Geoblog.pl    dagar    Podróże    INDIE + SRI LANKA 2008-2009    „I WILL SURVIVE”
Zwiń mapę
2008
30
gru

„I WILL SURVIVE”

 
Indie
Indie, Panaji
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 13717 km
 
Wstaję o 9.00. Rozliczam hotel, a że dworzec jest po drugiej stronie ulicy za chwilę się tam melduję. Nie mogło być tak pięknie jak się zapowiadało – autobusy do Goa stąd nie odjeżdżają. Muszę miejską komunikacją dotrzeć do New Bus Stand. Jest na obrzeżach miasta. Nigdy jeszcze nie widziałem w Indiach tak pustego dworca, tak imponujących rozmiarów. Poranny głód zaspokajam chapati z warzywami (20 INR). Kurs do Panaji ma być o 11.30. Na peronie nr 5 zjawiam się pół godziny przed czasem, a komfortowy autokar (135 INR) już czeka. Do tego jest prawie pusty więc podróż zapowiada się przyjemnie.

Chwilę później – jak grom z jasnego nieba – zwala się do środka grupa rozkrzyczanych małoletnich dresiarzy. Pewnie jadą na jakieś zawody sportowe. Błogi uśmiech na mej twarzy zmienia się w gniewny szczękościsk. Liczę, że z pomocą tutejszych bóstw przetrwam jakoś te 4 godziny (229 km) jazdy. Przetrwałem 7 !!! Tylko pierwszy etap podróży przemierzamy płatną autostradą, reszta to mix wybojów, uskoków, dziur i wertepów. Trzęsie, rzuca, jest gorąco i wleczemy się w porywach na trójce. Nie dziwi fakt, że jedna ze sportsmenek zemdlała. Musimy odwiedzić lekarza. Dziewczyna chyba będzie żyła, bo wraca o własnych siłach. Poobijani, spoceni, ale w miarę zdrowi, zatrzymujemy się w jakiejś wsi na posiłek. To akurat niezły pomysł. Zamawiam mini-thali za 20 INR. Dostaję ryż, warzywne curry i miseczkę ostro skwaśniałego koziego mleka. W końcu dojeżdżamy do krawędzi wyżyny Dekanu i wśród bujnie zielonej, egzotycznej roślinności, krętymi, nad wyraz wąskimi serpentynami, zjeżdżamy w kierunku wybrzeża oceanu. To najatrakcyjniejszy krajobrazowo odcinek trasy podczas całego wyjazdu. Czyste piękno. Czyste, bo pozbawione ludzi, miast, wsi i wszystkiego co się z tym wiąże: brudu, kurzu, wszelakiej szarości i sztucznej tandety. W autokarze zalega cisza. Wrażenia z obcowania z otaczającą naturą potęguje nasz driver wyprzedzając skrajem przepaści wlokące się ciężarówki. Lubi gość te klocki. Bogowie mieli nas jednak w opiece i o 18.30 jestem w Panaji.

