwiń mapę
2015
26
sie

MOJA NOWA BALIJSKA RODZINA

 
Indonezja
Indonezja, Besakih
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 14102 km
 
Z wdzięczności za przypilnowanie bagażu kupuję na babcinym straganie kilogram mandarynek i „snake fruit-ów” (Salacca edulis/oszpilna jadalna)(w sumie 20.000 IDR), potem próbuję zorganizować drogę powrotną.
Z podziwem mijam zgromadzone na przyświątynnym jarmarku tłumy piknikujących wiernych docierając ostatecznie do rogatek osady. Tu radośnie witają mnie znudzeni posterunkowi policjanci z odwiecznym zapytaniem ... quo vadis? Precyzyjnie opisuję plan trasy i po chwili siedzę na skuterze jednego ze stróży prawa, który (dyskretnie zmieniwszy służbowy mundurek na dżinsową kurtkę) za 30.000 IDR podrzuca mnie do Menangi.

Znów jestem w centrum miasteczka i kilkadziesiąt metrów dalej zajmuję strategiczne miejsce na poboczu drogi. Żadnego bemo jednak na horyzoncie nie widać, a z info wyjątkowo przyjaznych tu lokalesów wnioskuję, iż o tej porze już go raczej nie ujrzę. Po godzinie spędzonej w piekielnie palącym południowym słońcu wracam skruszony do centrum naiwnie pytając o taxi. Nie ma tu takowej opcji i trza dogadywać się prywatnie, ale nawet do wymiany stawek nie docieram. Nikt nie jest zainteresowany "egzotyczną" przejażdżką do Amlapury. Ładuję zatem plecak na bary i ruszam pieszo 3-kilometrową trasą w stronę wsi Bangbang (lol!) gdzie droga się rozwidla. Teraz jestem na prostym kursie do celu i próbuję zatrzymać ... cokolwiek. Bezskutecznie! Mijając kolejne zagrody zagaduję przygodnych wieśniaków, czy któryś nie zechciałby aby dorobić spontaniczną podwózką. Albo kategorycznie nie, albo żądają zabójczych stawek. No to jestem chyba ugotowany.

Maszerując dalej przezornie rozglądam się za bezpiecznym miejscem na potencjalny dziki nocleg w przydrożnych krzakach.
Kolejna próba negocjacji kończy się jednak niespodziewanym sukcesem. Zatrzymany kolo na motorku sam proponuje akceptowalną stawkę: 150.000 IDR za transport do Taman Tirta Gangga, ale wcześniej musi wpaść do domu po kask dla mnie. Wszyscy jak dotąd twierdzili, iż podróż zajmie co najmniej 2 godziny i zaczynam się zastanawiać nie tylko nad komfortem, ale też bezpieczeństwem jazdy. To jednak motor – nie skuter - i musiałbym jechać z dużym plecakiem na garbie, a to jak dotąd nawet na krótkich odcinkach nigdy do przyjemności nie należało.

W międzyczasie zagaduje mnie młody, wyluzowany koleś, dopytując o cel podróży. Po mojej szczerej spowiedzi sugeruje, iż jego brat mógłby (ewentualnie) podrzucić mnie tamże autem za 300.000 IDR. W desperacji proponuję 200.000 – i o dziwo deal zostaje przypieczętowany uściskiem dłoni. Trochę burżuazyjny, ale jednak sukces! Chwilę później pojawia się nowa idea – na "wyprawę" wybierze się w moim towarzystwie także żona kierowcy (z dwójką rozkosznych pociech) + mój rozmówca z połowicą i synkiem. Stawiam zatem wycieczkę dwóm rodzinom! Mam gest, heh, ... ale niech stracę. Młody jedzie zatankować Toyotę, żwawa żona drivera pospiesznie zasuwa roletę rodzinnego biznesu - sklepu spożywczego, druga połowa "młodego" już czeka z charakternym synem na ręku, a w międzyczasie przybywa umówiony wcześniej motocyklista z kaskami ...
Trochę mi głupio. Na szczęście okazuje się, iż to dalszy (ale jednak) członek poznanego własnie rodzinnego klanu i problem związany z moją zmianą środka transportu rozpływa się w nirwanie. Klepiąc mnie po ramieniu (z wyjątkowo szczerym uśmiechem) życzy nam przyjemnej podróży. Nic dziwnego, wszak wszystko (czyt.: niezły zysk), i tak w rodzinie zostanie :)

Przed 15.00 ruszamy w trasę. Ponieważ nikt z moich dobrodziejów nigdy dotąd nie był w Tirta Gangga wspomagamy się moją (wyświechtaną już nieco) mapą znajdując przydatny skrót. Droga jest rzeczywiście długa, ale też rewelacyjna widokowo. Cały czas prowadzimy intensywną pogawędkę o ... wszystkim. Rozmawia nam się na tyle fajnie, że zaczynają padać coraz to nowe propozycje na wspólne spędzenie kolejnych chwil: rafting "z dużą zniżką" (przy obsłudze którego pracuje młody), wynajem willi dla większej grupy moich przyjaciół (np.: za rok) w miejscowości, gdzie się poznaliśmy, a w końcu zaproszenie do domu na (przynajmniej dzisiejszy) darmowy nocleg (połączony z tradycyjnym balijskim poczęstunkiem). Bardzo kuszące, ale uprzejmie obstaję przy swoich planach.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (2)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
dagar
Darek Grabowski
zwiedził 7.5% świata (15 państw)
Zasoby: 334 wpisy334 16 komentarzy16 5669 zdjęć5669 3 pliki multimedialne3
 
Moje podróżewięcej
26.03.2023 - 06.04.2023
 
 
02.02.2018 - 09.03.2018