Kąpiel w łazience przypominającej bagno do przyjemności nie należy. Wymaga też akrobatycznych zdolności. Kończy mi się kasa więc priorytetem staje się znalezienie punktu wymiany. Jest jednak na to zbyt wcześnie. Udaję się na tutejsze święte rzecz jasna ghaty. Część drogi pokonuję pieszo potem łapię rikszę. Oczywiście kurs kończy się małym spięciem z driverem. Żąda 50 INR za 1 km mimo, iż zgodził się na 20, które mu zresztą przed kursem pokazałem. Wręczam właściwą kwotę i ruszam nad rzekę … której nie ma! Pewnie bywa tu tylko czasami, a najchętniej w porze deszczowej. Wg przewodnika "Wiedzy i Życia" miał to być Ganges, a źródła tegoż widziałem przecież miesiąc temu w Haridwarze i Rishikeshu. Ganges miał się tam nieźle.
Przez Gayę przepływa rzeka Falgu. Na jej wyschniętym dnie widać ślady po kremacyjnych ogniskach. Jedna ceremonia właśnie się zaczyna. Nie mam jednak sumienia podejść zbyt blisko i pstrykać zdjęcia. Nad brzeg przywożone są kolejne zwłoki, a przyległych tarasach oferowane jest drewno na stosy pogrzebowe w różnym asortymencie i zapewne gatunku. Business is business. Ci, których dręczą sentymenty nie jadają kolacji. Przechadzam się wśród pielgrzymów odprawiających poranną puję siedząc na dnie rzeki w rzędach przy swoich tacach ofiarnych i celebrujących zadane przez kapłanów modlitwy. Z wykopanych studzienek okadzanych kadzidłami czerpie się świętą wodę. Niektórzy próbują nawet wykorzystać resztki kałuż do rytualnej kąpieli. Chyba jednak nie jest to sezon na umieranie w tym miejscu. Prawdopodobnie przybywają tu ci, których nie stać na kremację w Varanasi.
Najsłynniejsza świątynia Vishnupadh jest dla innowierców niedostępna. Widzę tylko jej dachy. Krążę po labiryncie przyległych uliczek w nadziei na lepszy widok świątyni. Nic z tego. Zewsząd otacza ją wysoki mur. Z powrotem do centrum docieram pieszo. Odwiedzam dwa banki - nie prowadzą wymiany walut. Znajduję jednak taką możliwość w punkcie Western Union, gdzie po kiepskim kursie 44,10 INR za 1 USD wymieniam tylko 20 USD. Rikszą za 15 INR wracam do hotelu, pakuję się i po chwili jestem na dworcu kolejowym.