Geoblog.pl    dagar    Podróże    WIETNAM + TAJLANDIA 2024/25    DZIEŃ 40 – SUNSET TOWN ... JAK DOGONIĆ SZCZĘŚCIE?
Zwiń mapę
2025
12
sty

DZIEŃ 40 – SUNSET TOWN ... JAK DOGONIĆ SZCZĘŚCIE?

 
Wietnam
Wietnam, Dương Dông
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 11745 km
 
Budzę się przed alarmem zegarka o 6.30. Pierwszy raz w aplikacji grab pojawia się komunikat, iż obszar jest nieobsługiwany. Czyżby się obrazili za wczorajszą negatywną ocenę trefnego przejazdu? Nie ma wyjścia – ruszam z kopyta wczorajszą trasą i po raptem 10 min jestem przy kasie. Wyskakuję z 290 K i wchodzę na prom. Wypływa punktualnie o 8.00. Pasażerów jak na lekarstwo, a białasów (poza mną) zero. Początkowo nawet miło kołysze, później wyjście do toalety, czy na fajkę, to popis ekwilibrystyki. Dwie panny obok rzygają na zmianę, koleś przewraca się na zgrzewki darmowej wody, a babcia przycina sobie rękę stalowymi drzwiami prowadzącymi na dolny pokład. Rozbryzgi wody zalewają nawet dach. Titanic …?
Po trzech godzinach gehenny wysiadam jednak w porcie na Phu Quoc. Cały + o dziwo zdrowy!

W porcie Ben Pha Thanh Thoi poza portem nie ma nic. O transporcie lokalnym można jeno pomarzyć. Niestety jestem skazany na taxi. Za auto krzyczą 200 K. Tylko delikatnie odmawiam, bo może będzie konieczność skorzystania z tej formy transportu. Na szczęście podbiega dwóch motobajkowców. Chcą 120 K, które zbijam do stówki. Jeden - niepocieszony stawką – poddaje się w przedbiegach. Drugi (też niezbyt szczęśliwy) wiezie mnie 12-kilometrową trasą do hotelu. Robię za jego nawigację, wszak pojęcia nie ma o lokalizacji celu. Dziadek prowadzi jednak na tyle ostrożnie, że przejażdżka (nawet z plecakiem na grzbiecie) jawi się kolejną (nieplanowaną) atrakcją … a to mój najdłuższy kurs skuterkiem w Wietnamie …

Wyjątkowo podjarany wysiadam w centrum miasteczka Duong Dong tuż przed moim Hai Hien Guesthouse i paląc beztrosko na betonowej ławeczce przed wejściem wyczekuję managera. Ten pojawia się za chwilę, skrupulatnie dopełnia formalności, inkasuje należność (300 K) i prowadzi na 4-te piętro do 2-łóżkowego pokoju z łazienką, TV i przyległym doń tarasem. Może to kwestia chwili, ale (ponownie) uważam, iż to jednak najlepsza miejscówka wyjazdu. Z tarasu widać pobliski targ nocny, a za mim kutry rybackie przy nabrzeżu kanału. Rewelka to mało powiedziane! Metalowe, kręcone schody na tarasie prowadzą na dach budynku, a stąd widok na całą okolicę jest właściwie nieograniczony. Szukając odpowiedzi na utrwalenie tej chwili autentycznej euforii przypominam sobie jeden z ulubionych filmów z motywem podróży w tle: „Jak dogonić szczęście?” …

Wychodząc na miasto pytam o dostępność pokoju na kolejną noc (okazuje się, iż jest niepewna), zaś w drodze na przystanek darmowego autobusu (publiczny transport na wyspie jest bezpłatny) wstępuję do jednej z knajpek na ryż z krewetkami za 50 K. Pycha (!) … choć emanowane z gardła szefowej kuchni decybele mogą zdecydowanie nadwątlić słuch konsumenta, tudzież go takowego na trwałe pozbawić (LoL).

Niestety ostatnim przystankiem trasy na południe jest tutejsze lotnisko. Aby dostać się do Sunset Town mus szarpnąć się na taxi. Oczywiście negocjuję z motobajkowcami, a właściwie potulnie przystaję bez targowania na stawkę 120 K. Kolejny przyjemny kurs. Tym razem 15 km! Poprzedni rekord pobity!

Wysiadam przy słynnej galerii Sun Signature – błękitno-turkusowego, zlepionego z wielu brył kolosa uzupełnionego ekspozycją spektakularnej rzeźby. Tuż obok: Plac Św. Marka, a zaraz dalej wenecka campanilla, rzymskie koloseum, z którego wyjeżdżają gondole najdłuższej kolejki linowej na świecie (8 km) na kolejną wyspę z parkiem wodnym. Za chwilę docieram do ruin Pompejów + romantycznego bulwaru Sorrento Night Street! Gdzie ja jestem …? :)

Mimo wcześniejszych obaw okazuje się, iż jednak grab tu działa. Za ponad stówkę docieram na lotnisko z nadpobudliwym małolatem za kierownicą skuterka, a stąd sielsko i bezpiecznie 17-stką (darmowym busem) w okolice hotelu. Po drodze odwiedzam jeszcze dwie wyjątkowo barwne świątynie, w tym jedną (uzupełnioną latarnią morską) przy lokalnej plaży i wracam do pokoju. Pan Właściciel czeka już z karteczką o treści: „Yo can stay one night more” :). Kamień z serca …
Po krótkim odpoczynku czas na kolację. Przemierzam sąsiadujący z hotelem, egzotyczny nocny targ w poszukiwaniu banh mi, na które mam akurat fazę. Wszelakich szaszłyków tu zatrzęsienie, jednak kanapkę udaje mi się nabyć dopiero poza targiem. Dokupuję jeszcze patyczek-szaszłyczek z kurczakiem i wracam do pokoju.

https://www.youtube.com/watch?v=kM8-A7RL3_4&ab_channel=okiemarchitekta
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (11)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
dagar
Darek Grabowski
zwiedził 8% świata (16 państw)
Zasoby: 385 wpisów385 19 komentarzy19 5853 zdjęcia5853 3 pliki multimedialne3
 
Moje podróżewięcej
04.12.2024 - 22.01.2025
 
 
26.03.2023 - 06.04.2023