Geoblog.pl    dagar    Podróże    TAJLANDIA + LAOS 2011    „KOŃSKA DAWKA FOLKLORU”
Zwiń mapę
2011
02
gru

„KOŃSKA DAWKA FOLKLORU”

 
Laos
Laos, Phônsavan
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 12082 km
 
Nastawiony na 7.00 zegarek nie dzwoni. Na szczęście zegar biologiczny każe mi sprawdzić godzinę po przebudzeniu. Jest 7.15 choć w moim basement-cie wygląda jakby była jeszcze noc. Zrywam się z wyrka i w kilka chwil jestem spakowany. Po zakupach z dwóch ostatnich wizyt na nocnym targu muszę lekko poluzować troczki w plecaku. Jeszcze tylko poranna toaleta - o tej porze nie ma żadnej kolejki - i 10 min przed czasem jestem przed moim guest-house-m. Upominam się o zaległą resztę i w końcu ją otrzymuję. Czekam niestety ponad pół godziny na transport. W końcu podjeżdża busik. Jako pierwszy pasażer mogę wybrać miejsce. Robimy objazd po mieście zbierając kolejnych maruderów. Ponieważ jest tego aż 10 osób wycieczka po Luang Prabang trwa wyjątkowo długo. W komplecie zostajemy wysadzeni na dworcu autobusowym i ponownie trwa mozolne lokowanie gawiedzi do busów. Okazuje się, że kilka osób w żaden sposób się do jednego auta nie zmieści. Ostatecznie też zostaję wysadzony wraz z moim plecakiem i z pozostałą nieszczęsną 6-stką backpackersów czekamy na rozwój wydarzeń. Nie martwi mnie to zbytnio, bo przypadło mi rozkładane siedzenie bez zagłówka. Po jakimś czasie podjeżdża obszerna Toyota na kilkanaście miejsc. Zajmuję tylną kanapę i rzez całą drogę mam ją tylko dla siebie. Komforcik! Wyjazd 10.40. Pokonujemy spory odcinek trasy w kierunku Vang Vieng i dopiero potem skręcamy na wschód. W znakomitej większości droga prowadzi w otoczeniu rewelacyjnych widoków, które próbuję uwiecznić wystawioną za okno kamerą. Dopiero tu widać prawdziwe ubóstwo kraju. Liczne wioski złożone z mieszkalnych bambusowych chlewików na palach wielkości kurnika, zawieszonych nad przepaściami i w geście rozpaczy kurczowo trzymających się drogi, obdarte dzieci wymyślające zabawy z tego co zaoferowała im natura wokół, znudzona starszyzna, dla której jedyną atrakcją wydaje się śledzenie przejeżdżających aut wiozących w klimatyzowanych wnętrzach bogatych turystów, i ten wszechobecny brak uśmiechu na twarzach - wszystko to nastraja wyjątkowo refleksyjnie. Żal tych ludzi. Jednak system, który im zafundowano w tym kraju niespecjalnie się sprawdza.

Wliczając przystanek na posiłek, gdzie zaopatruję się w chicken sandwich-a za 10 000 LAK, oraz kilka torsyjnych przerw poświeconych wyzewnętrznieniu się jednego z towarzyszy podróży, ostatecznie lądujemy na dworcu mini-busów w Phonsavan o 16.15. Jak przystało na mnie - obieram zły kierunek poszukiwań i idę w dokładnie przeciwnym kierunku niż powinienem. Niby kierunek jest dobry bo prowadzi do dworca autobusowego ... tyle, że tu są dwa dworce i wybrałem ten niewłaściwy, czyli na rogatkach miasta.

