Geoblog.pl    dagar    Podróże    INDIE + SRI LANKA 2008-2009    „SHOPPING DAY”
Zwiń mapę
2009
14
sty

„SHOPPING DAY”

 
Indie
Indie, Bangalore
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 16917 km
 
Rano, czyli ok. 10.00 nie ma śladu po wczorajszych kłopotach zdrowotnych. Objawów kaca też brak. Zgodnie z założeniem czas na ostatnie zakupy. Na śniadanie aplikuję sobie „chicken 65”, którego nazwa od początku mnie intrygowała. Wybór okazał się strzałem w dziesiątkę – podobnie zresztą jak wczorajszy chicken tikka masala. Cena też przyzwoita: 70 INR (+ dycha za ryż). Knajpa zyskuje uznanie w moich oczach. Na porcjach tu nie oszczędzają.

Po obfitym śniadanio-lunchu jestem full. Niebo jest mocno zachmurzone, robi się zimno i zaczyna padać. Nie podoba mi się to. Biorę rikszę … i to z taksometrem! Chyba pierwszy raz w Indiach! Kurs do słynnej Mahatma Gandhi Road wyniósł mnie czterdzieści kilka rupii. Mam banknot 1000 i kłopoty z jego rozmianą. Dziś jest jakieś święto i większość sklepów jest zamknięta. To tłumaczy też brak handlarzy na mojej hotelowej ulicy. Bombay Store również świeci pustkami. Pół godziny później dzielnica wydaje się wracać do życia. Coraz więcej sklepów jest otwartych, a okolica zaczyna się zaludniać. Trochę czasu zajmuje mi wybór dżinsów. W końcu trafiam na DKNY za 495 INR. Do tego t-shirt (150 INR), skarpety (50 INR) i slipy (50 INR). Jestem gotów na wizytę w Londynie. W markecie spożywczym kupuję na prezenty herbatę, słodycze i garam masalę, a w drodze do hotelu wódkę (175 INR), zapas papierosów, paczkowany paan i ostatnią papaję.

W ramach odpoczynku byczę się trochę przed TV i ruszam na poszukiwanie sari, którego przeznaczeniem będzie zaszczytna funkcja obrusu na moim stole. Długo go raczej nie szukam i w pobliskim sklepie nabywam 6 mb haftowanego płótna za 500 INR. Ta transakcja kończy moje zakupy w Indiach. Znów wyleguję się przed TV. Nic mi się nie chce. Mobilizuję się jednak i resztę ostatniego wieczoru zamierzam spędzić na rejsie po tutejszych barach. Zwalniam pokój, oba plecaki pozostawiam w dworcowej przechowalni (20 INR) i ruszam w miasto. Pierwszy odwiedzony przybytek okazuje się pijacką speluną. Prosząc o popielniczkę dowiaduję się, że takową funkcję spełnia podłoga. Drugi bar rozłożony jest na kilku poziomach. Wybieram rzecz jasna najwyższy, zlokalizowany na dachu, z którego mogę raczyć się widokiem na pobliskie targowisko i ruchliwe mimo pory ulice. Jedyne towarzystwo jakie tu bawiło znika i zostaję sam na tarasie. Piwo kosztuje 70 INR(!), mimo to kelner jawnie domaga się co najmniej 10-rupiowego napiwku. Trzeci „bar” okazuje się godzien pierwszego. To speluna. Do tego w basement-cie.

Po dłuższym spacerze wracam na dworzec, budząc bagażowych odbieram plecaki i odnajduję autobus nr. 9, który dowozi mnie na lotnisko.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
! Komentarze moga dodawać tylko zarejestrowani użytkownicy
 
dagar
Darek Grabowski
zwiedził 7.5% świata (15 państw)
Zasoby: 334 wpisy334 16 komentarzy16 5669 zdjęć5669 3 pliki multimedialne3
 
Moje podróżewięcej
26.03.2023 - 06.04.2023
 
 
02.02.2018 - 09.03.2018