Geoblog.pl    dagar    Podróże    INDIE 2009-2010    „LOKALES TRAIN”
Zwiń mapę
2009
25
gru

„LOKALES TRAIN”

 
Indie
Indie, Bhopāl
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 7247 km
 
Pobudka przyzwoita: 7.30. Zamawiam wiaderko gorącej wody do kąpieli i po 9.00 jestem przed hotelem. Riksze już czekają. Za standardowe 20 INR docieram do dworca w Jhansi. Niestety ani do Koty, ani Bhopalu nie ma tu rzekomo połączeń. Zaczynam odczuwać skutki tak namiętnie zachwalanej wczoraj kolacji. Na wszelki wypadek korzystam z dworcowej toalety. Teraz spokojnie mogę wziąć rikszę do dworca kolejowego. Kogokolwiek nie spytam otrzymuję sprzeczne informacje co do odjazdu pociągu do Bhopalu. W końcu decyduję się na najtańszy bilet II klasą bez rezerwacji miejsca (291 km, 81 INR). Do odjazdu pociągu mam jeszcze 2,5 godz. czasu. Po śniadaniu z samosy (10 INR) przesiaduję na krawężniku przed dworcem obserwując tutejszy galimatias. Pociąg przyjeżdża spóźniony pól godziny. Kolejne 15 min stoi na peronie. Ostatecznie wyruszamy o 13.30.

Cały dystans pokonuję stojąc w przejściu, gdzie podobnie jak dziesiątki innych współpasażerów jestem przeszkodą dla przeciskających się w stronę toalety podróżnych i wszelkiej maści sprzedawców lokalnych przysmaków. Robię też za kelnera (podając zamówione dania), kasjera (przekazując należności), poduszkę (bo ktoś postanowił się zdrzemnąć na moim ramieniu) i w końcu popychadło (bo nie da się mnie nie szturchnąć w tym miejscu). Katorga! Mam za swoje – podróży wśród najmniej zamożnych mi się zachciało. Ci którzy zajęli miejsca siedzące też lekko nie mają. Na każde pojedyncze siedzenie przypadają średnio minimum dwie osoby, a 6-cioosobowe boksy zajmują całe wielopokoleniowe rodziny. W tym najbliższym naliczyłem 16 osób (wraz z dziećmi) na standardowych 6-ciu miejscach. Nie liczę oczywiście akrobatów, którzy siedzą na półkach przeznaczonych na bagaże.

Po 5-ciu godzinach cudem zniesionej podróży ląduję w Bhopalu. Wychodząc z dworca nieopatrznie wybieram mniej rozbudowaną jego stronę. Jest tu raptem kilka zajętych bądź drogich hoteli i dwa hostele z salami wieloosobowymi. Pojęcia nie mam co robić. Spać z lokalesami czy szarpać się na pokój za 450 INR …!? Na głodniaka myśli się kiepsko – w jednej z restauracji zjadam smaczne thali za całe 35 INR! Tu dowiaduję się o drugiej stronie medalu, a raczej Bhopalu. Po drugiej stronie dworca jest rzekomo więcej hoteli. Przechodzę zatem kładką nad peronami i trafiam na ruchliwą ulicę z mnóstwem hoteli. Pierwsze koty za płoty: nie ma miejsc, albo drogo. Po paru minutach jestem w „HOTEL MEGHDOOT”, gdzie mam do wyboru czysty pokój z TV i łazienką za 300 INR, lub brudny, choć też z „łazienką” za 200 INR. Do tego ten drugi jest od strony ruchliwej ulicy. Każdy normalny, zmęczony drogą turysta wybrałby ten odrobinę droższy. Ja lecę po kosztach. Zastanawiam się tylko czy poza żyjątkami mieszkającymi w zeszłorocznej zapewne pościeli będę dodatkowo dzielił pokój ze szczurami. W recepcji wszak takowe buszują bez skrupułów. Zaczynam od zawieszenia karnisza ze szmatką udającą zasłonkę. Od razu robi się przytulniej.

Tani ten dzień dziś miałem ogólnie. Nawet świąteczny telefon do Rodziców kosztował mnie 30 INR, a ulubione, dostępne tu wszędzie piwo „Kingfisher” tylko 70 INR. I jak tu nie skorzystać z okazji ….? Pod tym względem Bhopal przypomina mi trochę Bangalore z jego licznymi beer-barami i sklepami z alkoholem.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (4)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
! Komentarze moga dodawać tylko zarejestrowani użytkownicy
 
dagar
Darek Grabowski
zwiedził 7.5% świata (15 państw)
Zasoby: 334 wpisy334 16 komentarzy16 5669 zdjęć5669 3 pliki multimedialne3
 
Moje podróżewięcej
26.03.2023 - 06.04.2023
 
 
02.02.2018 - 09.03.2018