Nie chcąc popełnić błędu z Luang Prabang przystaję na propozycję podwiezienia wiekowego riksiarza. Ustalamy cenę za kurs - 10 000 LAK. Na początek wybieram hotel „Hay Hin“ polecany jako tani nocleg przez mój przewodnik. Jest 200 m stąd, jednak to „Hay Hin 2” nie dość, że na odludziu, to w dodatku za 80 000 LAK. Pojęcia nie mam gdzie jestem i gdzie się udać. Jestem równie zdezorientowany jak mój kierowca - biedak sam już nie wie czy chcę stąd wyjechać czy zostać na noc. Wybieram kolejny rekomendowany „Kong Keo Guest House“ dokąd mój driver zamierza mnie podrzucić. W połowie drogi kończy mu się paliwo. Idzie na poszukiwania z butelką PET. Wraca z pełną - sukces! Jedziemy dalej ... mijając główny dworzec autobusowy (zresztą tuż obok dworca dla mini-busów). No to teraz jestem w domu (czyt. wiem mniej więcej gdzie się znajduję). Chwilę później wysiadam przed właściwym celem. Położone w ogrodzie pokoje z oddzielnymi wejściami kosztują 60 000 LAK. Nie chcę robić z siebie więcej pośmiewiska i zostaję tu na noc.

Zostawiwszy bagaż i zasięgnąwszy podstawowych informacji od managera przybytku ruszam w poszukiwaniu możliwości obejrzenia jutro tutejszych atrakcji. Jest kilka możliwych tras wycieczek - niestety na tą, która by mnie satysfakcjonowała nie ma rzekomo nigdy chętnych i można ją robić wyłącznie indywidualnie, a przyjemność spędzenia całego dnia na motorze kosztuje 500 000 LAK! Dodatkowo dowiaduję się, że nie ma bezpośredniego transportu do Pakse na południu kraju. Muszę przemyśleć cały plan przy zupie z kurczakiem (15 000 LAK). Znów kończy mi się waluta. Dziś już wszystko zamknięte, a jutro zaczyna się weekend. Idę na całość. Za jutrzejszą wycieczkę płacę (150 000 LAK!) w twardej walucie; z 20 USD wyciągając jeszcze tylko należne 10 000 LAK reszty. Mam się stawić jutro przed biurem o 9.00.

Tuż obok, przy targu nocnym, trwa miejscowy festyn z wesołym miasteczkiem na klepisku i chyba dyskoteką ... bo jakieś ostre dźwięki obiegają okolicę. W jednym z hoteli dostrzegam placówkę Western Union i udaje mi się wymienić 50 USD na 395 000 LAK. Okazuje się także, że jest jutro o 18.30 szansa opuszczenia Phonsavan nocnym autokarem do Vientiane za 150 000 LAK! Pierwsze koty za płoty - jest coraz lepiej! Trochę tu zimno i większość miejscowych chodzi po ulicach w zimowych kurtkach. Zaopatrzywszy się na rozgrzewkę w Lao Beer i wodę wracam do pokoju. Netu brak więc spokojnie mogę uzupełnić dziennik. Wczesna pora zmusza mnie do spaceru. Niby gdzie mam się udać jak nie na atrakcje serwowane w pobliżu. Synonimem dobrej zabawy zdaje się tu zbijanie rzutkami balonów na niezliczonej ilości stanowisk, rozbijanie się elektrycznym samochodem ewentualnie przejażdżka diabelskim młynem. Zziębnięty odwiedzam night club „Runway“. Dyskoteka w wydaniu Lao: znane kawałki, zero rytmu wśród tańczących na parkiecie. Ogrzałem się przynajmniej. Czas na folklor. W centrum klepiska jest scena z miernymi wodzirejami. Publiczność mimo ich wysiłków wydaje się być niewzruszona. Ja także. Kolejna zmiana - tym razem pada na klub karaoke o obiecującej nazwie „Nirvana“. Przy drugim piwie (o dziwo tańszym niż w sklepach - 8 000 LAK) rozpływam się ... w nicości.

Może jutro mnie Phonsavan czymś zaskoczy. Z tą nadzieją idę spać (w pełnym rynsztunku - nawet skarpet nie zdejmuję)
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (13)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
dagar
Darek Grabowski
zwiedził 7.5% świata (15 państw)
Zasoby: 334 wpisy334 16 komentarzy16 5669 zdjęć5669 3 pliki multimedialne3
 
Moje podróżewięcej
26.03.2023 - 06.04.2023
 
 
02.02.2018 - 09.03.2018