Geoblog.pl    dagar    Podróże    BIRMA 2018 (+ Tajlandia)    "STOLICA ABSURDU"
Zwiń mapę
2018
11
lut

"STOLICA ABSURDU"

 
Birma
Birma, Naypyidaw
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 11476 km
 
O 5.30 już nie śpię. Nie mogę przegapić widoków stolicy o brzasku. Im w szersze ulice wjeżdżamy tym szerzej oczy się otwierają. Mijając każde kolejne (podświetlone rzecz jasna taśmami LED) rondo odkrywam większą ilość pasów jezdni. Liczenie ich stanowi niezłą zabawę. Dobijam do 10 (w jednym kierunku!) i poddaję się kontemplacji nielicznych zabudowań zlokalizowanych w szczerym polu. Właściwie poza neonowymi reklamami nie ma w nich żadnych świateł. To hotele widma. Wyglądają równie surrealistycznie jak puste autostrady.

Na dworcu wysiadam o 6.30 i wdaję się bardziej w gestykulację niż polemikę z tutejszymi taksiarzami. W końcu udaje mi się wyjaśnić najbliższe priorytety: śniadanie, zakup biletu do Kalaw i przejażdżka po mieście. W tej kolejności realizuję plany i z biletem na bus o 14.30 (10300 K) przystępuję do negocjacji z driverami. Jeden zdaje się znać jakieś 7 słów po angielsku. Za 3-godzinną przejażdżkę po mieście żąda 8000 K. Wygrywa przetarg bez targowania! Jest jednak mały kłopot z ustaleniem dokładnych celów trasy. O ile z pagodą Uppatasanti i Muzeum Narodowym nie ma problemu to wyjaśnienie co oznacza "siedziba birmańskiego rządu i parlamentu" wydaje się skazana na porażkę. Sugeruję pomoc kogoś, kto lepiej zna angielski. Na motorku jeździmy po dworcu od biura do biura, aż w końcu z pomocą przychodzi małoletnia córka właściciela jednego z nich. Wydaje się, że wie o co biega, a driver na potwierdzenie kiwa głową. Ruszamy. Najpierw do Uppatasanti Paya, która jest o 30 cm niższą kopią od ranguńskiej Shwedagon Pagody. Także znacznie mierniejszą, wszak złoto zastępuje tu łuszcząca się żółta farba. Wjechać na wzgórze można jedną z wind. Wnętrze z płaskorzeźbami dokumentującymi życie Buddy jest wyjątkowo bezduszne.

U stóp świątyni mieści się stajnia dla białych słoni. Ponoć takowe szczęście przynoszą, ale te tutaj - zakute w łańcuchy - ewidentnie wykazują objawy choroby sierocej. Przestępując z nogi na nogę, kołysząc głowami, rozpaczliwie patrzą w stronę kilku obserwujących je z politowaniem osób, jakby prosząc o ratunek dla tragicznego losu. Nie jestem w stanie spojrzeć im wprost w różowo-szare oczy. Widok jest co najmniej drastyczny.

Kolejnymi wielopasmowymi ulicami docieramy do muzeum narodowego. Niestety jest otwarte dopiero od 9.30. Musimy zaczekać godzinę. Wstęp 5000 K + nie ma szans na aparat i kamerę. Fotki (poza salą z obrazami) można robić jeno telefonem. Wnętrze i ekspozycje są dość zadbane i nieźle opisane. Nie przepadam za muzeami, ale musiałem znaleźć jakieś cele przejażdżki.

Po kolejnej godzinie ruszamy dalej. Driver dowozi mnie pod jakiś uniwersytet. No przecież chciałem obejrzeć budynek rządowy! Panienka z tutejszego biura dobrze mówi po angielsku i tłumaczy driverowi właściwy cel podróży wraz ze wskazówkami jak tamże dotrzeć. Bingo! Ulice stają się powoli coraz szersze by osiągnąć w porywach 12 pasów w jednym kierunku. Nikną też wszelakie pojazdy – znaczy zbliżamy się do zespołu budynków ministerialnych i rządowych. Nieśmiało się zbliżamy. Driver przystaje w oddali twierdząc, że to świetne miejsce na fotki. Upieram się, by podjechał do jednej z bram kompleksu. Nie uśmiecha mu się pomysł, ale jedzie dzielnie. Przez ogrodzenie popełniam kilka fotek, a potem trochę prowokacyjnie robię jedną nad zamkniętym szlabanem co wywołuje wzburzenie strażnika z budki. No photo! – to do mnie + oddzielna wiązka dla drivera, który w stanie przerażenia już odpalił silnik.

Usatysfakcjonowany ostatnią atrakcją (+ świadomością, że jednak nie skończę w birmańskim więzieniu za naruszenie terenu rządowego) wracam na dworzec. Owocem wycieczki wokół niego są ... owoce, na które ostatnio mam wyjątkowo duże parcie. Oczy mi się kleją do tego stopnia, że nie przeszkadza mi harmider panujący w mini poczekalni i hałas na zewnątrz. Na niewygodnych, plastikowych krzesełkach ucinam se zdrową, południową sjestę.