Próbuję znaleźć jakikolwiek hotel w pobliżu dworca – wszędzie full. Nie jestem zaskoczony, wszak noc sylwestrowa za pasem. Przekraczając most kieruję się w stronę centrum zahaczając o dwa kolejne hotele – również bez sukcesu. Zatrzymuje mnie figo-fago-manager "biura turystycznego" z ofertą pomocy. Ulegam namowom i określam maksymalną stawkę za pokój na 300 INR. Będzie ciężko. W biurze nie ma prądu i przy romantycznym blasku dwóch świec mistrz ceremonii wysypuje na stół plik wizytówek hotelarskich przebierając wśród nich palcem i mrucząc coś pod nosem. Atmosfera jak na seansie spirytystycznym, a wizytówki zamieniają się prawie w karty tarota. Mój wróżbita wyciąga co chwilę jedną z nich i zamiast zinterpretować jej magiczne znaczenie dzwoni na podany tam numer telefonu. Wszędzie full, więc równie dobrze mógłby mi z fusów najbliższą przyszłość wywróżyć. I bez pomocy sił nadprzyrodzonych jawi mi się ona wyjątkowo czarno – prawie jak nocleg pod gołym niebem na pobliskim bulwarze. Wreszcie mój szaman radośnie objawia mi tajemną przepowiednię – mam szansę na nocleg za 450 INR … z czego zapewne połowa wyląduje magicznym sposobem w jego kieszeni. Na świstku papieru zapisuje adres i poklepując po plecach wysyła w miasto, zapewne zacierając ręce kiedy tylko się odwróciłem. Idę. Po drodze przezornie zaglądam do kilku innych hoteli – pudło. Kilku zagadniętych przechodniów po wnikliwym - zdawało by się - przestudiowaniu kartki z adresem, kieruje mnie w totalnie odmienne lokalizacje, więc decyduję się na taxi … w formie motoru! (20 INR). Właściciele „Soi Lodge” już na mnie czekają. Wydają się nawet mili usprawiedliwiając wzrost cen spowodowany zbliżającym się przełomem roku i wykorzystującą ten fakt koniunkturą. Tak będzie przez 4 kolejne dni. Pokój jawi się jako mini-klitka z twardym czarpojem pretendującym dumnie do miana łóżka i ogólną łazienką na korytarzu. O ile warunki specjalnie mnie nie odstraszają – lepsze to niż ulica – to cena za „pokój” wydaje się kilkakrotnie zawyżona.

Odświeżony natryskiem i wyposażony w aparat wyruszam na nocny spacer po mieście. Moim celem są przede wszystkim zdjęcia górującego nad miastem kościoła Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Marii Panny z 1540 roku, będącego symbolem Panaji. Podwójne schody prowadzące na szczyt wzgórza dodano w 1871 roku. Pierwszy look budzi skojarzenie ze schodami hiszpańskimi w Rzymie, choć tutejsze są bardziej „połamane” w biegach. Dzwonnica kryje drugi co do wielkości dzwon na świecie. Przeniesiono go tu z Kościoła św. Augustyna w Starym Goa w 1871 roku. Mistrzowska iluminacja budowli wspomaga nieziemski klimat miejsca. W ramach spaceru odnajduję ławki na nabrzeżnej promenadzie. Pamiętam jak 10 lat temu drzemałem na jednej z nich przybywszy do Goa po raz pierwszy. W sentymentalnym nastroju przypadkowo wybieram knajpę na kolację posilając się chyba najlepszym jak dotąd kurczakiem masala, z równie pysznym plackiem butter-naan (143 INR z piwem!). Przynajmniej piwo jest tu tańsze niż dotąd: puszka 0,5 l – 60 INR. Kingfisher królem!

Wracam do hotelu, ale nadal mam apetyt na miasto nocą. Zostawiam aparat, zakładam "wyjściową" wieczorową bluzę polarową, i z puszką piwa kieruję się ku promenadzie. Na zacumowanym opodal statku wycieczkowym, ozdobionym tysiącami światełek, trwa dicho okraszone kawałkami z lat 70-tych. Woda niesie dźwięki znanych przebojów Bony M i Abby, ale wymiękam dopiero przy kawałku „I will survive” Glorii Gaynor. Uświadamiam sobie jak dużo niewygód, przeciwności losu i zawodów potrafię znieść podczas moich podróży, a wszelkie epizody zdają się banalnymi błahostkami, które tą podróż jedynie ubarwiają.

Wracając do pokoju zaopatruję się w wodę na potencjalnego kaca moralnego i pod wpływem emocji tworzę relację z ostatnich wrażeń w dzienniku.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (6)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
! Komentarze moga dodawać tylko zarejestrowani użytkownicy
 
dagar
Darek Grabowski
zwiedził 7.5% świata (15 państw)
Zasoby: 334 wpisy334 16 komentarzy16 5669 zdjęć5669 3 pliki multimedialne3
 
Moje podróżewięcej
26.03.2023 - 06.04.2023
 
 
02.02.2018 - 09.03.2018