Geoblog.pl    dagar    Podróże    INDONEZJA 2015 (+ BANGKOK + KUALA LUMPUR)    POST SCRIPTUM
Zwiń mapę
2015
03
wrz

POST SCRIPTUM

 
Polska
Polska, Warszawa
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 27276 km
 
Na rodzimym Okęciu jestem punktualnie o 10.10. Pierwszy raz wyjeżdżałem do Azji latem, a przed terminalem lotniska wita mnie piękna, słoneczna pogoda.

Nadszedł czas na spontaniczną refleksję + subiektywne podsumowanie wyjazdu.

Generalnie Indonezja jest dość urokliwa ... choć czuję jakbym w trakcie jednej wyprawy odwiedził co najmniej dwa odmienne kulturowo kraje (pomijając rzecz jasna "tranzytowe": Tajlandię i Malezję). Na tle 17500 indonezyjskich wysp (a szczególnie odwiedzonej Jawy) Bali wyróżnia się wyjątkowo magicznie-sielankową atmosferą. Tworzą ją nasycone egzotyką krajobrazy, oryginalna, wyrafinowanie zdobna architektura (z założenia oparta na hinduskiej ideologii), zwykle przyjaźni, ale też często nadto wyrachowani ludzie i … niestety tłumy (znacznie mniej egzotycznych) turystów (w sporym nadmiarze zresztą ... :( ). W pierwotnym odczuciu ten wyjazd raczej nie przebije wcześniejszych wyjątkowo emocjonalnych spotkań z Azją: Indiami, Nepalem, czy nawet "disneyowską" na pierwszy rzut oka Tajlandią, ale w zasadzie żaden z odwiedzonych krajów (także Malezja, Singapur, Kambodża, Laos, czy Sri Lanka) nie wywarł już na mnie takiego wrażenia jak emanacja szczerości i naturalności Indii. Nie sądzę, aby się to kiedykolwiek miało zmienić i ciągle zazdroszczę wszystkim podróżnikom ich pierwszego kontaktu z Azją … a jeszcze bardziej z Matką Indią ... :)

Architektura – mój główny cel/motyw przewodni wszystkich podróży – nie powala na kolana tak jak budowle sąsiednich krajów, a miasta (szczególnie na Jawie) zwykle nie posiadają własnego, odrębnego charakteru (Jakarta i Surabaya do dziś mi się trochę mylą). Jako "charakterny" kontrast mogą posłużyć tu przykładowe miasta Rajastanu: Jajpur, Jodhpur, Jajsalmer, Udajpur (że o Chandigarh nie wspomnę :)). Wszystkie wymienione jawią się jako zupełnie odmienne światy, a każdy z wybitnie określonym (+ totalnie innym od poprzedniego) klimatem. Jedyne odwiedzone indonezyjskie miejscowości (z niebanalną wg mnie, indywidualną atmosferą) to Yogyakarta (ograniczona do ścisłego centrum) i balijskie "kulturalne" Ubud.
Zabytki na Jawie prawie nie istnieją (bądź nie są nagłośnione przez popularne przewodniki). Postępujący od XIII w., natężony w wieku XV, zalew Islamu drastycznie skutecznie zmiótł tutejszą barwną kulturę hinduistyczną w stronę maleńkiej Bali, zastępując ją pozbawionymi z założenia dekoracji, często oschłymi i topornymi w formie meczetami traktowanymi zwykle brutalnie farbą olejną w obraźliwych dla poczucia estetyki kolorach. Tym bardziej dziwi przepych i finezja (+ skala) założeń dwóch największych atrakcji Jawy: Borobudur i Prambanan. Wydają się nieziemskimi wprost obiektami upuszczonymi przez jakąś nadludzką siłę zupełnie przypadkowo na tej wyspie. Brak im jednak „otoczenia”, tła, odniesienia do podobnych (choćby pomniejszych) obiektów. Stanowią dziwną enklawę majestatycznej sztuki w ogólnie bezdusznym wizerunku wyspy. Spotkanie z obydwoma cudami architektoniczno-rzeźbiarkskiej sztuki zapamiętam jednak na długo. Bardzo długo.

Krajobrazowo Indonezja ma natomiast mnóstwo do zaoferowania żądnemu wrażeń i emocji turysty. Wystarczy wspomnieć chociażby liczne, wzbudzające szacunek dla potęgi natury, wulkany. Te oglądane z okien pociągu, autobusu, motoru, rikszy, ... czy bemo, rzecz jasna zachwycają. Bezpośredni kontakt wywołuje jednak doznania iście mistyczne. Trochę szkoda, iż jeno z Gunung Bromo się zmierzyłem, ale od tzw.: "cudów natury" nadal wolę obcowanie z architekturą.
Reszta widoków jest w miarę poprawna. Jeśli trafi się na zielone (akurat) balijskie pola ryżowe - wrażenia są gwarantowane! Szkoda tylko, że większość z nich opatrzona jest plakietką „viewpoint” propagowaną przez Lonely Planet. Zero klimatu naturalności + przesadne "naciągactwo". W tej kwestii niepodzielnie (w moim osobistym rankingu) rządzi trekking wokół Annapurny i (prawie cały) Laos (... choć na-wpół-dzikie niegdyś ścieżki dziś zostały zapewne zadeptane + obstawione bilboard-ami reklamowymi).

