Geoblog.pl    dagar    Podróże    TAJLANDIA + LAOS 2011    „MAGIA POTRÓJNEJ 11-STKI”
Zwiń mapę
2011
11
lis

„MAGIA POTRÓJNEJ 11-STKI”

 
Tajlandia
Tajlandia, Nakhon Rachasima
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 10452 km
 
Mimo późnego zakończenia wczorajszego wieczoru wszyscy sąsiedzi wstają dziś wcześnie rano budząc mnie tym samym o 7.30. No cóż ... nikt nie mówił, że będzie leciutko. Brak wody mineralnej zmusza mnie do porannych zakupów. Stragany z jedzeniem już funkcjonują i nie mogę sobie odmówić kolejnej zupki noodlowej (40 THB). Pałeczki lizać! Kupuję rzeczoną wodę i wracam do pokoju. Postanawiam jednak opuścić dziś Bangkok i spróbować dotrzeć do bramy Isaan-u: Nakhon Ratchasima.

W informacji turystycznej przed dworcem Hualamphong otrzymuję rozkład jazdy pociągów na linii północno-wschodniej. Najbliższy w moim kierunku jest o 10.15 ... czyli za 15 min! To się nazywa szczęście! Może to efekt 3-ech jedenastek w dzisiejszej dacie. Nie ma biletów na 2 klasę, za to te w trzeciej mają tu miejscówki. Bilet na ok. 270-kilometrową trasę kosztuje 200 THB. 5 minut później jestem już w wagonie z plastikowymi siedzeniami. Luzik ... dosłownie - czyli zero tłoku i sporo wolnych miejsc mimo, iż pociąg liczy tylko 4 wagony. Jest też obchodny serwis gastronomiczny; można kupić wodę, napoje, dania z ryżem i owoce. Mix tych ostatnich (25 THB), zupełnie mi nieznanych zresztą, podobnie jak pikantny ryż z bliżej nieokreślonym mięsem i smażonym jajkiem (35 THB) namiętnie konsumuję. W toaletach jest nie tylko woda, ale też mydło i papier toaletowy! Za palarnię robi ruchomy (momentami aż nadto) mostek między wagonami. Trasa wiedzie początkowo przez słynne bangkockie slumsy przyklejone do torowiska, które uwieczniam na kamerce. Na wschodnich przedmieściach metropolii w końcu dostrzegam oznaki powodzi. Podtopione są tory i niektóre ulice. Potem rozciągają się wokół już tylko pola ryżowe, więc woda jest tu jak najbardziej na swoim miejscu. Krajobraz stopniowo przechodzi w górzysty i mimo jego niewątpliwego uroku, podkreślonego piękną pogodą, ucinam sobie rozkoszną drzemkę. Niespodziewanie - wcześniej niż zakładałem - bo już o 16.45 pociąg zatrzymuje się na mojej docelowej stacji. Mimo iż Nakhon Ratchasima to duże jak na Tajlandię miasto, wysiada tu raptem kilka osób. Dworzec jest bardzo klimatyczny i zadbany. Poza jednym „friendem-tuk-tukarzem“ nikt mnie nie zaczepia. Pieszo postanawiam poszukać hotelu ... i tu zaczynają się schody. Nigdzie nie widać napisów w języku angielskim. Idąc wzdłuż Mukmontri Road trafiam w końcu na sporych rozmiarów „Fahsarng Hotel“ (pojęcia nie mam jak się to wymawia). Wygląda na drogi, więc kiedy słyszę cenę 150 THB za noc, tylko proformą wydaje się wizja lokalna mojej noclegowni. A wizja okazuje się znacznie lepsza od oczekiwań; pokój jest ogromny, z podwójnym łożem, mini łazienką (zaopatrzoną w ręczniki, mydło i papier toaletowy), stołem, krzesłem, toaletką i oknem na zachód ... romantycznie się zrobiło, heh. Czego chcieć więcej? Postanawiam zostać tu dwa dni zwiedzając okolice.

Dziennik uzupełniony, a jest dopiero 18.30. Czas ruszyć na jakąś kolację. Za cel obieram jedną z dwóch najważniejszych atrakcji: „Night Bazaar“. Muszę pokonać pieszo co najmniej połowę centrum miasta. Najpierw docieram jednak do głównego placu Nakhon Ratchasima ze słynnym pomnikiem Thao Suranari - żony jednego z zastępców gubernatora - która w XIX wieku bohatersko broniła miasta przed najazdem Królestwa Wientianu. Dziś jest czczona jak bogini, a mieszkańcy składają jej hołd modląc się i paląc kadzidełka z namaszczeniem równym jak Buddzie. Tuż obok pomnika grupa małolatów popisuje się sztuką tańca break dance - trochę intrygujące to zestawienie. Kierując się odręcznie narysowaną w jednym z okolicznych sklepików mapką docieram do „Night Bazaar“ na Thanon Manat. Nie ma on jednak uroku innych, które wcześniej odwiedziłem w Tajlandii. Zupełnie nie ma tu pamiątek i wyrobów rzemieślniczych; królują natomiast damskie buty, klapki, torebki i odzież. Jak na nocny targ przystało jest też mnóstwo straganów z żarciem - jednak zdążyłem posilić się już kolejną zupką (35 THB) parę przecznic wcześniej. Niespiesznie wracam podobną trasą do hotelu po drodze wstępując do 7/11 i na pobliskim straganie dając się namówić na ciasteczka ryżowe (... chyba). Smaczne! W hotelu jest pusto i cicho. Trza wykorzystać warunki na w końcu porządny sen.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (12)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
dagar
Darek Grabowski
zwiedził 7.5% świata (15 państw)
Zasoby: 334 wpisy334 16 komentarzy16 5669 zdjęć5669 3 pliki multimedialne3
 
Moje podróżewięcej
26.03.2023 - 06.04.2023
 
 
02.02.2018 - 09.03.2018