Trasę do Ernakulam – bliźniaczego miasta Kochin-u pokonuję w 2 godziny (42 INR). W sumie niezły dystans jak na jeden dzień po nieprzespanej nocy. Na własne życzenie zostaję wysadzony w okolicy tutejszego dworca kolejowego. Zgodnie z przewidywaniem jest tu sporo hoteli … tyle, że większość zajętych. Znajduję w końcu wolną jedynkę z łazienką za 300 INR i postanawiam tu zostać, szczególnie, że jak w większości hoteli indyjskich doba hotelowa trwa 24 godziny od zameldowania. Mogę tu zostać do 20.00 następnego dnia. Po orzeźwiającym natrysku idę na kolację i znów miła niespodzianka (… niestety tylko cenowa). Za kurczaka w wyjątkowo tłustym sosie curry płacę 52 INR. Zaopatrzony w kilo mandarynek wracam do hotelu popełnić dalsze plany mojej podróży. Nie będzie to proste. Czekają mnie teraz znacznie dłuższe odległości między atrakcjami, których obejrzenie założyłem przed wyjazdem. Zostały mi jednak jeszcze całe trzy tygodnie wakacji! Pocieszony tą myślą znajduję jeszcze o dziwo siłę na wieczorny spacer … który przyprawia mnie o dreszcze – raczej nie z emocji – w nocy budzę się zlany potem. Klima, przeciągi i zmęczenie tempem podróży zrobiły swoje. Zażywam antybiotyk.