---------------------------------------------------------------------

Jak opisać sztuczne miasto, do tego powstałe w wyobraźni szaleńca i zrealizowane za grube miliony w abstrakcyjnej, niepojętej dla zwykłej ludzkiej logiki skali? Koszmarny sen megalomana …? Chora fantazja autokraty …? Wizja idioty …?
Po co właściwie powstało? Z konieczności wykreowania strefy bezpieczeństwa dla wojskowej junty trzymającej od lat naród w żelaznym reżimie? Kiedy po kilkunastopasmowych ulicach - autostradach przez miasto - przejedzie więcej niż 2-3 pojazdy jednocześnie? Na korki uliczne raczej nigdy tu szans nie będzie. A kiedy po szerokich chodnikach, ocienionych wypielęgnowanymi drzewami i równo przyciętymi krzewami przejdą zwykli mieszkańcy …?

Pytania można mnożyć w nieskończoność, a chyba nikt nie jest w stanie znaleźć racjonalnej odpowiedzi na żadne z nich. Póki co cała infrastruktura miasta - przypominająca pasy startowe na pokrętnym mega lotnisku (o skali rodem z filmów s-f) - zdaje się służyć jeno rzeszy plebsu zatrudnionego do pielęgnacji zieleni (wszak wymaga hektolitrów wody do podlewania), sprzątaczy (choć nie ma komu śmiecić) i śmieciarkom (bo jakoś te wyimaginowane śmieci trzeba [gdzieś] wywieźć) - jednym słowem gwardii pospólstwa, obsługującego totalitarną władzę.

Po wybetonowanym dworcu autobusowym, regularnie obstawionym ufundowanymi przez dobrotliwy rząd budynkami biur transportowych, błąkają się dzieci z jutowymi workami. Zbierają puszki i plastikowe butelki. Może dziś nie zaznają głodu, a jutro? Nawet nie proszą o jałmużnę. Nie wiedzą, że istnieje żebractwo.
Bieda może wzruszać, ale może też wzbudzać gniew i dławiące poczucie niesprawiedliwości, szczególnie widoczne w kontraście jaki stworzyła tu władza. W Rangunie, za rzeką Yangon, było biednie, ale tamtejsze ubóstwo miało coś z charakteru stylu życia, a dla turystów: barwnej egzotyki uwiecznianej na tysiącach zdjęć. Można się jej jedynie bezsilnie przyglądać.

Ile osób na świecie słyszało o Naypyidaw? A ile w Birmie? Aby na pewno wszyscy wiedzą, gdzie leży i jak wygląda stolica kraju? Mój driver nawet nie wiedział gdzie mieści się miasteczko rządowe. Nie pojedyncze budynki, ale całe miasto monstrualnych gmachów (!), oddzielone od poddanych wysokim parkanem i co więcej dodatkową groblą/fosą. Nie można podejść do rządzących, porozmawiać z nimi. Ba! Nie można nawet zrobić tym obiektom zdjęcia. Parlament jawi się jako niezdobyta twierdza z zasiekami.

Tamże właśnie - od 2016 roku - rządzi krajem noblistka pokojowej nagrody: Aung San Suu Kyi, której wersję wyidealizowaną można obejrzeć w filmie "Lady":
http://ekino-tv.pl/movie/show/lady-the-lady-2011-lektor/1929

Jest rok 2018, a Birma staje w obliczu kryzysu humanitarnego. Sławetna "Lady", córka patrioty, którego działania przyczyniły się do wyzwolenia kraju spod angielskiego kolonializmu, nieskazitelna niegdyś bojowniczka o wolność i demokratyzację kraju - bez mrugnięcia okiem dopuściła do masakry mniejszości muzułmańskiej na północy kraju. To milczące przyzwolenie na rzeź tysięcy ludzi obarcza ją brzemieniem winy za upodlenie, wygnanie, śmierć tysięcy istnień ludzkich. Że też ma czelność nadal stać na czele obecnego rządu. Tak mają tylko ludzie mali ...
https://www.tvn24.pl/wiadomosci-ze-swiata,2/aung-san-suu-kyi-chca-jej-odebrac-nobla,771158.html

Strzeżmy się zatem wszelkich form reżimu, domorosłych, niezrealizowanych życiowo autokratów, małych (często też przy tym niskich wzrostem, heh) faszyzujących nieudaczników przenoszących swoje frustracje i fobie na ogół obywateli. Strzeżmy się skrajnego nacjonalizmu (propagowanego przez m.in. TVP), który prowadzi do nienawiści innych nacji, ras, poglądów. Naszemu krajowi coraz bardziej takowy zagraża … choć podobnie jak Birmańczycy, większość polskiego narodu jest niestety tanio-przekupna, a we krwi ma zakorzenioną tęsknotę za silnymi rządami jednostki.

Pomożecie?
Pomożemy! :)
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (35)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
dagar
Darek Grabowski
zwiedził 7.5% świata (15 państw)
Zasoby: 334 wpisy334 16 komentarzy16 5669 zdjęć5669 3 pliki multimedialne3
 
Moje podróżewięcej
26.03.2023 - 06.04.2023
 
 
02.02.2018 - 09.03.2018