Przez nocną przerwę we śnie budzę się dopiero o 9.30. W planach mam tutejsze święte ghaty nad rzeką Kszpira, do których docieram pieszo. Trochę tu atmosfery z Haridwaru jednak znacznie bardziej spokojnie i z mniejszymi emocjami wśród pielgrzymów zażywających oczyszczającej kąpieli. O dziwo nikt mnie tu nie napastuje, nie namawia na nic, nie zagaduje. Jestem dla nich niewidoczny. Nawet tutejsi święci sadhu z ciekawości bardziej niż chęci zysku rzucają w moim kierunku przelotne spojrzenie w przeciwieństwie do tych z Orchhy (tamci za odpowiednią opłatą chętnie pozują do zdjęć). Może dlatego, że poza mną nie ma tu żadnych białych turystów i nikt jeszcze nie nauczył się na nich żerować.
Ujjain jest jednym z siedmiu świętych miast Indii i jednym z czterech gdzie obchodzi się święto Kumbh Mela i przybywają tu wyłącznie hinduscy pielgrzymi. Dla białych niewiele jest tu do obejrzenia. Mnie zachwyca atmosfera miejsca. Wracając zaglądam jeszcze do Harsiddhi Mata Temple z ogromnymi czarnymi świecznikami u wejścia. Tu dobrowolnie pozbywam się wszystkich drobnych dzwoniąc monetami w garnuszkach żebraków. Chcę ponownie przejść świątynię Mahakaleshwara, ale sprawa się lekko komplikuje. Nie można wejść z plecakiem, a w przechowalni trzeba mieć własną kłódkę do skrytki. Poddaję się. I tak nie można robić zdjęć wewnątrz. Odprowadzony przez spotkanego ponownie mego wczorajszego małoletniego kumpla opuszczam centrum miasta. Tym razem nie daję się nabrać i płacę 4 INR za kurs auto rikszą do dworca kolejowego.