Rafa! … to ewidentnie temat oddzielny. Daleko mi do eksperta, jednak to czego doświadczyłem „latając” nad podwodnymi ogrodami Indonezji zapamiętam szczególnie. Z czystym sercem polecę Laguna Beach w Padang Bai + chyba wszystkie punkty nurkowe wokół Gili Islands (... które to za rajskie plaże doceniam dodatkowo ... o Gili Meno szczególnie myślę rzecz jasna). Trochę żałuję, że w ramach porównania nie sprawdziłem raf Loviny … + wszystkich innych … ;)

Transport w Indonezji nie należy do najłatwiejszych: szczególnie na Bali oparty jest na prywatnych przewoźnikach – skupionych rzecz jasna na maksymalnym zdzierstwie zagranicznych turystów – co samą ideę podróży odziera z doznań emocjonalnych i bezpośredniego obcowania z lokalesami. W moim przypadku właśnie fakt osiągnięcia celu był zawsze równie ważnym elementem jak obiekt do którego dążyłem (nierzadko zawodzący pokładane w nim oczekiwania estetyczno-emocjonalne). Do dziś pod tym względem najmilej wspominam tajski Isaan, gdzie białych farangów (wcinających się w każdy kadr każdej fotki) było jak na lekarstwo. W takich miejscach można poczuć prawdziwą atmosferę miejsca/kraju.

Żarcie - czyli temat rzeka! ... mimo iż: "de gustibus non est disputandum" :)
Podczas wyjazdu nie jadałem zwykle w innych niż "przydrożne warungi" jadłodajniach, a wszelkie odstępstwa od tej reguły nie należały w większości do przyjemnych doznań. Większe knajpy to zwykle droższe (i wg mnie zdecydowanie gorsze potrawy) niż małe, jednoosobowe lub rodzinne garkuchnie. Mimo to zakosztowawszy „chicken curry” w wyjątkowo drogiej indyjskiej restauracji (Legian Beach na Bali) zatęskniłem do subkontynentalnych smaków i te akurat chyba na zawsze pozostaną na piedestale mego smaku. Problem w tym, że większość posiłków w Indonezji jest średnio (tudzież wcale) doprawiona i zwykle trza je trochę podrasować chociażby sosem chili (więcej przypraw na stolikach też nie często się zdarza).

Ceny. Zbyt drogo rzecz jasna nie jest – wszak to Azja, acz pojęcie przewrotnie względne się okazuje. Biały turysta zawsze (i przez wszystkich handlarzy) będzie traktowany jak chodzący zasobnik waluty. Dla "zachodnich krezusów" ceny w mgnieniu oka zawyża się wielokrotnie, zatem targowanie o upust wielkości 5-10% nie wydaje się rozsądnym pomysłem i raczej nie zyska uznania nawet w oczach tutejszych wyrafinowanych naciągaczy. Cenę wywoławczą trza na wstępie zbijać kilkukrotnie (!) i dopiero wzrost ciśnienia, konsternacja, zaniemówienie, omdlenie interlokutora świadczą o uzyskanej minimalnej (czyt.: rozsądnej) stawce zarówno za potencjalną usługę jak i towar.
Z bankomatami natomiast większego problemu raczej nie ma, choć nie każdy wypluwa gotówkę na wyraźne żądanie. Czasem trza trochę poszukać odpowiedniego banku (+ zapamiętać jego nazwę na przyszłość). Każda prowizja za wypłatę to stały koszt: 10 zł. Nie ma zmiłuj!
O dziwo najlepszy kurs za wymianę waluty oferowały kantory w Kucie (najniższy w Jakarcie na lotnisku). Sądząc, iż najpopularniejsze miejscowości turystyczne będą bardziej żerowały na prowizjach straciłem zapewne parę Bintangów. :(

Na szczęście najbardziej komercyjną część Indonezji mam już "zaliczoną". Rzecz jasna jestem ciekaw tych mniej turystycznych rejonów kraju, ale zapewne nie szybko tu wrócę. ... póki co tłumaczę to faktem, iż zostało jeszcze parę innych - nadal dziewiczych dla mnie - azjatyckich państw do odwiedzenia :)

Skrót wrażeń z wyjazdu (w wersji video) w poniższym linku:
https://www.youtube.com/watch?v=sWSwznAm4n8

Całość:
CZĘŚĆ I - https://www.youtube.com/watch?v=VL-gUISaWL8&feature=youtu.be&a
CZĘŚĆ II - https://www.youtube.com/watch?v=ZHwMHMyBHnk&feature=youtu.be&a
CZĘŚĆ III - https://www.youtube.com/watch?v=I0cSHLQDaKY
CZĘŚĆ IV - https://www.youtube.com/watch?v=ZdIDUnVgqHc
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
dagar
Darek Grabowski
zwiedził 7.5% świata (15 państw)
Zasoby: 334 wpisy334 16 komentarzy16 5669 zdjęć5669 3 pliki multimedialne3
 
Moje podróżewięcej
26.03.2023 - 06.04.2023
 
 
02.02.2018 - 09.03.2018