Po dramatycznej nocy ok. 7.30 jestem w Aurangabadzie. Z autokaru wyciąga mnie riksiarz twierdząc, że jesteśmy na railway station. Chwilę później okazuje się, że railway station jest o 15 INR dalej. Nie mam wyjścia. 40 bezcennych minut tracę na otwarcie przechowalni bagażu, która jak się potem okazuje, jest od dawna otwarta … tyle, że z innej strony. Zostawiam plecak i za 20 INR dojeżdżam ponownie do dworca autobusowego. Stąd łapię bus (20 INR) do oddalonej o 25 km Ellory znanej dzięki unikalnemu zespołowi trzydziestu czterech wykutych w bazaltowej skale świątyń. Siedemnaście z nich to świątynie hinduskie (600 – 900 r.), dwanaście buddyjskie (400 – 800 r.), a pięć to świątynie dżinijskie (800 – 1000 r.). Sąsiedztwo świątyń trzech wielkich religii Indii niektórzy traktują jako znak tolerancji religijnej.
O 10.30 wysiadam u celu. Jak do wszystkich zabytków z listy UNESCO obcokrajowcy płacą za bilet 250 INR. Największą, najbardziej znaną i najwspanialszą jawi się monumentalna świątynia Sziwy jako Pana góry Kajlasa – Kailasanatha Temple. Powstała w VIII w., a ufundował ją król Kriszna I z dynastii Rasztrakutów. Jej niezwykłość polega na sposobie budowy: została wyrzeźbiona w litej skale, poprzez usunięcie kolejnych warstw materiału kamiennego, aż do uzyskania pożądanego kształtu. Świątynia osiąga 30 m wysokości i posiada bogatą dekorację rzeźbiarską, powstałą z tej samej masy skalnej co sama bryła. Pozostałe groty buddyjskie nie imponują aż takim rozmachem, a hinduskie i dżinijskie w większości są niedostępne.
Załatwiam całą resztę programu w godzinę i kieruję się ku wejściu do zespołu grot na autobus powrotny. Jeden się nie zatrzymuje, więc zbiorową rikszą (4 km 5 INR) docieram do pobliskiego dworca, a stamtąd za 17 INR wracam do Aurangabadu. Muszę odebrać plecak z przechowalni i umawiam się z riksiarzem na kurs w dwie strony za 45 INR. Wróciwszy na dworzec autobusowy posilam się thali i łapię bus do Ajanty (80 INR).