Geoblog.pl    dagar    Podróże    TAJLANDIA + LAOS 2011    „WIELE HAŁASU O NIC”
Zwiń mapę
2011
18
lis

„WIELE HAŁASU O NIC”

 
Tajlandia
Tajlandia, Mukdahan
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 11174 km
 
Wstaję o 8.15. Równie szybki co zimny natrysk stawia mnie na nogi. Pomaga w tym rój mikro-mrówek, które zalęgły się w ręczniku. Z zemsty za utracone gniazdo tną mnie bezlitośnie. Otrząsam się z nich podobnie jak z resztek snu. Czas uzupełnić portfel bathami. Wczoraj już wyczaiłem Western Union nieopodal mego hotelu, gdzie kieruję pierwsze kroki. Tym razem składam podpis tylko na jednym kwicie i wychodzę bogatszy o ponad 6 kawałków THB ... i uboższy o 200 USD. 30,55 to najlepszy jak dotąd przelicznik. Spod hotelu biorę tuk-tuka do dworca autobusowego (50 THB bez targowania). Niestety najbliższy kurs do Mukdahan jest dopiero o 15.00 nomen omen ze stanowiska 15. Z opresji ratuje mnie miła kasjerka sugerując transport do Miejscowości Kalasin, skąd powinienem złapać coś szybciej w wybranym kierunku. Za 32 THB i półtorej godziny docieram do tamtejszego dworca. Śniadanie staje się teraz moim priorytetem. Ledwo zdążam wchłonąć zupę, skorzystać z toalety i wypalić papierosa - podjeżdża autokar do Mukdahan (111 THB). Warunki są komfortowe, więc większość trasy przesypiam.

O 15.30 jestem na miejscu. Kolejny dziś tuk-tuk dowozi mnie za 50 THB do „Huanum Hotel“ przy Samutsakdarak Road. Miła obsługa proponuje dwa rodzaje pokoju: 300 THB z łazienką oraz 150 THB bez takowej. Ponieważ ten drugi leży na trzecim piętrze vis-a-vis łazienek i toalet, a dodatkowo ma zasięg WI-FI wybór wariantu nie jest trudny. Biorę jeszcze dwie butelki wody pitnej i wdrapuję się do mego nowego gniazdka. Mimo, iż jest usytuowane od ulicy - nadspodziewanie tu cicho. TV co prawda odbiera tak sobie sygnał antenowy (i nie mam pilota), ale wystarczy mi dźwięk. Trochę martwi mnie zaś brak wolnego gniazdka - aby naładować jakikolwiek sprzęt muszę zrezygnować z telewizora.

Jest punkt 16.00 - może uda mi się zobaczyć atrakcje miasta jeszcze przed zachodem słońca. Główne z nich (a właściwie jedyne) zlokalizowane są przy Samran Chai Khong - nadrzecznym bulwarze biegnącym wzdłuż wybrzeża Mekongu, a oddalonego od mego hotelu o raptem 3 min. drogi pieszo. Poczynając od Wat Mongkol Thai ciągnie się tu bazar z marnymi, acz barwnymi straganami. Odwiedzam jeszcze Wat Yot Kaew Siwichai z olbrzymim posągiem buddy umieszczonym prawie w akwarium ze szklanymi ścianami i wracam ponownie przez senny targ. Problem w tym, że nie ma tu żadnych stoisk z jedzeniem. Te odnajduję na ulicy bliżej mego hotelu. Za 40 THB pożywiam się kurczakiem z ryżem i rosołem. Aby wykorzystać dostęp do netu wracam do hotelu i nadrabiam zaległości mailowe.

Czas na wieczorny spacer. Ponownie nawiedzam tym razem opustoszałe nabrzeże Mekongu i uliczkami bliżej centrum - wstąpiwszy po drodze na colę do opustoszałego baru karaoke, gdzie jedyna piosenkarka wydaje się śpiewać specjalnie dla mnie - wracam do pokoju.
Jakoś mnie to miasteczko nie rzuciło na kolana.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (32)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
dagar
Darek Grabowski
zwiedził 7.5% świata (15 państw)
Zasoby: 334 wpisy334 16 komentarzy16 5669 zdjęć5669 3 pliki multimedialne3
 
Moje podróżewięcej
26.03.2023 - 06.04.2023
 
 
02.02.2018 - 09.03.2018